🅧🅥

180 13 19
                                    

Zapukałem do drzwi niewielkiego domu. Znajdował się na skraju lasu w częściowym odosobnieniu. Budynek wykonany był z drewna i wydawał się bardziej domem wakacyjnym jak do stałego mieszkania. Zrobiłem krok w tył poprawiając rękawy koszuli, które podwinąłem do łokci. Po chwili drzwi się otworzyły i wyszła przez nie Amida. Jej włosy pozostały rozpuszczone. Na sobie miała ciemne szerokie spodnie i obcisłą koszulkę. No stopach miała buty sportowe a w uszach duże kolczyki koła.

- Hej Eliot. Dobrze cię wiedzieć. - Przyznała, zamykając drzwi domu.

- Ciebie też dobrze widzieć. - Mruknęłem, kierując się z nią do bramki. - Więc... Tutaj mieszkasz? - Dopytałem w możliwie chyba najgłupszy sposób szukając pretekstu do zaczęcia rozmowy.

- Tak wiem. Jestem dziedziczką ogromnej fortuny, a mieszkam tutaj. - Mruknęła wskazując na domek. - Po prostu nie chciałam zostawać w posiadłości. Nienawidzę rodziców. Są wymagającymi, pozbawionymi ludziach odruchów snobami. Nie chcę być jak oni.

- Poniekąd rozumiem. Chociaż moi rodzice są całkiem spoko. - Przyznałem, wkładając dłonie do kieszeni spodni. - Lubisz swoją pracę? Może to głupie pytanie, ale słabi mnie już od oglądania skrzywionych ludzi, którzy cierpią egzystencjalne, katusze przychodząc do pracy.

- Rozumiem i to aż za dobrze. - Mruknęła, kiwając głową. - Ale tak lubię to. Chociaż jak można się domyślić, rodzice mnie w tym w ogóle nie wspierali. Woleli bym poszła na, studia i studiowała stare księgi. Chodziła w spódnicach do kolan i żakietach.

- Trochę przypominasz moją bliźniaczkę. - Zauważyłem, rozpinając kilka guzików w marynarce. Było podejrzanie ciepło jak na środek zimy.

- Serio? Jak ma na imię? - Dopytała, odgarniając włosy z twarzy.

- Antwanette, ale raczej, jeśli ją znasz, to kojarzysz ją jako Toni. - Wyjaśniłem, a ta zmarszczyła brwi. - Jest szalona i strasznie wkurzająca... I może troszkę psychopatyczna.

- Skąd kojarzę to imię... Jest hybrydą i królowa alf. - Zauważyła, klaskając w dłonie. - No tak kojarzę ją... Serio nie przypuszczałam, że jest wnuczką takiego sztywniaka. Zresztą ty też nie wyglądasz na sztywniaka... A może trochę.

- Nie jestem taki sztywny. Po prostu mam chujowy okres w życiu. - Przyznałem, spoglądając na nią kątem oka. - To cholernie przykra historia.

- Więc mi opowiedz. Może jestem obca jednak ponoć czasem łatwiej zwierzyć się komuś obcemu jak bliskiemu. Wiesz nie będę cię męczyć, bzdetami w stylu "będzie dobrze" i innym takim gównem. - Zauważyła, krzyżując ramiona na piersiach.

- Moja żona zmarła pół roku temu. A w zasadzie została zamordowana przez łowców. - Zacząłem nie bardzo wiedząc, jak ubrać to w słowa. - Cholernie ją kochałem. Mieliśmy razem dwóch synów i było nam dobrze. Było zajebiście i jak zawsze wszystko się zjebało. Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć... Jest mi chujowo... Nie umiem ruszyć dalej... Wszystko to jest boleśnie oczywiste.

- To, co powiem, też będzie cholernie oczywiste. - Stwierdziła, skupiając na mnie spojrzenie. - Trzeba się wypłakać i ruszyć dalej. Nie można tkwić dalej w miejscu i się nad sobą użalać. Nie powiem gówna w stylu będzie lepiej, bo będzie gorzej. Dopiero po czasie może zrobi się dobrze. I uwierz mi, szybciej zakochasz się drugi raz i dopiero to sprawi, że będzie lepiej, niż się z tym pogodzisz.

- Nie wiem, czy jeszcze kiedyś się zakocham. - Mruknęłem, przenosząc wzrok przed siebie.

- Mogę być wścibska? - Spytała, unosząc jedna brew.

- Pewnie. - Rzuciłem, wzruszając ramionami.

