Epilog

1.7K 91 46
                                    

Trzy lata później...

Ally

-Fred niczego nie widzę.- Powiedziałam będąc lekko zirytowana jego zachowaniem.

-Cicho siedź tak ma być.

-Jak się wywalimy to to będzie twoja wina.

Miałam zasłonięte oczy i nic nie widziałam ale poczułam jak mój mąż przekręca oczami i lekko wzdycha.

Tak.

Dobrze słyszeliście.

Mój mąż.

Wojna skończyła się trzy lata temu. Wygraliśmy i wszyscy przeżyli (co uznałam za duży cud zważywszy na to jak blisko było nam do przegranej). Życie toczyło się od tamtej pory spokojnie. Po bitwie zajęliśmy się odbudowywaniem całej społeczności czarodziei, zaczynając od odbudowy Hogwartu który ucierpiał najbardziej w czasie całej zawieruchy. Fred oświadczył mi się rok później- zdecydowaliśmy że nie chcemy się śpieszyć (nadal było mi strasznie głupio że tak go okłamałam z tym naszyjnikiem, ale chyba mi to wybaczył). Niedługo później z resztą wzięliśmy ślub. Sklep Freda i Georga rozrósł się o kilka innych filii na całym świecie i powodziło się nam naprawdę dobrze. Zdecydowałam także o zostaniu lekarzem i przeszłam szybki kurs- moje talenty lecznicze okazały się bardzo pomocne. O i przefarbowałam moje włosy na brąz, tak jak obiecałam.

Moi rodzice się pogodzili.

Znaczy pogodzili się to zbyt dużo powiedziane.

Okazało się że po prostu wpadli (tak moi czterdziestoletni rodzice zaliczyli wpadkę) i okazało się że kolejne dziecko w cudowny sposób połączyło ich i postanowili wziąć ślub. Maja była właśnie w połowie czasu do połogu i z tego co udało się mi i Plejone ustalić naszymi czarami to był chłopiec.

Będę mieć małego brata.

Kochane.

Marlene i George przeprowadzili się z Pokątnej rok temu i zamieszkali z małą Eve niedaleko Muszelki. Mała już zaczynała objawiać pierwsze oznaki jej magicznych zdolności więc mieli oni nie mało roboty z nią.

Pewnie zapytacie co stało się z małym Adrienem HighGroovem którego uratowałam w czasie bitwy.

Cóż to jest historia na inny czas ale możecie być pewni że zapewniliśmy mu dobra opiekę po tym jak jego starszy brat będący jego opiekunem zginął w czasie bitwy.

Reszcie też powodziło się dobrze.

Wszystko w końcu było dobrze, pierwszy raz od wielu wielu lat.

-Już prawie jesteśmy.- Głos Freda wyrwał mnie z zamyślenia i chwilę później ściągnął on ręce z moich oczu.- TADAM!

Zamrugałam przyzwyczajając się do światła i spojrzałam na obraz przede mną.

Byliśmy właśnie gdzieś w szkockich górach w małym miasteczku czarodziei z tego co udało mi się wywnioskować ale to nie to mnie najbardziej zaskoczyło.

Zaskoczył mnie ogromny dom w góralskim stylu z drewnianymi kolumnami i dużym ogródkiem który stał przede mną.

-Ostatnio rozmawialiśmy dużo o kupnie domu i przeprowadzeniu się z Pokątnej.- Zaczął Fred za moimi plecami.- Zawsze lubiłaś szkocki klimat więc pomyślałem że ci się spodoba. Nie kupiłem go jeszcze ale powiedz tylko słowo.

Odwróciłam się w jego stronę całkiem zszokowana.

-Jesteś szalony?

-Spodziewałem się że powiesz że jestem kochany i romantyczny ale okej to też się sprawdza.- Zaśmiał się.- Chcesz zobaczyć go w środku?

Pleiad.- Fred Weasley. |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz