Rozdział 17

1.1K 128 135
                                    

Sekrety braci





To był wyjątkowo trudny i nużący dzień dla profesora Starka. Najpierw pierwszoroczni Gryfoni kompletnie zdemolowali jego klasę, wypuszczając z klatek chochliki, następnie musiał gonić trzeciorocznego Puchona, który uciekał przez pół Hogwartu przed boginem w postaci akromantuli, a na koniec dnia był zmuszony interweniować w sprawie bójki w Pokoju Życzeń, gdyż czwartoroczny Gryfon oraz Ślizgon postanowili się przekonać, który z nich był wystarczająco godnym, aby zabiegać o względy trzeciorocznej Krukonki. Ze zdenerwowaniem, mrucząc inwektywy pod nosem, aportował się do kryjówki na Spinner's End, aby jak co wieczór podać Severusowi kolejne eliksiry i wykonać niezbędne badania. Zadrżał, kiedy dotknął klamki drzwi wejściowych, gdyż natychmiast wyczuł, że coś zdecydowanie było nie tak, jak powinno. Otworzył zamaszyście drzwi i wyjął różdżkę, mrucząc pod nosem Lumos. Zrobił kilka ostrożnych kroków w głąb salonu i poczuł uporczywą gulę w gardle, kiedy tuż przy schodach zauważył ogromną, szkarłatną kałużę zaschniętej krwi oraz brudną balustradę. Czerwone krople prowadziły do łazienki, toteż poszedł za nimi, spodziewając się najgorszego. Jakież było jego zdziwienie, kiedy zobaczył kompletnie puste pomieszczenie. Szybkim krokiem wszedł na górę do sypialni Mistrza i poczuł, jak jego żołądek splata się w supeł widząc puste, pozostawione w nieładzie łóżko. Był przerażony, ale jednocześnie wściekły. Sprawdził dokładnie każdy zakamarek domu, jednak nigdzie nie znalazł Severusa. Opadł na kanapę w salonie, lekko się trzęsąc ze zdenerwowania, opuścił głowę do kolan i okrył ją rękami, a następnie przywołał Albusa do jego obrazu. Dyrektor spiął się nieco, widząc jego stan.

- Coś się stało, mój drogi? - spytał Dumbledore, nieco zmieszany jego zachowaniem.

- Gdzie... - wychrypiał, dysząc ciężko. - do cholery byłeś?! - warknął, patrząc na niego ostro.

- Chyba nie do końca rozumiem, o co chodzi, spróbuj się uspokoić. - nalegał Albus, jednak atmosfera jeszcze bardziej zgęstniała.

- Miałeś go pilnować... Tylko tyle od ciebie chciałem! - wykrzyczał Stark. - Jeśli coś mu się stanie, ty będziesz temu winien! Zresztą, nie pierwszy raz...

- Co z Severusem? - spytał poważnie z lekkim strachem w głosie.

- Wiedziałbym, gdybyś raczył siedzieć w swoim obrazie tak, jak ustaliliśmy. - wysyczał, mierząc różdżką w obraz. - Masz niesamowite szczęście, że nie żyjesz.

- Levente, opanuj się i powiedz spokojnie, co się stało.

- Kiedy ja byłem w szkole, a ty powinieneś mieć oko na Spinner's End, stało się coś, czego obawiałem się już bardzo długo. Mamy dwa wyjścia, albo Severus sam uciekł, na co w obecnej sytuacji niezmiernie liczę, albo, co gorsza, ktoś go porwał. - odparł, ukrywając twarz w dłoniach i wzdychając ciężko.

- Musisz go natychmiast odnaleźć, jego stan...

- Czy ty uważasz, że ja tego nie wiem?! Co według ciebie mam niby zrobić? Może zgłosić jego zaginięcie do Ministerstwa? - niemal wypluł ostatnie zdanie, po czym prychnął pogardliwie. - Myślisz, że znajdę go w ciągu jednej nocy? Będę musiał powiedzieć o tym McGonagall...

- Nie przejmuj się Minervą, na pewno zrozumie. - próbował go uspokoić. - Może powinieneś poprosić Harry'ego o pomoc?

- Och, jasne! - warknął. - I będziemy ryzykować Shackleboltem? Świetny pomysł. - zironizował i przewrócił oczami. - To oczywiste, że Ministerstwo zaraz dorobi nam ogon. Doprawdy, Albusie, za chwilę pomyślę, że twój obraz projektował jakiś idiota.

ProcesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz