Rozdział 16

1.1K 133 126
                                    

Uciekinier





Szedł o lasce nieco kulejąc pustymi, zapuszczonymi uliczkami brudnego miasteczka Cokeworth. Pogoda była deszczowa i wietrzna, a na domiar złego gęsta mgła panująca wokół nadawała temu chłodnemu wieczorowi iście mroczną aurę. Na ulicach nie było żywego ducha zapewne przez to, że ulewa trwała w najlepsze od kilku godzin. Słychać było jedynie miarowy szum padającego deszczu odbijającego się od asfaltu czy budynków, złowrogi świst wiatru, który podwiewał i unosił w górę opadłe z drzew liście, oraz cichy stukot laski Mistrza. Mijał nieśpiesznie i ze szpiegowską gracją kolejne, mroczne uliczki, bacznie rozglądając się dookoła. Nagle zauważył postać nadchodzącą z naprzeciwka. Był to mężczyzna w średnim wieku, idący pod parasolem, odziany w szary, elegancki płaszcz oraz melonik na głowie. Snape przystanął na chodniku obok ślepej uliczki, rozejrzał się uważnie dookoła, aby upewnić się, że nikt nie zagląda na ulicę przez okna domów, bądź nie nadchodzi z innych stron, a następnie zaczął udawać, że wiąże buta. Kiedy przechodzień znalazł się nieco bliżej Severusa, ten wstał i podszedł do mężczyzny, który lekko wzdrygnął się na jego widok.

- Pan wybaczy, że niepokoję. - zaczął Mistrz głębokim, niskim głosem, na co mężczyzna przystanął, patrząc na niego z rezerwą. - Ale czy wie pan może, w którą stronę na dworzec kolejowy? - spytał, siląc się na uprzejmy ton.

- W tamtą. - odparł starszy mężczyzna i odwrócił się tyłem do Severusa, chcąc wyjaśnić mu dokładniej drogę. - Musi pan pójść prosto, a następnie... - urwał, kiedy poczuł ucisk na krtani.

Snape jedną ręką zatkał usta i nos mężczyzny, a drugą przycisnął mu laskę do szyi. Całą swoją siłą pociągnął go w głąb ślepej, ciemnej uliczki. Mężczyzna upuścił parasol i próbował się wyrywać, wierzgać, kopać, starał się krzyczeć, jednak z każdą kolejną sekundą jego opór stawał się daremny, gdyż dusił się coraz bardziej. Kiedy jego nieprzytomne ciało osunęło się do stóp Mistrza, ten natychmiast sprawdził puls mężczyzny. Upewniwszy się, że przechodzień jedynie zemdlał, Snape zaczął przeszukiwać jego płaszcz i spodnie. W wewnętrznej kieszeni płaszcza znalazł portfel, z którego wyjął wszystkie pieniądze i schował do swojego surduta. Postanowił zabrać również na wszelki wypadek jego dowód tożsamości, który znalazł w jednej z kieszeni portfela. Spojrzał na dokument, który należał do George'a Daviesa i schował go głęboko do kieszeni swoich spodni. Urwał mężczyźnie kilka włosów z głowy, wyjął z aktówki foliowy woreczek, do której wsadził czarne kosmyki i schował je z powrotem do torby. W spodniach Daviesa znalazł również scyzoryk, toteż zabrał go uznając, że również może być przydatny. Przez moment zastanowił się czy nie rzucić na mężczyznę Oblivate, jednak uznał, że alarmowanie Ministerstwa o swojej magicznej aktywności w obecnej sytuacji byłoby ryzykowne i wysoce nieodpowiedzialne. Ułożył więc przechodnia w pozycji siedzącej i oparł go o kontener na śmieci, po czym, jak gdyby nigdy nic, ostrożnie wychylił się zza rogu i upewniwszy się o braku intruzów w pobliżu, poszedł w kierunku dworca kolejowego w Cokeworth, doskonale wiedząc, gdzie się znajdował.

Znalazłszy się na miejscu, podszedł do zapuszczonej, odrapanej budki stojącej na jedynym peronie dworca i widząc na niej napis ''kasa", zakupił bilet kolejowy do Londynu. Starsza kobieta, która sprzedawała bilety bardzo niechętnie wydała Snape'owi resztę ze stu funtów, ponieważ jak się okazało, nie miał drobniejszych banknotów. Mistrz spojrzał na wielki, zardzewiały i brudny zegar stojący obok kasy i z ulgą stwierdził, że jego pociąg stał właśnie na stacji oraz miał odjechać za pół godziny. Wszedł do środka i szybko odnalazł swój przedział. Opadł ze zmęczeniem na odrapane, brudne siedzenie i położył aktówkę na kolanach. Nie zdejmował kaptura, gdyż nie miał pewności, czy ktoś na trasie się do niego nie dosiądzie. Owinął się szczelnie płaszczem, gdyż zmoczony deszczem potwornie zmarzł, zsunął niżej kaptur, aby nie było widać jego twarzy i kładąc ręce na aktówce, przymknął zmęczone powieki, jednak pilnował się, aby nie usnąć. Musiał być czujny. Wybrał Londyn na swój pierwszy przystanek z banalnie prostej przyczyny. Nikt by się tego po nim nie spodziewał. Było powszechnie wiadomym, że Severus nienawidził zgiełku i tłoku, więc gdyby ktoś go szukał pomyślałby, że Snape prędzej ukryłby się w małej, nikomu nieznanej mieścinie, niż w dużym mieście. Dodatkowo, nie miał pewności, jak Stark zareaguje na jego nieobecność, gdyż mógłby równie dobrze pomyśleć, że ktoś go porwał. Uznał więc, że najlepszym wyjściem z sytuacji będzie wręcz zatopienie się w Londyńskim tłumie, a tempo, z jakim żyło to miasto, powinno skutecznie utrudnić poszukiwania. Chciał być nieuchwytny niczym Druzgotek w wielkim oceanie.

ProcesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz