🅧🅧🅘🅥

160 12 2
                                    

Spojrzałem na stary budynek, którego adres przyszedł na telefon Filipa. Posiadłość stała na środku dosłownie niczego. Jak się okazało, łowcy lubili takie miejsca. Osamotnione w środku lasu. Co w zasadzie nikogo nie powinno dziwić. Takie miejsca sprzyjały im ze względu na to, czym się zajmowali.

Wziąłem głęboki wdech w pełni świadomy tego, jak głupio postępuje. Jednak nie byłem aż tak szalony, jak wszystkim się wydawało. Wziąłem ze sobą ludzi. Zawodowców od brudnej roboty. A jak można było się domyślić, na tym opierało się nasza polityka. Dużo przemocy i wyjątkowo mało mówienia i podpisywania. Łapówki rzadko się zdarzały jednak płatne morderstwa lub pobicia już dużo częściej. Dlatego zawodowców od brudnej roboty miał w zasadzie każdy. A ci byli dostępny od ręki.

Kiedy dostałem sygnał, ruszyłem w stronę domu. Wyważyłem drzwi i ruszyłem korytarzem w stronę schodów, które miały prowadzić do piwnicy. Wcześniej moi ludzie sprawdzili ten budynek. Co prawda nie miałem pojęcia skąd mieli jego plany, jednak wolałem nie wiedzieć. Jakoś szczególnie mnie to nie obchodziło. Chciałem tylko dotrzeć do celu. Który był prosty. Zemsta na ludziach, którzy odebrali mi żonę.

Nad głową piętro wyżej usłyszałem strzały. Moi ludzie musieli już zabrać się za robotę. Jednak kompletnie to zignorowałem. Zszedłem powoli po schodach, wyostrzając słuch. Ruszyłem powoli przed siebie. I od razu uderzyły mnie wspomnienia z nagrania. To było dokładnie to samo miejsce. To samo krzesło stojące przed ścianą która już najwyraźniej na trwałe była ubrudzona krwią.

Moje oczy zmieniły kolor. Teraz nie poczułem tego, co oglądając nagranie. Nie czułem rozpaczy i smutku. Jedynie palącą złość. Taką, której nie dało się zdusić a jedynie rozładować. Najlepiej na facetach z nagrania.

Usłyszałem kroki za plecami. Odwróciłem się i spojrzałem na faceta, który trzymał broń. I może odrobina szczęścia a może pecha wyglądał jak ten z nagrania. Co prawda nie mogłem być pewien czy to ten sam człowiek. Jednak wyglądał jak on i to mi w pełni wystarczyło.

Uniósłem ręce, przyglądając się mężczyźnie. Nie miałem pojęcia, dlaczego nie strzelił. Może liczył na kolejną egzekucję przed kamerami. Możliwe, że to go kręci. Ludzie lubią dziwne rzeczy.

Kiedy facet podszedł wytraciłem mu broń. Wziąłem mocny zamach, a mężczyzna zrobił kilka kroków w tył. Wyjął zza paska nóż. Rzucił się na mnie i spróbował wbić ostrze w moje ramię. Złapałem jego nadgarstek. Ten jednak okazał się silniejszy, niż się wydawało. A może to tylko ja nie byłem w formie po tym wszystkim, co się stało.

I wtedy do faceta dołączył ktoś inny. Przyłożył broń do mojej głowy. Odepchnąłem od siebie faceta z nożem. Jednak ten z bronią nadal za mną stał, a ja nie miałem zbyt wiele możliwości.

- Słaby jak na wampira. - Stwierdził, przyciskając lufę do mojej głosy. - Zwykle walczycie lepiej. Co jest nie tak z tobą? Wyrzutek, który chciał coś udowodnić? Oklepana historia. - Mruknął, kładąc dłoń na moim ramieniu.

Drugi facet podniósł się z ziemi wyciągają z zza paska spodni kajdanki. Zapewne chciał mnie przykuć do krzesła. I wykonać na mnie egzekucje. No i koniecznie ją nagrać. Nie mam pojęcia, w jakim celu to robili. Jednak zwarzywszy na to, że kamera nadal tam stała pewnie robili to często. Czyli było to coś istotnego.

Nagle ręka mężczyzny zniknęła. Odwróciłem się raptownie i zobaczyłem mężczyznę leżącego pod ścianą. Nim coś powiedziałem, zająłem się mężczyzna z kajdankami. Złapałem jego głowę i skręciłem mu kark.

Spojrzałem na Filipa, który poprawiaj marynarkę. Patrzył na mnie spod byka, na co skrzywiłem się lekko. To zdecydowania nie był mój dzień.

- Jesteś głupszy, niż wyglądasz. - Stwierdził, krzyżując ramiona na piersi.

- Masz ty w ogóle inne ubrania niż garnitury? - Spytałem, na co ten posłał mi mordercze spojrzenie. - O co ci chodzi Filip? Myślałem, że po tym, co ci powiedziałem, nie zechcesz się już zaangażować.

- Mówię, jesteś idiotą. - Powtórzył, rozpinając kilka pierwszych guzików koszuli. - Słuchaj Elio. Możesz mówić, co chcesz. Wyżywać się na mnie i dawać mi do zrozumienia, że nie dasz nam szansy. Jednak to nigdy nie zmieni tego, że mi na tobie zależy. I nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - Zapewnił, a ja stałem i wpatrywałem się w niego jak kompletny wariat. - I przestań zachowywać się jak pieprzony egoista. Pomyślałeś w ogóle co by się stało, gdybyś zginął? Jak czuliby się Twoi rodzice, rodzeństwo, dzieci i reszta rodziny?

- Chcesz wiedzieć, dlaczego to zrobiłem? - Spytałem, jednak nie dałem mu czasu na udzielenie odpowiedzi. - Bo po pierwsze potrzebuje tej zemsty. Nie ważne czy to mi pomoże, czy nie. Nie mogę spać po nocach z myślą, że osoby, które ją skrzywdziły, tak po prostu sobie żyją. Po drugie i tak czuje się ciężarek. Nikt na mnie nie polega, bo nie może więc kogo obeszłaby moja śmierć?

- Może twoją zapłakaną siostrę, która zadzwoniła do mnie po tym, jak przez telefon powiedziałeś jej, że najchętniej strzeliłbyś sobie w łeb. Może Twoi rodzice, którzy bardzo cię kochają. Może twoich synów, którzy zasłużyliby poznać ojca nie tylko z opowieści innych. I dziadka, który w pełni na tobie poleca i w ten dziwny pokręcony sposób chciałby ci pomóc. - Stwierdził podenerwowany, wpatrując się we mnie ze złością.

- Toni do ciebie dzwoniła? - Dopytałem zszokowany. - Czekaj... To było niedługo przed twoim przyjazdem.

- Tak. Dlatego przyjechałem. - Wyznał, wkładając dłonie do kieszeni spodni. - Nie planowałem, że to tak się skończy. Jednak nie pozwolę, być się zabił lub pozwolił na to komuś innemu.

- Więc mi pomóż. Bo bez kilku trupów stąd nie wyjdę. - Stwierdziłem, stanowczo podnosząc nóż z ziemi. Wbiłem go w szyję faceta od broni i spojrzałem na wampira.

- Przypomnij mi, w którym fragmencie kazałem Ci stąd wyjść? - Poprosił, podwijając rękawy koszuli.

Odwróciłam się napięcie i niewiele myśląc, ruszyłem przed siebie. Znalazłem się w długim korytarzu, przez który ruszyłem. Szybko znalazł się w nim łowca, który się na mnie rzucił. Pchnąłem go na ścianę, łapiąc mu kark. Nagle poczułem ostrze wbijane w moje ciało. Podniosłem szybko rękę i złapałem nadgarstek kobiety, przyciągając ją do siebie. Wbiłem kły w jej ciało, wypijając z niej krew. Kiedy skończyłem puściłem łowczynię, a jej ciało padło na ziemię.

By ułatwić sobie pracę, wyjąłem broń zza paska kobiety. Zastrzeliłem dwóch kolejnych łowców. Czułem, że to, co się tutaj działo było kompletną masakrą. Po której będzie masa sprzątania. Jednak tym się nie przejmowałem. To był problem dnia jutrzejszego.

Rzuciłem broń w bok odwracając się, by spojrzeć na Filipa, który szedł kilka metrów za mną. Nic nie mówiąc, wróciłem na górę licząc, że znajdę tam jeszcze kilku przeciwników.

Nie ma to, jak dobra zemsta.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz