🅘🅘

346 14 5
                                    

Zaparkowałem samochód i wysiadłem z niego spoglądając na drewniany budynek, stojący kilka metrów przede mną. Siedziby wampirów porozrzucane były po całym kraju w najbardziej strategicznym miejscach. Od czasu zawarcia pokoju z wilkołakami postawiono ich więcej w lasach i ich okolicach. Chociaż nie było ich też jakoś bardzo dużo. Wampiry musiały uważać na swoje działania. Głównie dlatego, że nasz pokój był dosyć kruchy. I bano się, że niektóre działania mogą zostać odebrana jako wypowiedzenie wojny, a tego nie chciano. Po wielu wiekach wojen wszyscy mieli ich już serdecznie dosyć. Wreszcie nastał pokój i każdy chciał się nim cieszyć.

Ruszyłam przed siebie, poprawiaj czarny płaszcz. Było dosyć zimno. Nastał grudzień a co za tym idzie końcówka semestru w akademii wilkołaków. Toni była na czwartym roku Nico na piątym. Oboje jakoś dawali sobie radę, a ja musiałem przyznać, że podziwiałem ich wytrwałość. I chociaż za nimi tęskniłem, nie cieszyłem się na ich powrót. Wiedziałem, że będą zadawać pytania. Dużo pytań, na które nie byłem gotowy. I których usłyszeć nie chciałem. Jednak teraz nie mogłem o tym myśleć. Musiałem skupić się na pracy. Tak to zawsze najlepsze rozwiązanie.

Kilka wampirów minęła mnie, kłaniając się lekko. Byłem raczej przyzwyczajony do tego zachowania. I chociaż na początku było to trochę dziwnie, w końcu przywykłem. I zrozumiałem, że powtarzanie każdemu po kolei, że nie musi się kłaniać, jest kompletnie bez sensu.

Podszedłem do drzwi, a młoda wampirzyca mi je otworzyła. Miała czarne włosy z białymi pasemkami, które od razu rzuciły mi się w oczy. Miała pełne usta, w których na środku znajdował się kolczyk i durze czarne oczy, które tylko dodawały jej uroku. Zgrabny nos różniej zdobił kolczyk. I muszę przyznać, że bardzo jej to pasowało. Zawsze podobali mi się kolczyki i tatuaże u kobiet. Taki odważny styl zawsze przyciągał moją uwagę. Dlatego by nie wyszło, że gapie się na nią niczym największy wariat
uśmiechnąłem się do niej szeroko, co ta od razu odwzajemniła.

Wszedłem do budynku i ruszyłem przez długi korytarz. Chciałem szybko znaleźć się w gabinecie przywódcy jednostki. Musiałem omówić z nim parę spraw i przejrzeć papiery. Jednak kiedy dotarłem do gabinetu, okazało się, że drzwi są otwarte a pomieszczenie było kompletnie puste. Zdziwiony szybko je opuściłem i ruszyłem dalej by odnaleźć wampira. Musiał tutaj być ktoś, kto dowodził. Takie były zasady. A za ich złamanie groziła surowa kara.

Kiedy usłyszałem głośne śmiechy, ruszyłem w ich kierunku. I tak dotarłem do pokoju dziennego, gdzie grupa wampirów rozmawiała z kimś kogoś spotkać się kompletnie nie spodziewałem.

Jego ciemnobrązowe włosy zaczesane były do tyłu i wyglądały doprawdy nienagannie. Jakby spędził na układaniu ich długie godziny. Skóra mężczyzny wydawała się jeszcze bledsza, a jego tęczówki promieniały jeszcze mocniejszą zielenią i pewnością siebie niż kilka lat temu. Wyglądał cholernie dobrze. Jego rysy twarzy się zmieniły. Miał dwadzieścia cztery lata i wyglądał znacznie dojrzalej.

- Filip. - Wypaliłem, jakbym chciał upewnić się, że to na pewno on.

- Kurwa Eliot. - Rzucił jakby dopiero teraz mnie zauważył. - Jak dobrze zobaczyć starego przyjaciela.

Czy byliśmy przyjaciółmi? Nie miałem pojęcia. To znaczy swego czasu trzymaliśmy się razem, jednak tylko ze względu na wspólnych przyjaciół. I jego uwielbienie względem mojej bliźniaczki. Jednak nigdy nie byliśmy jakoś szczególnie blisko. Sam nawet nie wiem dlaczego.

- I nawzajem. - Odpowiedziałem, nie umiejąc wymyślić nic bardziej ambitnego. - Kiedy wróciłeś do Anglii? - Spytałem nieco niepewnie, podchodząc nieco bliżej niego. Ręce schowałem do kieszeni płaszcza, nie mając pojęcia co z nimi zrobić.