- Kochałeś kogoś przed...

- Blanką. Miała na imię Blanka. - Zdradziłem, zamyślając się na chwilę. - Nigdy o tym nie myślałem. Bo zawsze myślałem tylko o więzi. Nie przypuszczałem, że stracę kiedyś swoją przeznaczona i będę chciał układać życie z kimś innym.

- Ta więź to pułapka. Odbiera nam myślenie i rozleniwia. Bo wierzymy, że załatwi za nas wszystko. A to wcale nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. - Stwierdziła, na skinąłem głową.

- To nigdy nie jest tak łatwe. Zwłaszcza w mojej rodzinę... Moja siostra jest w separacji ze swoim przeznaczonym. A moja nie żyje. Rodzinne szczęście. - Mruknęłem, wzdychając cicho.

- Zawsze sprowadzasz temat do rozmowy o swojej bliźniaczce? - Spytała, na co zamyśliłem się po raz kolejny.

- Chyba tak... Mam problem. - Oznajmiłem, na co skinęła głową.

- Nie umiesz myśleć o sobie. - Zauważyła, na co otworzyłem usta, by zaprzeczyć jednak ostatecznie tego nie zrobiłem. - Pomyśl czasem tylko o sobie. Może pójdź z kimś na randkę... Lub się z kimś prześpij... Może to głupie, ale dopiero po stracie swojej przeznaczonej możesz poznawać własną seksualność.

- To znaczy? - Dopytałem nie bardzo rozumiejąc, o co może chodzić.

- Może jesteś innej orientacji, ale nigdy o tym nie myślałeś, bo czekałeś na swoją przeznaczoną. - Zauważyła, odgarniając włosy z twarzy. - Przemyśl to.

- Czemu akurat inna orientacja? - Dopytałem, na co ta uśmiechnęła się szeroko.

- Takie przeczucie... Nie patrz tak, bo wyglądasz, jakbym ci powiedziała, że cierpisz na śmiertelną chorobę. - Stwierdziła, cały czas się uśmiechając. - Jak ma na imię? - Spytała, a ja cały czas się w nią wpatrywałem. - Och cholera. To oczywiste, że masz wątpliwości, tylko ich do siebie nie dopuszczasz.

- Jestem w żałobie...

- Najpierw czekałeś na przeznaczoną, a teraz jesteś w żałobie za nią. Zawsze już tylko będziesz szukał wymówek, by nie przyznać przed sobą, że coś do niego czujesz? - Spytała, na co przewróciłem oczami. - Nie przewracaj oczami jak dziecko tylko przemyśl to, co Ci powiedziałam.

- Przemyśle, chociaż nic z tego nie będzie. - Zapewniłem, na co ta przewróciła oczami. - Opowiedz wreszcie coś o sobie.

- Jestem hetero, bo zawsze, kiedy poruszam ten temat, ludzie mnie o to pytają. Przeznaczony kopnął mnie w dupę. I nie wiem co jeszcze posiedzieć. Jestem nudną dosyć typową buntowniczką. - Stwierdziła, wzruszając ramionami. - Zjedzmy coś.

- Krew czy restauracja? - Dopytałem, na co ta skrzywiła się jakby nad czymś myślała.

- Chce krwi. Jestem głodna i dawno już jej nie piłam. Nie wiem, jak to się stało. - Stwierdziła, pokazując mi zęby. - A ty?

- Też dawno jej nie piłem. Mam ostatnio urwanie głowy. Poluje na łowców, próbuje nie stracić kontaktu z dziećmi i nie zabić Filipa za jego głupie tekstu. - Wyjaśniłem, poprawiając włosy.

- Filip? Król wampirów, który nigdy nie miał partnerki? Ten sam przystojny facet, który wygląda w garniturze, lepiej niż nie jeden model... Który zna twoją siostrę od dziecka?

- Czekaj skąd ty to wiesz? - Spytałem na co ta wzruszyła ramionami.

- Kiedyś Toni wraz ze swoją grupą treningową przyjechała na uczelnie, na której studiowałam... To znaczy zaczęłam, bo wyleciałam. Spędziłyśmy pół dnia, chowając się przed trenerem i opowiadając sobie o swoich życiach. - Wyjaśniła, poprawiając włosy.

- Co ci powiedziała o...

- Idziemy jeść. - Rzuciła, biegnąc przed siebie.

Przewróciłem oczami i zacząłem gonić dziewczynę naprawdę ciekawy tego, co Toni jej naopowiadała.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz