ⰌⰄ Toń

16 4 0
                                    

– Co ty tu robisz? – Andriej podszedł wzburzony do stojącej pod ścianą Nastii.

– Wykonuję swoje zadanie – oznajmiła niewzruszona.

– Czyje zadanie? – naciskał Rosjanin.

– Moje – odparł Krasiniecki.

– Twoje? – zdziwił się.

– Tak. Przekazałem jej, jak ma się zachować.

– Niby jak?

Oficer spojrzał na adiutanta.

– Wiedziałem, że tutaj przyjdziecie i że sytuacja potoczy się tak, a nie inaczej. Poinstruowałem Janka, co ma zrobić, gdy już się tutaj znajdziecie. Podał Nastii placebo i wyprowadził z pomieszczenia, zanim strażnicy zdążyli się wami zająć. Oczywiście oni też byli podstawieni. To byli jedni z moich najlepszych ludzi.

– Dlaczego więc tak to skomplikowałeś? Mogliśmy załatwić majora już wtedy – oznajmiłem.

– Musiałem sprawdzić, czy ty, to aby na pewno ty. Dopiero gdy się o tym przekonałem, można było wyjść z ukrycia.

– Nie kupuję tego – odparłem, a Andriej przytaknął.

– Długo by tłumaczyć. Niestety nie mamy teraz na to czasu.

Krasiniecki wyraźnie omijał wchodzenie w szczegóły i raczej miał ku temu ważniejszy powód niż czas. Jak już się przekonałem, najprawdopodobniej umie porozumiewać się za pomocą myśli, tylko dlaczego? Czy on może być prekursorem? Nie, na pewno nie. Zatem w jaki sposób jego głos rozbrzmiał w mojej głowie? Może to nie był on?

– Wiele w życiu widziałem – wyrwał mnie z namysłu. – Znam okropności tego świata. Jestem również częściowo za nie odpowiedzialny. Przyłożyłem swoją rękę do tego, jak ten świat teraz wygląda. Dlatego pójdę w ogień, jeśli jest nadzieja to zmienić – oznajmił porucznik.

Wydało mi się, że nagle weszliśmy do innego pokoju. Poprzednia rozmowa prysła jak gdyby nigdy nic, a Krasiniecki przeskoczył do nowego tematu, jakby ktoś włożył mu nową płytę. Było to co najmniej dziwne.

– Ludzie tutaj wycierpieli wiele, zresztą, jak wszędzie. Nie możemy bez końca przedłużać swojej egzystencji. Musimy działać. Musimy odbudować świat – dodał.

– Major też tak mówił – odparłem.

– Tak wiem – odpowiedział, lecz po chwili dodał. – Do niedawna się ze sobą zgadzaliśmy, jednak jego opętało to, co zniszczyło wasz świat, a potem i nasz.

– Dlatego go zabiłeś?

– Wojna, jaka nadchodzi, oczyści Ziemię, a ludzie, których dotknie to oczyszczenie, w bólach będą konać. Ja mu pomogłem. Zginął szybko, nie musiał się męczyć.

– Ty w ogóle wierzysz, że nam się uda? – zapytał Andriej, wciąż lekko oszołomiony.

– Teraz tego nie rozumiecie – odparł po chwili namysłu – ale dla ocalenia ludzi w schronie kazałem strzelać do tych, którzy próbowali się dostać do środka. Czy nie byłem wtedy człowiekiem tak jak i teraz? Czy miałem wtedy prawo wybierać kto zasługuje na śmierć, a kto nie tak jak teraz? Oczywiście, że nie miałem, a mimo to decydowałem. Zdecydowałem zabić całe rodziny, towarzyszy broni, kobiety z dziećmi, tylko po to, aby ocalić całe rodziny, towarzyszy broni i kobiety z dziećmi. To nie było nic dobrego, ale czy bezczynność i pozwolenie wszystkim na śmierć, nie byłaby jeszcze gorsza? Może gdybym był po drugiej stronie, to kazałbym strzelać do tych, którzy blokowali wejście? Może tak naprawdę kierowała mną jedynie egoistyczna myśl o sobie samym, jedynie zasłaniana przez ideę mniejszego zła i większego dobra? Może i faktycznie tak było. Czyż nie dlatego nadchodzi ostatnia wojna? Czyż nie przelała się już ta czara goryczy? Powiedz mi, jak to jest móc o tym wszystkim decydować?

Obiekt 12 Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz