🅧🅧🅥🅘

160 13 2
                                    

Wszedłem do domu rodzinnego, od razu kierując się do kuchni. Wczorajszy dzień poświęciłem na pracę. Jednak dzisiaj, kiedy zostało tylko kilka dni do świąt, postanowiłem przyjechać do domu moich rodziców. Potrzebowałem kilku dni odpoczynku od tego wszystkiego. Chciałem spędzić trochę czasu z rodziną nie myśląc o wszystkim, co ostatnio się wydarzyło.

Spojrzałem na mamę która jak co roku wpadła w świąteczny nastrój. Biegała po kuchni już teraz gotując jak oszalała. W tym roku na święta miała przyjechać do nas cała rodzina. A zwarzywszy na to, że ta w większości składała się z wilkołaków, potrzeba było naprawdę sporo jedzenia by na pewno dla wszystkich starczyło. Dlatego już teraz trzeba było gotować więcej, niż nie jedni gotują na święta.

- Hej mamo. - Rzuciłem, wiedząc, że ta będąc w wirze pracy, nawet mnie nie dostrzegła.

- Hej Elio. - Odpowiedziała, nawet na moment nie odrywając się od gotowania.

- Widzę, że już na dobre wpadłaś w wir świątecznych przygotowań. - Stwierdziłem, krzyżując ramiona na piersi. Usiadłem przy stole, wiedząc, że mama nie akceptuje niczyjej obecności w kuchni, kiedy gotuję. A chęć pomocy i tak kończyła się na tym, że Adel rzucała krótkie "zostaw, sama zrobię ty nie umiesz".

- Twoje rodzeństwo ma dzisiaj przyjechać. I naprawdę się cieszę. - Przyznała, uśmiechając się szeroko. Jej brązowe włosy, które odziedziczyłem po niej upięte były w niskiego koka. Ubrana była w dresy, a po jej niebieskich oczach widać było, że przepełnia ją radość.

- Wiem. Ja też się cieszę. - Przyznałem zgodnie z prawdą. Dawno nie widziałem brata i siostry. A teraz potrzebowałem towarzystwa bliskich mi osób. Od których do tej pory wyłącznie się odcinałem. - Gdzie chłopcy? - Dopytałem z uwaga, śledząc każdy ruch mamy.

- Amaru bawi się z innymi dziećmi w domu watahy. Jest bardzo towarzyski i dobrze dogaduje się z innymi. Chociaż lubi się też rządzić. - Wyjśniła, szeroko się uśmiechając.

- W końcu to Rooker. - Zauważyłem, zdejmując z siebie marynarkę.

- Racja. - Rzuciła, wycierając ręce o ścierkę. - Z Alex'em siedzi twój tata. - Wyjaśniła siadając naprzeciw mnie.

- A teraz tutaj idzie. - Rzuciłem, słysząc kroki. Przez to, że moim ojcem był wilkołak, miałem lepszy słuch niż zwykłe wampiry.

Już po chwili tata wszedł do kuchni. Trzymał telefon przy uchu, a ja nawet z tej odległości słyszałem lamentowania mojej bliźniaczki. Narzekała na naszego brata i na to jaki jest nieodpowiedzialny. Jakby sama taka była.

- Toni powiedz mi ile razy ci mówiłem, żebyś nie rozmawiała prowadząc? - Spytał Richard, przerywając monolog mojej siostry.

- To po co odbierasz? - Spytała oburzona, mając trochę racji.

- No bo inaczej zadzwoniłaby do kogoś innego. I kto by cię opieprzył? - Dopytał, na co ta prychnęła poirytowana.

- Nie ważne. Będę za dziesięć minut. - Rzuciła, kończąc połączenie.

- Ona mnie wykończy. - Stwierdził tata, rzucając telefon na jeden z blatów.

- Mówisz tak od zawsze. A jednak jeszcze nawet nie osiwiałeś. - Zauważyła mama, patrząc na tatę z wyrzutem. - Ty tylko umiesz wiecznie narzekać. A sam chciałeś dzieci.

- Niech Ci będzie kochanie. - Mruknął, dając za wygraną. Tata niemal zawsze odpuszczał kłótnie z mamą. Bo wiedział, że ma marne szanse na wygraną. - Alex śpi. - Dodał, spoglądając na mnie.

- Wy się poprzytulajcie ja poczekam na Toni. - Rzuciłem, wstając z krzesła i ruszając do wyjścia.

- Nadal jesteś zbyt niedojrzały, by patrzyć jak rodzice się przytulają? - Spytał tata, na co ja odwróciłem się, by na niego spojrzeć.

- Ja już wiem, jak wygląda to wasze przytulanie. - Zapewniłem, wychodząc z kuchni.

