Rozdział 39

812 126 118
                                    

Boże, chroń Mistrza






Siedział w jednej z drewnianych ławek, przysłuchując się pięknym brzmieniom organów. Doprawdy, Severus miał ogromny talent. Zdążył na sam początek mszy, toteż posłusznie wziął w niej udział. Wierzył w Boga, jednakże od wielu lat nie miał czasu na praktykę religijną, czy pracę duchową nad sobą. Nie mniej jednak, z wielkim szacunkiem podchodził do sprawowania wszelkiego kultu.

Ojciec George koncelebrował liturgię wraz ze starszym, siwym księdzem, który niezmiernie mu zaimponował. Mimo swojego sędziwego wieku, i zauważalnego trudu, nawet podczas stania, klęczał, kiedy było to konieczne, bez żadnego marudzenia oddawał należną cześć Barankowi podczas przeistoczenia, czy po zakończeniu mszy adorował Jezusa w Najświętszym Sakramencie w osobistej modlitwie.

Kiedy melodyjne dźwięki organów ustały, Levente odczekał chwilę, aby reszta mugoli opuściła świątynię. Po kilku minutach z zakrystii wyszedł ksiądz George i sprawiał wrażenie, jakby kogoś szukał wzrokiem. Levente wstał i uniósł lekko dłoń ku górze, aby go dostrzegł, po czym poszedł w jego stronę, pamiętając, aby na środku kościoła uklęknąć przed ołtarzem.

- Szczęść Boże. - przywitał się ojciec, podając mu rękę.

- Szczęść Boże. - odparł Levente, ściskając jego dłoń i uśmiechając się przyjaźnie.

- Zawsze po mszy idę po Severusa, kiedy wierni opuszczą świątynię. Nie chce rozgłosu, czy rozpoznawalności.

- Och, tak. Severus jest znany ze swojej dbałości o prywatność. Jak wam się tutaj spędzało czas? Mam nadzieję, że nasz pan organista nie był zbyt marudny.

- Nie, skądże. - zaśmiał się kapłan. - Między Bogiem a prawdą, to bardzo go polubiłem.

- Cieszę się. - odparł szczerze. - Żałuję, że w takich okolicznościach, ale... Chciałbym księdzu bardzo podziękować za swego rodzaju opiekę nad Severusem. Mam u księdza dług.

- Chłopcze, dajże spokój. - powiedział kapłan z wyraźnym rozbawieniem. - Pomoc to moja pasja i powołanie. Nie masz mi za co dziękować, to była sama przyjemność. Jedyne, czego mi żal, to to, że musimy się pożegnać. - dodał, uśmiechając się smutno. - Chyba się z nim zżyłem.

- Mieliśmy ogromne szczęście, że Severus trafił na prawdziwego kapłana z sercem i powołaniem.

Ksiądz westchnął ciężko i rozejrzał się dookoła.

- Chyba wszyscy wyszli. Pójdę po Severusa i usiądziemy na chwilę na plebanii, jeśli macie czas.

- Bardzo chętnie.

George skinął mu głową i poszedł na chór po Severusa, a następnie cała trójka udała się do pokoju dla gości na plebanii. Czarodzieje zajęli miejsca naprzeciwko siebie a w centrum stołu, pomiędzy nimi, usiadł duchowny, podając herbatę i świeży sernik.

- Mogę o coś spytać? - zaczął ojciec, z lekką niepewnością, patrząc na Starka.

- Oczywiście.

- Jakie są szanse, że Severus... Że nie zamkną go w więzieniu? - odparł drżącym głosem.

Levente otarł usta chusteczką, wyprostował się nieco i odchrząknął. Z powagą poparzył na Severusa i duchownego.

- Mamy w wymiarze sprawiedliwości pewnych znajomych, którzy mogą być przydatni. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby Severus odzyskał dobre imię, na które zasługuje.

ProcesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz