Rozdział 64

1.1K 88 23
                                    

Fred czuł jakby dla niego skończył się świat. 

Jak przez mgłę pamiętał co działo się po zniknięciu dziewczyny. Ktoś coś mówił, ktoś do niego podszedł ale on tylko patrzył się w miejsce gdzie jeszcze kilka sekund temu ona tam stała. 

I teraz jej nie było. 

Następne dni także były zamazane. 

Fred nie pamiętał co robił, co jadł, nawet nie pamiętał czy w ogóle spał.

Kilka razy tylko spotkał się z Syriuszem który częstował go zapasami alkoholowymi z Grimmauld Place ale zawsze po tych spotkaniach oprócz ogromnego bólu w  klatce piersiowej dochodził jeszcze ból głowy. 

Black z pewnością cierpiał tak samo jak on, a może nawet i bardziej biorąc pod uwagę że został ograbiony z przywileju wychowania brunetki. 

I teraz ponownie ją stracił. 

Podczas tych spotkań mężczyźni nie wiele rozmawiali czując że ich sytuacja mówi sama za siebie i jedynie raczyli się alkoholem od czasu do czasu wymieniając tylko rodzaj trunku. 

Marlene która na swoje barki przejęła ciężar pilnowania ich nie mogła patrzeć jak obydwoje się staczają ale poszukiwania które zaraz po zabraniu Ally przez śmierciożerców rozpoczął Moody nic nie dawały. 

Jej siostra przepadła jak kamień w wodę i jeżeli jeszcze żyła to zapewne była więziona w jednym z obskurnych więzień. 

Tak minął im pierwszy miesiąc. 

Pewnego dnia jednak Fred który właśnie wrócił do swojego mieszkania Pokątnej po kilkudniowej libacji z Syriuszem odblokował jedno wspomnienie. 

Jedno bardzo ważne wspomnienie. 

Bliźniak nie szczędząc czasu znalazł swoją ciężarną przyszłą bratową która właśnie chowała wyprawkę dla dziecka w szafach i od razu zadał nurtujące go pytanie. 

-Ally zanim ją...- Zaczął.- Zabrali, powiedziała coś o... Dziedzictwie Salazara Slytherina. 

Blondynka która trzymała w dłoniach różowe body westchnęła i spojrzała na niego zrezygnowanym wzrokiem. 

-Nie ja powinnam ci to opowiedzieć.- Odparła. 

-Proszę. 

Widząc w jakim stanie był chłopak dziewczyna opowiedziała mu wszystko czego sama dowiedziała się od swojej siostry. 

Wszystko o jej mocach oraz o Dziedzictwie Slytherina. 

Fred był zaskoczony. 

Ale prawda z ust Marlene wcale mu nie pomogła, a wręcz jeszcze tylko powiększyła dziurę która powstała po zniknięciu jego ukochanej. 

I tak minął następny miesiąc. 

Bez żadnych nowych wieści o dziewczynie ani o Golden Trio. 

Ciche wesele Georga i Marlene rudzielec także pamiętał jak przez mgłę. Był szczęśliwy ze szczęścia swojego bliźniaka który był dla niego dużym wsparciem w tych okropnych czasach ale w głowie nadal miał obraz Ally. 

Cała ceremonia przypominała mu tylko o feralnym weselu Billa i Fleur na którym jego życie się zawaliło. 

Mimo to pojawił się na ślubie jako drużba ale nie mógł ukryć swojego niezadowolenia kiedy druhną Marlene została Fleur. 

To powinna być Ally. 

Po kolejnych dwóch miesiącach nadal nie było wzmianki o brunetce i każdy członek Zakonu Feniksa zaczął tracić już nadzieję. 

Poszukiwania nie dały prawie żadnych rezultatów i odezwały się głosy których Weasley obawiał się najbardziej. 

Fred nie chciał nawet słyszeć o tym że Ally może już nie żyć dlatego na jednym z zebrań Zakonu kiedy został poruszony temat zaprzestania poszukiwań wyszedł z niego cały nabuzowany. 