Wyszedłem przed dom i korzystając z tego, że byłem sam, wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów. Zapaliłem jednego, przyglądając się z uwagą bramie wjazdowej. Wypaliłem dwa po kolei, by odreagować stres. Już sięgałem po trzeciego, jednak brama się otworzyła. Schowałem papierosy do kieszeni spodni, śledząc wjeżdżający na posesję samochód.

Czarny jeep zatrzymał się przy garażach. Wysiadła z niego moja siostra. Włosy, które aktualnie farbowała na różowo upięte były w wysokiego kucyka. Ubrana była w czarne dresowe spodnie i tego samego koloru bluzę. Do tego ubrane miała buty sportowe. Zamknęła drzwi samochodu i odwróciła się w stronę domu. Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko biegnąc w moją stronę. Rzuciła mi się na szyję, zamykając mnie w mocnym uścisku.

- Jak się trzymasz? - Spytała, mocno mnie przytulając.

- Powinienem raczej spytać o to ciebie. - Zauważyłem a ta zrobiła krok w tył odsuwając się ode mnie. - Wyglądasz okropnie. Nawet włosów nie chciało ci się umyć i kiedy ty ostatnio spałaś?

- Wczoraj skończyłam egzaminy, więc nawet mnie nie denerwuj. - Warknęła, wkładając ręce do kieszeni spodni. - Poza tym i tak uważam, że to ja powinnam cię o to spytać.

- Wiesz, ostatnio usłyszałem, że jeśli ktoś cię pyta o samopoczucie to sam potrzebuje, żeby ktoś go o to spytał. - Wyjawiłem, uśmiechając się szeroko.

- Elio. - Zaczęła, jednak przerwały jej krzyki mojego syna i naszej siostry. - Wrócimy do tego. - Zapewniła i odwróciła się przodem do tej dwójki. - Hej Arjuna. Hej Amaru. - Rzuciła, biorąc dzieciaki na ręce. - Co tam?

- Arjuna jest wredna! - Poskarżył się Amaru, przytulając się do szyi cioci.

- Nie prawda, bo Ty. - Zaprzeczyła nasza oburzona siostra.

- Niech zgadnę. Oboje chcieliścieby było po waszemu a żadne nie chciało ustąpić? - Spytała, na co oboje pokręcili głową na nie. - Czyli zgadłam. - Stwierdził, na co zaśmiałem się lekko. Otworzyłem drzwi domu, a Toni weszła do niego od razu idąc do kuchni. - Hej. - Rzuciła, odkładając dzieciaki.

Mama od razu mocno ją przytuliła, co ta natychmiast odwzajemniła. Adelajda od zawsze była bardzo rodzinna. Kochała swoje dzieci ponad wszystko i rozłąki z nami były dla niej ciężkie. Chociaż praktycznie nigdy nie dawała tego po sobie poznać. By nikt się o nią nie martwił. Zawsze stawiała siebie na ostatnim miejscu.

- Gdzie Niko? - Spytała po chwili, odsuwając się od mojej bliźniaczki.

- Przyjedzie jutro z Taylor'em. Rozwalił mój samochód dlatego przyjechałam jego w trakcie, kiedy on dogaduje się z mechanikiem. - Wyjaśniła, podchodząc do lodówki. Wyjęła z niej sałatkę i wzięła kawałek chleba i tak zaczęła jeść. - Nie patrz tak na mnie. Na studiach jem w zasadzie tylko parówki, bo na to mam czas i pieniądze.

- Co ten debil znowu narobił? - Spytałem, podchodząc do niej i zabierając jej sałatkę, by samemu trochę zjeść.

- Pożyczył ode mnie samochód i nawet nie wiem, co odstawił. Po prostu zadzwonił do mnie wczoraj, oświadczając, że go zepsuł. - Wyjaśniła wyjątkowo nie protestując, przy dzieleniu się jedzeniem.

- Miło wiedzieć, że dbacie o rzeczy za nasze pieniądze. - Oznajmił tata, patrząc na nas z politowaniem.

- Pretensje do pierworodnego nie do mnie. - Oświadczyła z pełnymi ustami.

- A pretensje o to, że nawet nie przytuliłaś taty po pół roku to do kogo? - Dopytał, a Toni zostawiła jedzenie i podeszła do naszego ojca mocno go przytulając. - Chodź. - Rzucił tata, wyciągając do mnie rękę.

Podszedłem do nich i dołączyłem się do uścisku. To był ciężki czas w moim życiu. Jednak teraz przy rodzinie miałem okazję odpocząć. I naprawdę liczyłem, że w końcu zaznam odrobiny spokoju.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz