ⰌⰁ Blokowisko

11 3 0
                                    

– Dwadzieścia metrów wzdłuż tamtej ściany i jesteśmy bezpieczni – wskazał Andriej. – Stamtąd to już kaszka z mleczkiem.

– Co? – zapytałem zmieszany.

– Tak się mówi. Ponoć kiedyś takie coś się jadło – odparł, rozglądając się po okolicy. – Lecimy – Ruszył przed siebie.

Doskoczyliśmy na krawędź parkingu, na którym ostały się jedynie osmolone szkielety pojazdów. Było widać, że szabrownicy nie oszczędzali niczego. Mieszkania wychylające się z okiennic sąsiednich zabudowań, również ziały bardziej dogłębną pustką aniżeli wszystko inne. Wydawało się, jakby tę okolicę opuściły nawet demony, o mutantach nie wspominając.

– Powinni się nas spodziewać – powiedział.

– Co? Dlaczego? – zapytałem wyrwany z zamyślenia nad okolicą i tym jak bardzo jest ona pusta.

– Jak to dlaczego? Wywaliłem w niebo cały magazynek. Przy takiej ciszy, dźwięk wystrzałów poniósł się pewnie aż za Akademię – odparł.

– O jakiej Akademii mówisz? – dopytałem, wciąż lustrując okolicę.

– Wojskową. Jak tylko sołdaty i podchorążowie się stamtąd wynieśli, ten rejon miasta stał się dużo mniej przyjazny niż pozostałe. Uwierz mi.

– Co takiego się tam stało?

– Nikt nie wie i nikt nie chce wiedzieć – odpowiedział. Było po nim widać, że zna powód, lecz nagły hałas z budynku odległego o pięćdziesiąt metrów wytrącił wszystko z równowagi.

– Broń w gotowości – oznajmił, dobywając pistolet maszynowy. Bez zastanowienia uczyniłem to samo, dobywając ciężką klamkę na specjalną przeciwpancerną amunicję. Broń długa miała posłużyć do walki z IGW, więc trzeba ją było oszczędzać, bo jak się okazało, amunicji do niej było o wiele mniej, niż oszacował Andriej.

– Mutant? Demon? Prześladowca? Kolejarz? – zastanawiałem się w głos.

– Nie wiem – odparł, równie zaskoczony Andriej – Przejdziemy powoli za tamtą ścianę. Ty pilnuj tamtego budynku, a ja zabezpieczę czoło. Jesteśmy na otwartym terenie, a to nie wróży nic dobrego.

Przesuwaliśmy się powoli, robiąc jak najmniej hałasu i omiatając wzrokiem całą okolicę. Czułem się obserwowany, ale nie umiałem powiedzieć przez kogo, lub też przez co. Nagle coś przebiegło pomiędzy oknami.

– Andriej! – szepnąłem – Tam coś jest!

Rosjanin odwrócił się w moją stronę. Było widać, że jest delikatnie zdenerwowany. Rozglądał się po okolicy i próbował dostrzec ruch.

– Idziemy. Trzeba zniknąć z tego blokowiska – oznajmił po chwili nasłuchu i obserwacji.

Doskoczyliśmy do kolejnego budynku. Z pustych okiennic i ogołoconych do cna mieszkań, bił nieprzyjemny, nawet jak na te upały, chłód. Zdawałoby się, że czeka tam sama śmierć, która swoim lodowatym oddechem zamraża wszystkie pozostałości po ludziach, którzy kiedyś tu mieszkali. Wydawało się, że oni po prostu zniknęli. Nigdzie nie było widać ciał ani żadnych pozostałości po istocie żywej. Jedynie przedmioty, którymi się otaczali, walały się po podłogach, zapadających się z czasem budynków. Do niektórych wdzierały się rośliny i zwierzęta, inne stały puste jakby ktoś wciąż w nich mieszkał, ale w tych zimnych pomieszczeniach nie było żadnej żywej duszy. Może obserwowało nas coś z innego świata?

– Są tu demony? – zapytałem.

– Przeważnie tak. Ostatnio włóczą się wszędzie, ale to nie wygląda mi na jednego z nich.

Obiekt 12 Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz