ⰅⰊ Na światło dnia

24 6 2
                                    

Co to było? Co ja widziałem? Czy tak wyglądała Ziemia przed Armagedonem? Nie wydawało się to realne, ale skąd mogłem wiedzieć, jak było naprawdę? Czy oni mówili o mnie? Dlaczego ja tam byłem?

Widziałem, nie, czułem ją, tylko po to, by sobie uświadomić, że ona nie istniała? Więc nigdy jej nie miałem? To wszystko, co wychodziło na wierzch, było jedynie ułudą? Iluzją? Dlaczego to było tak realne? Dlaczego to tak bolało?

Przemierzaliśmy tunele w milczeniu. Próbowałem chłodno przeanalizować to, co zobaczyłem. Usiłowałem zrozumieć, ale wszystko było ze sobą tak poplątane, że straciłem możliwość logicznego myślenia. Zalała mnie paraliżująca fala bólu. Miałem wrażenie, że moje serce staje się zimne, że wygasam. Czułem jakbym był tu jedynie ciałem, a myślami chciałem być w jej matczynych objęciach, które nigdy nie istniały.

– Jeszcze kawałek – Głos Nastii, wyrwał mnie z otępienia.

– To dobrze, jak mniemam – odparłem, nie będąc przekonany do tego faktu. Wiedziałem bowiem, czym zakończy się ta podróż. Zawsze wiedziałem, jak ta podróż się zakończy.

– Coś cię trapi?

Dlaczego musi zadawać to pytanie? Po co zadaje jakiekolwiek?! Muszę się odciąć. Zapomnieć o niej. Odpuścić myśl, że mogliśmy żyć za Odrą. Już nie byłem skory do poświeceń, byle kogoś mieć. Już jedynie chciałem pozostać sam. Tylko na sobie mogłem polegać. Tylko w sobie miałem pocieszenie. Tylko w sobie miałem podparcie. Miałem...

Zrobiłeś się strasznym egoistą, nie uważasz?

Ty mnie na takiego wykreowałeś.

Wracamy do punktu wyjścia. Nadal nie pojmujesz sytuacji.

Jakiej sytuacji?

Ty i ja, to jedno i to samo. Jestem tobą, a ty jesteś mną. Czego tu nie rozumieć?

Czyli wszystko, co ty mi mówisz, to ja mówię sobie samemu?

No dokładnie.

Teraz to ma sens.

Nie jestem potworem ani tym złym, jestem po prostu tobą, który aktualnie odpoczywa. Czeka na właściwy moment, zwinięty w kłębek z własnych koszmarów.

Kim ja jestem?

A kim wydaje ci się, że jesteś?

– No, ale odpowiedzieć byś mógł.

– Nie wiem.

– Nie wiesz, czy coś cię trapi? – zapytała zdziwiona.

– Aaa to! Yyy, po prostu jestem zmęczony.

– Nie martw się, ja też, ale ten odcinek musimy przejść. Najlepiej będzie od razu pokonać most i po drugiej stronie zrobić postój.

Jest zupełnie przede mną. Wystarczyłoby zarzucić ręce na szyję. Przycisnąć do ściany, uprzednio podcinając. Dłonie mnie już świerzbią, ale jeszcze przez chwilę muszę się wstrzymać.

Czujesz to?

Co mam czuć?

Zew, instynkt. Już wiesz, czego pragniesz?

Że niby...

Nie okłamuj się, wiem, że tego chcesz. Obaj tego chcemy. Nie możesz tego dłużej maskować.

Muszę. Inaczej stąd nie wyjdę.

– Czujesz? – zapytała.

– Nie! Co niby? – odparłem pośpiesznie.

Obiekt 12 Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz