Kamień milowy
Wieczorem następnego dnia, Severus oczekiwał na przybycie swoich obrońców. Miał co do nich pewne podejrzenia, jednakże w duszy wznosił modły, aby okazały się one fałszywe. Siedział w ciszy wraz ze Starkiem w salonie, spokojnie pijąc czarną kawę. Zastanawiało go jedynie, że od pewnego czasu obraz Albusa był zupełnie pusty.
Usłyszawszy dzwonek do drzwi, Levente wstał machinalnie z fotela i szybkim krokiem poszedł w kierunku wejścia, aby powitać gości. Gdy wrócił do salonu, Mistrz Eliksirów uniósł kpiarsko brew ku górze, widząc, kto zaszczycił go swoją obecnością, jednak w duszy aż kipiał z wściekłości.
- Profesorze Snape. - skinął mu uprzejmie głową, lekko zmieszany.
- Od kiedy nazywasz mnie profesorem, Potter? - zironizował, odwracając głowę w drugą stronę.
Harry spojrzał błagalnie na Starka i westchnął ciężko. Nie wiedział, co powinien zrobić, ani jak się zachować. Ta sytuacja była dla niego kompletnie nowa i niezmiernie dziwna. Zawsze nim gardził, wręcz go nienawidził, jednakże, gdy niespełna rok temu, zobaczył jego wspomnienia, wszystko bezpowrotnie się zmieniło. Nie mniej jednak wiedział, że jakiekolwiek nawiązanie rozmowy będzie dla ich dwójki bardzo trudne, a Harry nawet nie wiedział, jak zacząć.
- Mogę zwracać się po prostu per pan, jeśli to nam jakoś ułatwi zadanie. - powiedział po chwili.
- Mało ci sławy, Potter? - spytał z kpiną. - Chcesz zostać zapamiętany nie tylko, jako Wielki Wybraniec, lecz również heroiczny obrońca tego zdrajcy, Snape'a?
- Nie mam zamiaru udawać, że nic się nie zmieniło w moim podejściu do pana. - zaczął Harry z powagą. - Owszem, przez lata panem gardziłem. Nienawidziłem pana, zresztą z serdeczną i nieskrywaną wzajemnością. Jednakże, z mojej strony wszystko się zmieniło w momencie, kiedy ujrzałem pana wspomnienia. Nie będę pana nie wiadomo jak uwielbiał, czy próbował udawać pana przyjaciela, ale po prostu pana zrozumiałem. Zobaczyłem, ile musiał pan przejść i wycierpieć nie dla mnie, ale dla niej... mojej mamy. - kontynuował, a Snape na wspomnienie o Lily przeniósł na niego mordercze spojrzenie. - I właśnie dlatego należy się panu szacunek.
Harry podszedł do niego i ze zdeterminowaniem wymalowanym na twarzy wyciągnął w jego stronę rękę w geście pojednania.
- Wiem, że z wyglądu jestem do niego bardzo podobny, ale... Nie jestem taki, jak mój ojciec.
Snape wstał i spojrzał z góry na poważną minę Pottera, po czym prychnął z pogardą. Przez moment jednak ujrzał w jego oczach iskierki, które niegdyś widział u Lily. Mierzył go przez chwilę badawczym spojrzeniem, a następnie zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał i uścisnął dłoń Harry'ego. Twarz młodego Pottera od razu złagodniała, po czym uśmiechnął się szeroko, czując, jakby zrzucił ogromny ciężar z barków.
- Nie traktuj tego jako rozejm, a jedynie chwilowe zawieszenie broni. - warknął, posyłając mu znudzone spojrzenie.
- Oczywiście, sir. - zironizował, wciąż szczerząc się głupawo.
- Skoro już doszło do spektakularnego pojednania, godnego pierwszej strony w Proroku, to możemy w końcu wziąć się do pracy. - zaczął Stark z wyczuwalną ironią, jednak przerwał mu dzwonek do drzwi. Levente popatrzył na Harry'ego ostro. - Właśnie dlatego prosiłem, abyście przyszli razem, nienawidzę, kiedy mi się przerywa. - warknął, po czym poszedł w kierunku wejścia.
CZYTASZ
Proces
FanficPo wojnie Złota Trójka staje w obliczu nowych wyzwań oraz istotnych dla ich dorosłego życia decyzji. Będą musieli odnaleźć się w na pozór bezpiecznej rzeczywistości oraz wybrać, w którą stronę pójdzie każde z nich. Severus Snape w tajemniczych okol...