Rozdział 10

2.6K 140 38
                                    

-Cholera.- Mruknęła Ally kiedy po raz kolejny prawie skręciła sobie kostkę.

Ten dzień naprawdę zaczął się źle.

Najpierw wstała niewyspana i lekko spóźniona przez co nie zdążyła sobie dobrze pojeść na śniadanie. Dodatkowo droga na Mistrzostwa była strasznie długa a akurat dzisiaj musiało w Anglii świecić słońce.

-Dasz rady.- Zaśmiała się Ginny.- Tato ile jeszcze?

-Prawie tam jesteśmy.- Odparł Arthur patrząc na zegarek.

Chwilę później na horyzoncie pojawiła się sylwetka jakiegoś mężczyzny.

-Amosie!- Krzyknął Weasley i przywitał się z nowo przybyłym.

-To wszystko twoje dzieci?- Spytał Amos.

-Tylko te rude.- Zaśmiał się Arthur.- To Harry, Hermiona, Marlene i Ally.

Wszyscy powiedzieli głośne dzień dobry.

-A twój syn gdzie?- Kontynuował rozmowę Weasley kiedy ktoś spadł z nieba.

Dosłownie.

-Dzień dobry.- Powiedział brunet którego Ally dobrze znała.

-Cedric.- Nastąpiły kolejne przywitania.

Puchon gdy podszedł do brunetki mocno ją przytulił na co Hermiona, Ginny i Marlene rzuciły sobie znaczące spojrzenia.

-Jak tam młoda?- Zapytał Cedric kiedy w końcu ruszyli dalej.

-Nie nazywaj mnie tak.- Mruknęła Ally.

-Okej.- Brunet kiwnął głową.- Jak tam Alkione?

Dziewczyna popatrzyła na niego morderczym wzrokiem i lekko uderzyła go torbą.

-Dobra, dobra już nie będę.- Zaśmiał się.

W tym samym czasie kilka metrów za nimi jeden ciekawski rudzielec wgapiał w parę swoje brązowe oczy.

-Jak nie mrugniesz to ci gałki oczne wypadną.- Powiedział George patrząc na brata.

-Myślisz że są razem?- Zapytał Fred.

-Oczywiście że nie.- Bliźniak przekręcił oczami.- Ally pomagała mu poderwać Cho Chang.

-Co jak to?- Weasley spojrzał zdziwiony na brunetkę.

-Wiedziałbyś gdybyś nie spędzał tyle czasu z Angeliną.- Mruknął George.- Mówiła mi to jakieś siedem miesięcy temu.

Zaskoczenie nie omijało Freda aż do momentu kiedy świstoklikiem przenieśli się na łąkę. Oczywiście wszyscy wylądowali na ziemi oprócz trzech najstarszych osób w całej ich ekipie.

Rudzielec od razu poderwał się widząc że Ally leży kilka kroków od niego ale niestety dotarł tam w tym samym czasie co Cedric.

Ally leżała pomiędzy dwoma chłopakami którzy rzucali sobie poirytowane spojrzenia i wyciągali do niej rękę żeby pomóc jej wstać.

 -Dziękuję chłopcy.- Powiedziała gryfonka.- Ale nie jestem damą w opałach.

Zaraz po tych słowach wstała o własnych siłach, otrzepała jeansy z ziemi i z wielkim uśmiechem ruszyła do śmiejących się kilka metrów dalej dziewczyn które przybiły jej piątkę.

W tym samym czasie Cedric razem z Fredem patrzyli zaskoczeni na całą sytuację. Kiedy otrząsnęli się z szoku bez słowa odwrócili się od siebie.

Chwilę później wszyscy byli w swoich namiotach i ogarniali się do wieczornego meczu.

Marlene spojrzała na bliźniaków którzy trzymali w rękach jakieś pieniądze i rozmawiali przyciszonymi głosami.

Pleiad.- Fred Weasley. |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz