Dokąd może udać się mężczyzna?
Hermiona nie miała pojęcia, kiedy dosłownie uciekł jej miesiąc życia. Po sprawie profesora, na przełomie października i listopada miała tyle pracy, że niekiedy nie wiedziała, w co włożyć ręce. To był jej pierwszy okres przedświąteczny w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów i wręcz tonęła w papierach, jednak poniekąd ją to cieszyło. Nie myślała o Ronaldzie, problemach w sferze uczuciowej oraz o tym, że być może wiedziała, gdzie zaszył się profesor Snape. Tak już miała, że gdy pewne sprawy ją przytłaczały, wolała zagłuszać jakieś nieprzyjemności czy niepowodzenia pracą. Znalezienie sobie zajęcia mocno absorbującego czas i zaangażowanie, stanowiło podstawę tej swoistej terapii, która przez lata niemal bezbłędnie się sprawdzała w trudnych momentach.
Kiedy wydawało jej się, że doszła do rozwiązania rebusu Mistrza, chciała niemalże natychmiast sprawdzić, czy miała rację, jednak rzeczywistość dopadła ją jeszcze szybciej niż rozwikłanie tej całej, pogmatwanej zagadki, z jaką zostawił ją profesor. Nie było absolutnie mowy o jakichś niepoważnych podróżach w środku największego obłożenia pracą, czy chociaż wzięcia jednego dnia wolnego. Choć bardzo ją korciło sprawdzenie pewnego miejsca, to jednak wiedziała, że byłoby to wysoce niestosowne i nieodpowiednie. Musiała więc przez cały miesiąc mocno pracować nad cierpliwością, której zawsze jej brakowało. Nienawidziła czekać, zwłaszcza, gdy była czymś bardzo zaintrygowana i podekscytowana.
Gdy nadszedł grudzień, na ulicach zaczął się powoli pojawiać pierwszy śnieg. Hermiona przepadała za tą niepowtarzalną, białą aurą, która zawsze wywoływała w niej wewnętrzny spokój, nie ważne, co działo się w jej życiu. Spacery wśród białego puchu niezmiennie ją wyciszały i niezawodnie, chociaż na moment, odłączały jej myślenie, pozwalając jej znaleźć chwile spokoju i odprężenia. To właśnie w zaciszne, zimowe wieczory, przychodziły jej do głowy najlepsze rozwiązania, czy wyjścia z niekiedy trudnych sytuacji. Również i tym razem czuła, że to będzie jej miesiąc.
Był późny wieczór, gdy Hermiona kończyła układać akta w swoim biurze. Lubiła porządek i była zdania, że wśród tak poważnych dokumentów musiała panować idealna harmonia. Gdy tak segregowała alfabetycznie opasłe, ledwo zamykające się teczki, usłyszała cichutkie pukanie do drzwi, więc pośpiesznie zamknęła szufladę i zaprosiła gościa do środka. Podeszła do swojego biurka i oniemiała, widząc, kto zaszczycił ją swoją obecnością.
- Dobry wieczór, panno Granger.
Starsza czarownica o siwo-brązowych włosach spiętych w kok spojrzała swymi czarnymi oczami z powagą na lekko zaskoczoną Hermionę. Panna Granger skinęła jej uprzejmie głową i gestem ręki zaprosiła do zajęcia miejsca na przeciwko niej.
- Dobry wieczór, pani dyrektor. - odparła, a kobieta wygładziła na sobie szmaragdową szatę. - W czym mogę pomóc?
- Panno Granger, przejdę od razu do sedna, aby nie zajmować pani czasu. - zaczęła McGonagall rzeczowo. - Przychodzę, aby dowiedzieć się, czy ma pani jakieś informacje odnośnie profesora Snape'a? Byłam już w tej sprawie u pana Pottera, jednak nie zdołałam nic ustalić, natomiast polecił mi odwiedzić panią. Po waszej rozprawie kompletnie się rozpłynął.
Hermiona westchnęła, uśmiechając się cierpko. Nie miała pewności, czy poprawnie rozszyfrowała zagadkę Mistrza oraz, czy on w ogóle by sobie życzył, aby zakłócać jego spokój. Postanowiła więc grać na zwłokę, mając nadzieję dowiedzieć się również, skąd taka nagła potrzeba u profesor McGonagall.
CZYTASZ
Proces
FanficPo wojnie Złota Trójka staje w obliczu nowych wyzwań oraz istotnych dla ich dorosłego życia decyzji. Będą musieli odnaleźć się w na pozór bezpiecznej rzeczywistości oraz wybrać, w którą stronę pójdzie każde z nich. Severus Snape w tajemniczych okol...