Obrazy krwi prześladują mnie w świetle dnia. Patrzą z rozkoszą, jak złe myśli przepełniają mój umysł. Nakręcają mnie, bym robił rzeczy, których tak bardzo nie chcę. A raczej nie chciałem. Teraz jest mi to obojętne. Tak jak całe moje życie.
Myślę czasami, czy nie lepiej by było to skończyć. Cały ból minąłby, a ja w końcu mógłbym odpocząć od prześladujących mnie wizji przeszłości. Od krwi na rękach, od odgłosu wybuchów. Miałbym spokój.
Jednak w ciemnym tunelu obrazy mojej krwi przestają mnie prześladować. Teraz tylko stoją i patrzą, myślą, kiedy pojawi się światło. Wypatrują końca.
A ja?
Czekam razem z nimi.
Diagnozy z matmy są niebezpieczne