ⰇⰊ Zdejmij maskę

26 7 2
                                    

Ireneusz. Dlaczego tam była mowa o Ireneuszu?! Dlaczego o nim?! Co to do cholery ma znaczyć?! Spokojnie. Powoli. Co ja właściwie widziałem? Siebie, tak myślę... Uskrzydlona postać. Co to było? Jakaś alegoria? Co może mieć skrzydła i nie być ptakiem? Anioł? Aaaaaaa! Zwariuję!

– Często tak masz? – Oprzytomniałem, słysząc ten głos.

– Eeee, yyy, ale w sensie? – wydukałem.

– No właśnie o tym mówię. Zachowujesz się, jakby ktoś odłączył od ciebie kabel i zostawił w trybie czuwania. Patrzysz, lecz nie widzisz, nic nie mówisz, nie reagujesz. Musiałam cię prowadzić jak przedszkolanka. Było blisko, a trzeba by było uczyć cię wchodzenia po schodach! Trwało to na tyle długo, że nie na żarty obawiałam się, że dostałeś jakiegoś paraliżu.

– Aaa, gdzie my właściwie jesteśmy? – Zacząłem się rozglądać po zaciemnionym pomieszczeniu z dziurą po oknie w przeciwległej ścianie.

– W bloku. Chciałam się rozejrzeć, ale byłeś na tyle nietrzeźwy, że bałam się ciebie zostawić samego. Może jesteś głodny, spragniony?

Oj taaaaak!

Morda w kubeł!

Tak, teraz to morda, a potem pyszczek! Wolisz drugą wersję, co?

Drugą wersję czego?

Siebie, ty chodzący ignorancie!

Odwal się ode mnie!

Po stokroć piorunów, Perunie ratuj! Ratuj przed tym obrzydłym ignorantem!

Kim u diabła jest Perun?!

Ej, diabła to ty zostaw w spokoju.

Odpowiedz!

Po co? I tak mnie, nie słuchasz.

Dlaczego wiesz to, czego ja nie wiem! Dopiero co się zaklinałeś, że nie wiesz więcej niż ja!

No bo nie wiem więcej! Tylko że ty po prostu nie dopuszczasz do swojej świadomości pewnych faktów!

Zamilcz!

Aha! Już wiem co ci na duszy gra! Nie ma tego, co długo ukrywać, bo to nie zdrowo!

– Nie. To nie o to chodzi – odparłem.

– To o co?

– Po prostu czasami tak mam.

– To „czasami" zdarza ci się wyjątkowo często, nie uważasz? Albo mdlejesz bez powodu, albo się odcinasz. Muszę wiedzieć, o co chodzi. Martwię się o ciebie – powiedziała zatroskanym głosem.

– Naprawdę? – zapytałem z delikatnym niedowierzaniem.

– No jasne. Kto mi plecak poniesie?

– Zabawne – prychnąłem.

– Żarty na bok – spoważniała. – Ja naprawdę muszę wiedzieć, co ci dolega.

– Mogę ci ufać? – zapytałem.

– Jasne, że nie! Jestem przecież psychopatką pożerającą ludzi żywcem na śniadanie.

– Dobrze, że zbliża się kolacja! – wypaliłem, widząc uśmiech na twarzy Nastii.

Hmm...

Co „hmm"?

Robi się ciekawiej, niż się spodziewałem.

W sensie?

W sensie ja tylko głośno myślę, nie zaprzątaj sobie mną głowy.

W porządku...

Obiekt 12 Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz