Quid pro Quo
Ponownie czekała na niego w salonie, ponieważ musiał skończyć pracę w laboratorium. Chciała spróbować znaleźć tę książkę, którą jakiś czas temu w dziwnych okolicznościach odebrał jej profesor Stark, jednakże blondwłosy czarodziej kręcił się tamtego wieczora po Spinner's End, toteż nawet nie miała jak ruszyć się z miejsca, bez zauważenia. Czuła jednak, że ta książka była czymś ważnym, co mogłoby wiele wyjaśnić w tej całej, pokręconej sytuacji i niecierpliwie oczekiwała momentu, w którym udałoby jej się nieco rozejrzeć po domu. Zastanawiała się, czy powinna o tym porozmawiać z profesorem Snapem, jednak obawiała się, że uznałby ją za przewrażliwioną histeryczkę. Póki nie miała pewności, że było to coś ważnego, wolała nie zawracać mu głowy i zająć się sprawami większej wagi.
Z rozmyślania wyrwał ją szelest nieśmiertelnych szat Mistrza, kiedy szybkim krokiem wszedł do salonu i zajął miejsce w fotelu naprzeciwko niej. Z lekkim zawstydzeniem zauważyła, iż jego kilkudniowy zarost z każdym, kolejnym spotkaniem powiększał się i pomyślała, że jeżeli w najbliższych dniach się nie ogoli, będzie znów miał gęstą brodę, jak wtedy, gdy wpadli na siebie w Australii. Na samą myśl o ich pierwszym spotkaniu, z niewiadomych przyczyn zrobiło jej się cieplej. Nie wiedząc również dlaczego, przyjrzała mu się z zaciekawieniem i dziwnym błyskiem w oku, wodząc enigmatycznie wzrokiem po jego ostrych rysach twarzy. Doprawdy, miał niezwykle zaznaczoną żuchwę i wydatne kości policzkowe. Zawsze podobał jej się taki typ urody. Nie, żeby miała Snape'a za urodziwego, po prostu miał bardzo osobliwe i rzadkie proporcje twarzy. Zresztą, według niej, każdy typ urody coś w sobie miał, ale jego był kompletnie dziwny, inny, a przez to niezwykle intrygujący. Z pewnością mogłaby go nazwać ciekawie brzydkim mężczyzną.
- Skończyła pani? - doszło do jej uszu sardoniczne warknięcie, zniecierpliwionego, jej brakiem reakcji Snape'a, który przyglądał jej się badawczo, mrużąc oczy.
- Jeszcze nawet nie zaczęłam... - szepnęła, niczym wyrwana z letargu, zanim zdążyła przemyśleć swoje słowa. Szybko jednak się zreflektowała. - Z panem rozmawiać.
- To akurat zdążyłem zauważyć. Może zechce się pani ze mną podzieli, cóż tak doszczętnie panią rozproszyło? - odparł jadowitym tonem, nie kryjąc złośliwego rozbawienia.
- Jest wiele spraw, które obecnie zaprzątają moją głowę, lecz nie sądzę, aby było to istotą naszego spotkania. - wybrnęła gładko, przechodząc do rzeczy i wyjmując jednocześnie akta z torby. - Zacznijmy od spraw podstawowych...
Snape puścił mimo uszu jej niekontrolowany słowotok, którym właśnie go osaczyła, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę, iż od dłuższego czasu jej wzrok nadal spoczywał na jego brodzie.
Czyżby panna Granger posiadała jakiś niegrzeczny fetysz? - pomyślał, czując mdłości.
Zanotował w umyśle, aby czym prędzej się ogolić. Choć lubił schować swoją twarz pod zarostem, to jednak za nic nie chciałby stać się obiektem czyichś niestosownych fantazji. Zwłaszcza młodych Gryfonek. Na samą myśl aż wzdrygnął się z obrzydzenia.
- Wystarczy. - powiedział po chwili, unosząc dłoń ku górze, aby wreszcie zakończyć jej irytującą paplaninę. - Analizując nasze spotkania, doszedłem do wniosku, że musimy zmienić ich formę.
CZYTASZ
Proces
FanfictionPo wojnie Złota Trójka staje w obliczu nowych wyzwań oraz istotnych dla ich dorosłego życia decyzji. Będą musieli odnaleźć się w na pozór bezpiecznej rzeczywistości oraz wybrać, w którą stronę pójdzie każde z nich. Severus Snape w tajemniczych okol...