- Wczoraj wieczorem. Stwierdziłem, że mimo wszystko nieco tęsknię za tym krajem i chciałem odwiedzić matkę. - Wyjaśnił skupiając na mnie całą swoją uwagę co nieco mnie speszyło. - A ty co tutaj robisz?

- Kontroluje tę placówkę... Wiesz, dziedziczę stanowisko po dziadku więc się szkole. - Wyjaśniłem, jakby mógł zapomnieć. Bo w sumie mógł, skoro nigdy nie byłem nikim szczególnie istotnym w jego życiu.

- Ach no tak. Patrząc na Toni, łatwo można zapomnieć, że posiadacie szlacheckie korzenie. - Stwierdził, a ja w sumie musiałem przyznać mu rację. - No cóż, ja muszę już lecieć. Jednak powinniśmy koniecznie się jeszcze spotkać.

- Tak zdecydowanie. - Oznajmiłem, niewiele myśląc. W ogóle mój mózg stwierdził, że odmówi mi jakiejkolwiek współpracy, co było cholernie dziwne. - Oby już niedługo. - Dodałem czując silną potrzebę, by to powiedzieć.

- Postaram się. - Zapewnił i ominął mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu. Była to tylko krótka chwila jednak moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.

Odprowadziłem Filipa wzrokiem do wyjścia. Stałem tak chwilę wpatrując się w drzwi, za którymi zniknął wampir. Szczerze nie miałem pojęcia, co to było. Jeszcze nigdy rozmowa z nikim nie sprawiła, że brakowało mi słów a mój mózg stwierdził, że czas na chwilę odpoczynku. To było dziwne. Tak samo, jak ta niewytłumaczalna radość z jego przyjazdu. Chyba nawet powrót mojej bliźniaczki, którą widywałem naprawdę rzadko nie cieszył mnie tak bardzo, jak powrót Filipa. A jak już zauważyłem nigdy nie był mi jakoś szczególnie bliski.

- Czy mógłbym w czymś pomóc? - Z dziwnego osłupienia wyrwał mnie męski głos. Spojrzałem na wampir który był tutejszym przywódca i skinąłem głową, starając się odnaleźć język w gębie.

- Yhm tak... Miałby kilka pytań i chciałby zobaczyć dokumentację. - Wpaliłem w końcu jakoś ogarniając własnym umysł.

- Oczywiście. Zapraszam za mną. - Oświadczył i ominął mnie ruszając korytarzem zapewne do swojego gabinetu.

Ruszyłam, za nim nic nie mówiąc. Na razie nie ufałem sam sobie i powiedzenie czegokolwiek mogłoby bardzo źle się skończyć. Co mi się stało? Naprawdę nie miałem pojęcia. Przecież to był tylko Filip. Król wampirów i przy okazji najlepszy przyjaciel mojej durnej siostry, który wyglądał doprawdy zabójczo w czarnym garniturze szytym na miarę, który doskonale podkreślał jego sylwetkę... Czekaj co?

- Z jakiego okresu czasu chce Pan zobaczyć dokumentacje? - Spytał mężczyzna, wchodząc do swojego gabinetu.

- Ostatniego miesiąca... Działo się tutaj coś podejrzanego? - Dopytałem, zdejmując z rąk skórzane rękawiczki. W środku było na tyle gorąco, bym nie musiał ich nosić.

- Problemy z łowcami. Czyli klasyka ostatnich miesięcy. - Wyjaśnił wyciągając odpowiedni segregator.

Łowcy ostatnio dawali nam popalić. A ja miałem osobistą potrzebę by ich wszystkich wyzabijać. Potrzeba zemsty wypełniała mnie od środka. Czułem, że tylko ona przyniesie mi upragniony spokój. Bo nic innego nie było w stanie tego zrobić. Jak bardzo bym się nie starał.

- Przejrzę to w domu i w najbliższym czasie wam to oddam. - Obiecałem, zabierając segregator. - Do następnego.

Wyszedłem z budynku, w którym nie chciałem zostawać. Z jakiegoś powodu czułem się tam tak wyjątkowo nie swojo.

Wsiadłem do samochodu i rzuciłem papiery na siedzenie pasażera. Odpaliłem samochód i ruszyłem do chyba aktualnie najbardziej znienawidzonego przeze mnie miejsca. Do mojego domu...

Z okazji miesiąca dumy chciałabym wszystkim osoba nie heteo życzyć żebyście byli akceptowani przez społeczeństwo i najbliższe sobie osoby. I byście przede wszystkim mogli być dumni z tego kim jesteście

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz