Rozdział 4

1.4K 159 133
                                    

Niedomówienia


"Professor Severus Snape, with his long black cape
Head of Slytherin, house of the snake
And half blood prince Professor of defense
Potions master at Hogwarts
He's not a pleasant man, and he seems like he's bad
Picking on Harry Potter in front of the class and
Though they debate, he would do what it takes
To protect this place, he's Severus Snape..."



Levente zamarł w bezruchu. W sypialni panował półmrok, ale mężczyzna doskonale poznał osobę, która zaszczyciła go swoją obecnością. W oczach Starka pojawiła się panika i przerażenie, serce mocniej zabiło, kilka kropel potu spłynęło z jego czoła na podłogę, odbijając się echem. Przełknął głośno ślinę i delikatnie sięgnął lewą ręką do kieszeni surduta, szukając różdżki. A plan był dobry... Tylko wykonanie jak zwykle kiepskie. - pomyślał, ganiąc się w myślach za nieostrożność. Zerknął na leżącego na łóżku Severusa, aby upewnić się, że nic mu się nie stało i z ulgą stwierdził, że oddycha, a kołdra, którą mu poprawiał przed wyjściem została nietknięta.

Czarownica mierząca różdżką w blondwłosego mężczyznę oddychała szybko, jakby maskowała szok i zdenerwowanie, a jej ręka lekko drżała. Z wysoko upiętego koka wychodziło kilka pasm siwych włosów na sędziwą, nieco pomarszczoną, bladą twarz. Usta miała wąskie i mocno zaciśnięte a nozdrza rozszerzone, głęboko nabierające powietrza do płuc. Ubrana była w szmaragdową szatę a na jej nosie znajdowały się okulary połówki. Zmierzyła zszokowanym spojrzeniem młodszego czarodzieja i powoli opuściła różdżkę, nadal jednak trzymając ją pewnie w dłoni. Levente na jej gest puścił różdżkę, którą trzymał za trzon w kieszeni i wyjął pustą dłoń, aby okazać bezbronność i pokojowe zamiary.

- Co... - zaczęła łamiącym się głosem, prawie szepcząc. - ...to ma znaczyć?! - dodała, a jej szeroko otwarte, przerażone oczy wodziły od ciała Snape'a, leżącego w łóżku, aż do Starka stojącego w progu sypialni.

- Przejdźmy do salonu. - odparł krótko i gestem rąk zaprosił ją do opuszczenia pokoju.
Czarownica raptownie uniosła różdżkę w górę, celując prosto w głowę Starka.

- Prowadź. - syknęła, a Levente popatrzył na nią ostro i odwrócił się na pięcie. Zszedł po schodach, cały czas czując, że starsza kobieta mierzy różdżką w tył jego głowy. Szybko minął niewielki korytarz i dotarłszy do salonu, odwrócił się raptownie w stronę kobiety. Jej różdżka prawie wbiła mu się w czoło.

- Proszę, niech pani spocznie. Napije się pani kawy? - spytał, jednocześnie wskazując jej miejsce na kanapie. - W prawdzie nie ma tutaj zbyt wielkiego porządku, ale rozumie pani... życie kawalera...

- Proszę sobie darować tę... kurtuazję. - syknęła. - Żądam wyjaśnień.

- Ach, kochana pani dyrektor, raczej ja powinienem na to nalegać. - odparł z przekąsem, siadając w fotelu z gracją. - Wtargnęła pani do nieswojego domu i nic nie wyjaśniając, celuje pani różdżką w byłego ucznia. - zironizował i zacmokał, po czym założył nogę na nogę i ułożył dłonie w wieżyczkę. - Mógłbym poczuć się urażony lub odnieść wrażenie, że chciała mi pani zrobić jakąś krzywdę. - dodał, świdrując ją spojrzeniem szarych oczu, w których pojawiła się tajemnicza nutka czerwieni.

- Widzę, że subtelne zmienianie tematu nadal jest pańską silną stroną, ale tym razem się panu to nie uda. - warknęła. - Daję panu ostatnią szansę na wyjaśnienia, w przeciwnym razie niezwłocznie powiadomię ministerstwo.

ProcesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz