ⰆⰊ „Nie ma przypadków"

30 7 2
                                    

Oczom nie mogłem uwierzyć. W pierwszej chwili nie rozumiałem, na co właściwie patrzę. Dopiero po dłuższym wpatrywaniu, pojąłem, co tak naprawdę przed sobą widzę.

W naszym kierunku jechał pociąg. Błękitny kurde pociąg! Nie zdołałem się dobrze zastanowić, gdy Nastia szarpnęła mnie za rękę i ściągnęła z torowiska, na kilka sekund przed tym, jak obok nas przejechała rozpędzona maszyna, ciągnąca za sobą kilkanaście szarych wagonów, przez których okna widoczni byli pasażerowie zajęci swoimi sprawami. Byli jakby wyjęci z kontekstu. Rozmawiali, czytali, spali. Nawet nie wyglądali przez okna. Wydało mi się to na tyle groteskowe, że pierwsze co zrobiłem, to zacząłem się śmiać. Bardzo histerycznie, gdyż zdałem sobie sprawę, że cały skład zmierza do zarwanego mostu. Mimowolnie pociekły mi łzy.

Pomimo nieistniejącego przejazdu, pociąg po chwili był już na drugim brzegu Odry i jechał dalej bez przeszkód, jak gdyby nigdy nic.

Wykrzywiłem twarz w niemym zdziwieniu. Teraz nie miałem już pojęcia, na co patrzę.

– Jak?! – wydukałem.

– Widmo – odparła.

– Jakie widmo? Przecież, przecież... pociąg do cholery!

– To nie był prawdziwy pociąg, tylko jego iluzja, można powiedzieć, fatamorgana, albo coś w ten deseń.

– Czyli on nie był prawdziwy? – zapytałem z lekkim rozczarowaniem.

– Jeżeliby był, to raczej nie pojechałby po nieistniejącym moście.

– Kurwa, gdzie ja jestem?! Czy przed wojną też działy się takie rzeczy?

– Skąd mam wiedzieć co działo się przed wojną? Z tego, co słyszałam, to kiedyś było, jak oni to nazywali, normalniej. Teraz całe miasto stanęło na głowie i robi fikołki ku uciesze publiczki.

– Jakie kuźwa publiczki?! – Z rozpaczy zacząłem rwać włosy. Miałem mętlik totalny. Ile bym dał aby móc to przyjmować tak spokojnie, jak Nastia!

– My sami. Każdy jest tu publicznością w przedstawieniu, którego nie rozumiemy.

Wtedy znowu coś do mnie dotarło.

„Jak to jest grać główną rolę?"

Kto to powiedział?

Nie wiem.

Jak to nie wiesz?!

Aaaaaaaaaaa! Zwariować z tobą można, ty odporna na wiedzę, przebrzydła, chcąca wszystkich pożreć cholero! Ile razy mam ci to wszystko tłumaczyć, hę?

Musisz wiedzieć! Inaczej skąd zacząłeś odwalać takie akcje w tunelach?!

Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok!

Śmiało! Będę miał przynajmniej spokojne sumienie! Dlaczego nie można ci ufać?

Hola hola. Jak to nie można mi ufać?

Cały czas chcesz czegoś, czego ja nie chcę.

Nie no, nie wytrzymam. Trzymajcie mnie, bo wybuchnę! Ja chcę robić coś, czego ty nie chcesz? Jeszcze może zacznij pokutować za to, jaki to ja niedobry jestem. Ała! A to niby za co?!

Mam cię dosyć.

I vice versa! Tylko weź pod uwagę, że z nas dwóch, to ty jesteś najgorszy.

A to niby czemu?

Bo ja nie ukrywam swoich zamiarów.

– Gdzie ty jesteś? – zapytała Nastia. Miałem wrażenie, że nie pierwszy raz.

Obiekt 12 Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz