ⰌⰆ Wśród nas

9 2 0
                                    

Potężna machina przemierzała bezkres nieba, tnąc chmury jak strzała, która leci nad polem bitwy, by dosięgnąć swojego celu i kończąc jego żywot, zakończyć również swój.

Równina była tamtego dnia wyjątkowo spokojna. Życie toczyło się bez przeszkód. Postacie spokojnie poruszały się po utwardzonych traktach i przeskakiwały pomiędzy obrośniętymi domostwami. Dzieci bawiły się na uboczu osady, zaraz obok pracujących rodziców. Jedynie stalowy kolos gnał gdzieś po niebie, aż za horyzont.

Świat jeszcze nie wiedział, co go czeka. Nie wiedział, że nadchodzi jego koniec. Nikt nie zdawał sobie z tego sprawy. Zagłady nie przyniosła jednak potężna machina wojenna, która lada moment miała zadać dotkliwy cios swym wrogom, przeciw którym została wzniesiona w powietrzne, lecz miliony istnień, które doprowadziły świat na skraj upadku. Świat ten sobie na to nie zasłużył, lecz ludzie go tworzący, już tak.

***

– Myślisz, że to załatwi problem? – zwróciłem się do Andrieja.

– Na pewno załatwi Augustyniaka, a na chwilę obecną nie wiem, czy mamy większy problem.

Oddział Ferdynanda szykował się do wymarszu. Za dwie godziny mieliśmy opuścić dworzec. Zostałem sam z Rosjaninem, chcąc omówić z nim kilka naglących i nurtujących mnie kwestii.

– Kto jeszcze jest w Instytucie? – zapytałem wprost.

– To znaczy?

– Ile „obiektów" tam pozostało?

– Nikt żywy – odparł i już chciał wychodzić. Na jego twarzy dało się zobaczyć cierpienie. Widocznie widział w Instytucie dostatecznie wiele, aby unikać tego tematu jak ognia.

– Znasz Nastię, prawda? – zapytałem.

– Nie mówiłem już? Po prostu mam co do niej złe przeczucie – Znowu unikał konkretnej odpowiedzi. Choć, może rzeczywiście tak było? Jakie to jednak musiało być przeczucie, skoro nie wahał się, aby do niej strzelić? Właśnie. Skąd Nastia miała broń? W dodatku pochodzącą z Instytutu...

– Co zrobiłeś, żeby sierżant uwierzył? – nie przestałem pytać. Andriej znosił to cierpliwie. Teraz mieliśmy chwilę oddechu, nie miał jak się wymigać.

– W moich oczach, ujrzał to, czego najbardziej się boję. Ujrzał krzywdę i zło, jakiego on sam jeszcze nigdy nie doświadczył – odparł po głębokim wdechu.

– Czyli nie pokazałeś mu końca świata?

– Pokazałem mu coś równie okropnego. W dodatku coś, co już się wydarzyło – odpowiedział sposępniały. Na jego twarzy było widać głęboki smutek, który próbował pokonać niefortunnym uśmiechem. Patrząc na mnie spode łba, ukrywał prawdziwego siebie przed światem zewnętrznym.

– Spokojnie – powiedziałem. – Mamy chwilę. Jak chcesz, możesz powiedzieć, co ci leży na sercu.

– Nie mamy tak długiej chwili – powiedział, uśmiechając się niezgrabnie. – Posłuchaj – zaczął po krótkiej przerwie. – Znajdź Nastię. Muszę z nią porozmawiać.

– Jasna sprawa.

Wyszedłem na korytarz. Ona była blisko. Wydawało mi się, że jej obecność jest niemal namacalna. Jakby przekazywała mi, gdzie jest. Albo to tylko mi się tak wydawało przez to, że powietrze w schronie było na tyle duszne, że można by je kroić?

Zaglądałem po kolei do mijanych pomieszczeń. Chwilę to trwało, ale finalnie nie znalazłem jej tam. Wyszedłem na dworzec. Po budynku kręcili się jedynie wartownicy i ludzie obstawiający posterunki. Wejścia wraz z oknami na parterze były szczelnie zasypane i zabarykadowane. Budynek dworca zamienił się w istną twierdzę.

Obiekt 12 Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz