Nie można zaprzeczać prawdzie, świat jest tylko dla wybranych. Taki okrutny pozwalając by niejedni cierpieli. By krew spłynęła po ich twarzach lub rękach. By ból rozrywał ich dusze od środka. Za to myśli tłoczą się i rosną, szepczą nam do ucha, a czasami krzykiem rozrywają czaszkę. Potem tańczą, tańczą w rytmie śmierci. Pukają do naszych drzwi, przypominają kim jesteśmy lub całkowicie wymazują to z pamięci. Ah, czemuż ten świat nie jest dla wszystkich? Czyż nie jesteśmy wszyscy tacy sami? Dlaczego niektórzy czuliby się lepiej gdzie indziej? Gdzieś w niebie, na samym krańcu? Więc może po prostu pozwólcie naszym aniołom odlecieć.
Co o tym sądzicie? Jakieś przemyślenia?