Ally żyła. 

I nie potrzebował do tego jej umiejętności przewidywania żeby to wiedzieć. 

Po tamtym spotkaniu zdecydował że sam będzie kontynuował poszukiwania ale one nic nie dały. 

Nie mógł zaszarżować przecież na tych zimnokrwistych zabójców sam ale bardzo chętnie próbował złapać chociaż jednego i jakoś wymusić na nim prawdę.  

Otrzeźwienie przyszło wtedy kiedy on i Marlene zostali na chwilę sami na w mieszkaniu na Pokątnej. 

Blondynka chciała przemówić mu do rozsądku żeby przestał narażać się poszukiwaniami śmierciożerców i trochę się wtedy pokłócili.

-NIE TYLKO TY STRACIŁEŚ OSOBĘ KTÓRĄ KOCHAŁEŚ FRED!- Krzyczała blondynka.- JA STRACIŁAM SIOSTRĘ. DRUGĄ POŁOWĘ MNIE.  

A później ona zaczęła rodzić. Fred czuł straszne poczucie winy że stało się to przez niego i ledwo zdołał zawieźć swoją bratową do szpitala, a później powiadomić Georga. 

Mimo kilku godzin stresu i poczucia winy wszystko skończyło się dobrze. 

I Ally miała rację. 

Marlene urodziła śliczną dziewczynkę.  

Ciemne oczy dziewczynki przypominały jemu na myśl tylko jedną osobę ale kiedy wziął dziewczynkę po raz pierwszy na ręce od razu się w niej zakochał.

-Chciałbym żebyś został jej ojcem chrzestnym.- Powiedział do niego George tego dnia.

Fred od razu się zgodził. 

-A jak ją nazwaliście?

Marlene rzuciła spojrzenie swojemu mężowi. 

-Zdecydowaliśmy że nazwiemy ją Evelynn.- Powiedziała w końcu.- Dokładnie tak jak...

-Syriusz nazywał Ally.- Przerwał jej bliźniak w którego oczach znowu pojawiły się łzy.- Wspaniały wybór. 

Pojawienie się małej Evelynn w życiu wszystkich było płomykiem nadziei na lepsze jutro i każdy czerpał przyjemność z przebywaniem ze skocznym niemowlakiem. Szczególnie jej wujek któremu dziecko pomagało odciągnąć myśli od nadal zaginionej dziewczyny. 

Wtedy także Fred zadecydował że zejdzie z głowy świeżo upieczonym rodzicom i został przyjęty przez Fleur i Billa do ich nowego domu. 

Morski klimat dobrze mu zrobił jednak postać Ally trwała przy nim niczym duch.  

Sprawie nie pomagało klekotanie Francuzki która zniknięciem swojej koleżanki była tak przejęta że musiała mówić o tym codziennie. Ani Fred, ani Bill już nawet nie próbowali jej powstrzymać przed słowotokiem wiedząc że i tak nic im to nie da. 

Tak minęło kilka następnych miesięcy.

Fred szukał sobie zajęcia i razem z Thomasem i Lee założyli radio które na wzór prasy podziemnej rozpuszczało informacje o tym co się działo w świecie czarodziejów. 

To dawało mu poczucie że jednak coś robi i skutecznie odciągało jego myśli. 

Zaczął się właśnie luty kiedy razem z dwójką mężczyzn planowali kolejną audycję. 

Chłopak stał przy oknie i wysłuchiwał wywodów Fleur o tym że kolor zasłon nie pasuje do koloru narzuty. Thomas i Lee trochę się spóźniali ale wiedział że gryfoni mieli do tego tendencję więc spokojnie pij kawę i wpatrywał się w wejście do Muszelki. 

Parę minut później rzeczywiście na plaży pojawiły się dwie postaci. 

Ale to nie był ani Thomas, ani Lee. 


Pleiad.- Fred Weasley. |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz