Rozdział 44

898 120 229
                                    

 Od dawna już wiem







Siedział zapatrzony przed siebie z ponurym wyrazem twarzy. Łokcie wparł na stole, a brodę na dłoniach. Kobieta, krzątająca się przed nim przy blacie kuchennym coś do niego mówiła i żywo gestykulowała, jednak on w ogóle jej nie słuchał. Zmierzwił rudą czuprynę i przetarł twarz dłońmi, wzdychając ciężko, kiedy nagle poczuł uderzenie ściereczką w ramię. Przeniósł zdziwione spojrzenie na kobietę.

- Ron, mówię do ciebie. Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytała Padma z wyrzutem, łapiąc się pod boki. Ubrana była w żółtą sukienkę i czarny, lekko pobrudzony mąką fartuszek.

- Tak szczerze, to nie. - odparł ze zrezygnowaniem. - Wybacz no, po prostu się zamyśliłem. - dodał, leniwie mieszając łyżeczką herbatę, która nieco już ostygła, utkwiwszy w niej wzrok.

- Wiesz, co o tym wszystkim sądzę. - żachnęła się, krzyżując ręce na piersiach.

- No wiem, wiem. - mruknął od niechcenia. - Ale co, jeśli ona sobie kogoś znajdzie? Przecież nie o to mi chodzi.

- Taka przerwa dobrze wam zrobi. Może sytuacja nieco się oczyści i wrócicie do siebie szybciej, niż myślisz, bo jak na razie, jest źle.

- Skoro nie potrafię z nią gadać, to może w końcu powinienem zachować się jak facet? - warknął, wstając gwałtownie.

Ron odwrócił się tyłem do Padmy, wkładając ręce do kieszeni spodni i zaciskając szczękę.

- Mam tego serdecznie dość. - kontynuował nieco ściszonym głosem. - Zresztą, sama widzisz, jak to wygląda. Ja przypominam nieudacznika, a ona tak utonęła w pracy i obowiązkach, że w ogóle nie ma dla mnie czasu.

- Ron, nie jesteś nieudacznikiem...

- A przestań, Padma. - przerwał jej stanowczo. - Zamiast wielkim Aurorem, jestem zwykłym sklepikarzem. Hermiona za rok będzie kimś, a ja? Czy ja do niej pasuję? Czy dla mnie w ogóle jest miejsce w jej świecie?

- Weź się w garść. Nie możesz jej też do końca winić. - powiedziała, próbując go nieco uspokoić. - Spójrz na Harry'ego i swoją siostrę, też nie spędzają ze sobą zbyt dużo czasu. Zwłaszcza teraz, kiedy wyjechała do Walii.

- Ginny chociaż odpisuje Harry'emu na listy, ja muszę mieć wyjątkowe szczęście, by dostać odpowiedź. Zresztą, co ty porównujesz? - zironizował, ściągając brwi. - Oni za sobą tęsknią, myślą o sobie. A my? A ona?

- Wiesz, jak wymagająca jest jej praca, szczególnie na początku, kiedy musi ugruntować swoją pozycję i tak naprawdę udowodnić wszystkim, że się nadaje.

- Nie zmienia to faktu, że nie ma nic, co by mogło scalić naszą relację. Przynajmniej na razie. Każde z nas poszło w swoją stronę i coraz bardziej się oddalamy. Może nie wyglądam, ale serio mnie to wkurza i męczy.

- Wiem. - szepnęła, kładąc mu rękę na ramieniu. - Dlatego ci poradziłam, żebyście zrobili sobie przerwę, uporządkowali w głowach, czy można to uratować. Dali sobie trochę czasu.

Ron odwrócił się, wbijając wzrok w podłogę, po czym wyminął dziewczynę i usiadł ponownie przy stole.

- Umówiliśmy się na dzisiejszy wieczór, więc zobaczymy, co będzie. O ile w ogóle przyjdzie.

ProcesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz