Wartownicy byli bardzo podejrzliwi, pomimo tego, iż ów komendant zapewnił ich, że z naszej strony nie ma powodu do obaw. Z tego, co napomknął Andriej, ostatnio znowu mieli na pieńku z Prześladowcami, którzy próbowali zrobić podkop pod peronem. Sytuacja była więc bardzo napięta i doprawdy godne szacunku były nerwy strażnika, który nas zatrzymał. Zasadniczo strzelali bez ostrzeżenia, do każdego, kto przyszedł z południa. Musieli zapewne rozpoznać Rosjanina i najwidoczniej mu ufali, no, a przynajmniej porucznik, który tu dowodził. Zastanawiało mnie, jak często się ze sobą kontaktowali i jak wiele wiedzieli Kolejarze o IGW, o ile w ogóle coś wiedzieli.
Wpuszczono nas wąskim przejściem najeżonym wystającymi prętami zbrojeniowymi, kawałkami blachy i drutu żyletkowego. W niskiej wnęce znajdowały się pancerne drzwi zespawane z kilkunastu warstw stalowych płyt. Zaraz za nimi otwarł się podziemny przedsionek z kilkoma otworami strzelniczymi. Z jednego ulokowanego centralnie na wprost pierwszego włazu, wychylała się schowana w cieniu lufa erkaemu, za którą błyszczały oczy strzelca.
Grupa strażników z pistoletami maszynowymi zaczęła nas przeszukiwać i omal nie dostała zawału, gdy tylko Andriej otwarł torbę.
– Panowie, na spokojnie. Przyprowadźcie porucznika Krasinieckiego. Bardzo dobrze się znamy – zagaił.
– Porucznik nam mówił, że możemy wam ufać i wpuścić do środka, ale widzę, że wy macie tutaj pieprzony arsenał! Co to za broń, skąd ją macie i po cholerę wam tyle gnatów! – Podoficer warty wyraźnie był zdenerwowany takim obrotem spraw. – Wy chcecie jakiś kraj podbić?!
– Jak przyjdzie komendant, to wszystko mu wyjaśnimy.
– Akurat! Ile tego jeszcze macie? Wszystko zostaje w przedsionku, inaczej możecie zawracać, a wtedy warta nie będzie już tak przychylna.
Sytuacja zaczynała się zaogniać. Żołnierze zgromadzeni przy włazie zaczęli się coraz bardziej niepokoić, a sam Andriej nawet nie myślał o tym, aby oddać tak niebezpieczną broń byle strażnikom. Jej utrata mogła uniemożliwić powstrzymanie Instytutu.
– Dobra. Zrobimy tak – zaczął Andriej. – Rozumiem, że boicie się o bezpieczeństwo, chociaż nie raz do was przychodziłem i porucznik bardzo dobrze mnie zna...
– Ciebie może i tak, ale ich na pewno nie. – Podoficer był uparty. Po jego twarzy było widać, że miał za sobą niejedną bitwę i najpewniej pamięta jeszcze czasy sprzed Armagedonu.
– Przyprowadź go tutaj – zaproponował.
– No chyba jeszcze mnie nie poparzyło! – Kapsel aż kipiał ze złości i już chciał się brać do tego, aby nas wyrzucić.
– Niech stanie za oknem strzelniczym, choćby za tym karabinem. Muszę z nim pomówić.
– Takiego wała – Brzdęknął bezpiecznik Glauberyta. Nastia już chciała się wtrącić, ale ich powstrzymałem:
– Chcecie się pozabijać o byle gówno? Macie mało problemów? Jakbyśmy chcieli coś zrobić, to już byśmy zrobili. Panowie, mamy wielką wojnę na horyzoncie.
– Niby przeciw komu? – zapytał zbulwersowany wartownik.
– Właśnie dlatego tu przyszliśmy – dodał za mnie Andriej.
– Dobra. Powiedzcie, o co chodzi, to was wpuścimy.
– Nie uwierzycie nam – oznajmiłem.
– To dlaczego porucznik miałby?
– Bo porucznik widział więcej niż wy – odparł Rosjanin, w sposób taki tajemniczy i mocny, że podoficer aż się wzdrygnął na te słowa.
Wtedy otwarł się właz wewnętrzny, jak się okazało wyjęty z niemalże zabytkowego BWP 1, a za nim wychynął niski adiutant w krzywo nałożonym berecie.
CZYTASZ
Obiekt 12 Tom I
Science Fiction„I oto ujrzałem go; Pana piekła i raju na bramie wszystkich światów stojącego, a wokół głowy jego, jaśniała czerwień z krwi grzeszników" Tomasz to ostatnia osoba, która przemierza cmentarz ludzkiej cywilizacji i potrafi jeszcze dostrzec dobro, jedno...