🅧🅘🅧

181 13 19
                                    

Stanąłem przed lustrem, zdejmując z siebie koszule. Z rany na ramieniu nadal sączyła się świeża krew. Przez strzałę tkwiącą w ciele to nie chciało się goić, chociaż to i lepiej. Wycinanie metalu z ciała na pewno nie było czymś, co chciałem przeżyć. Na moje szczęście inne rany zadane mi przez łowców goiły się całkiem sprawnie. I już teraz wyglądały całkiem dobrze.

Przemyłem twarz wodą, by zmyć z niej krew i pot, przez który pojedyńcze pasma włosów przykleiły mi się do skóry. Uniosłem wzrok i spojrzałem w odbicie lustra, w którym malowała się sylwetka Filipa. Wampir stał za mną, uważnie mi się przyglądając. Obserwowałem go dłuższą chwilę, ostatecznie odwracając się do niego przodem.

- Na co tak patrzysz? - Spytałem, opierając się o umywalkę.

- Na mój dzisiejszy obad. - Mruknął, na co przewróciłem oczami. - Przecież wiadomo, że patrzę na ciebie. - Zauważył, krzyżując ramiona na piersi. - Nieźle cię urządzili.

- Co ty nie powiesz. - Rzuciłem, a ten zmniejszył odległość między nami. - W końcu wpakujemy się w kłopoty, z których nie damy rady się wygrzebać.

- Sami się o to prosiliśmy. - Zauważył, patrząc mi prosto w oczy. - I wątpię by była szansa na wycofanie się. Wiem, że pragniesz tej zemsty. Nawet jeśli nie zamierzasz tego przyznać.

Filip miał rację. Prawda była taka, że mimo upływu czasu nadal myślałem o Blance. O tym, co mogłem zrobić inaczej. I przede wszystkim o tych, którzy mi ją odebrali. Pragnąłem zabić ich wszystkich, by dokonać swojej zemsty. Która w założeniu miała pozwolić mi spać spokojnie. Chociaż zapewne tak się nie stanie. W końcu ile razy słyszałem, że zemsta nie jest rozwiązaniem problemu? Sam nie jestem w stanie tego policzyć. Ponoć ta nie przynosiła spokoju i nie sprawiała, że czułeś się lepiej. Jednak w tej chwili nie zawracałem sobie tym głowy. Chciałem tylko dokonać zemsty i żyć dalej mając nadzieję, że to mi w tym pomoże. Bo tylko to przynosiło mi nadzieję na lepsze jutro.

- Przejrzałeś, mnie gratuluję. - Przyznałem nawet na moment, nie odrywając od niego spojrzenia. - Nie rozumiesz...

- To nie to samo jednak ja też pragnąłem zemsty. - Przyznał, przerywając mi moją wypowiedź. - Na ojcu. Za całe to zło, które wyrządził tak wielu osobą. Jednak ja się nie zemściłem... Prawda jest taka, że wyjechałem, by go szukać. Tylko po to, by wymierzyć zemstę. Jednak szybko zrozumiałem, że to może mnie tylko zniszczyć. I oddałem się podziwianiu piękny miejscu, w których byłem. I innym takim podróżniczym pierdołom. I to zabrzmi banalnie, jednak to mnie oczyściło. - Wyjaśnił zdejmując marynarkę, która rzucił gdzieś w kąt łazienki. - Jednak jeśli Ty potrzebujesz zemsty, to pomogę Ci ją wymierzyć. Tylko obiecaj mi, że jeśli zrozumiesz, że już jej nie potrzebujesz, przestaniesz brnąć w nią dalej.

- Zgoda. - Obiecałem bez chwili zawahania. Ta zemsta była ważna. I szczerze wątpiłem w to, by mi się odwidziała.

- Więc się dogadaliśmy. - Stwierdził, podwijając rękawy koszuli. - Wyrwę to z twojego ramienia. I ostrzegam, zaboli.

- Nie bardziej jak życie. - Mruknęłem, starając się rozluźnić spięte ciało.

Filip nic już nie mówiąc wbił palce w ranę, by wyjąć strzałę. Oczywiście nie było to ani trochę przyjemne. Rana bolała i nieprzyjemne szczypała. Jednak najgorsze było samo wyrwanie ciała obcego. Zacisnąłem mocno zęby, nie pozwalając sobie na krzyk. Na szczęście wampir szybko uporał się z wyrwaniem strzały z mojego ramienia. Moje mieście mocno się spięły a ja cały czas czułem ból w ramieniu.

- Kurwa. - Syknąłem, kiedy Filip polał ramę czymś, co pewnie miało ją oczyścić.

- Nie przeżywaj. Już po wszystkim. - Zapewnił rzucając zakrwawioną strzałę na blat obok umywalki. - Nic ci nie będzie. Szybko się zagoi.

- Też Ci tak powiem, jak będę wyjmował coś z twojego ciała. - Zapewniłem, na co ten poruszył zabawowo brwiami. - O nie. Bez podtekstów.

- A ja myślałem, że wilkołaki nie wstydzą się takich tematów. I lubicie rzucać do siebie dwuznacznymi tekstami i bawi to was jak mało co. - Zauważył, w zasadzie nie mijając się z prawdą.

Wilkołaki uwielbiały żarty o seksie. I rozmowiały o nim i zresztą wszystko, co z nim związane bez skrępowania. Seks był dla nas czymś naturalnym. I nie był w żadnym wypadku tematem tabu. Kiedy wkraczałem w wiek nastoletni moja rodzina z watahą z przyjemnością raczyła mnie takimi tekstami. W wieku może piętnastu lat za każdym razem kiedy wychodziłem z domu, informując wszystkich, że wrócę późno, wujek uraczył mnie paczką prezerwatyw. Zresztą nie raz i nie dwa zdarzyła mi się taka sytuacja. A na moim ślubie cały wieczór upłynął pod znakiem żartów o nocy poślubnej.

- To prawda... Wiesz, jak wyglądała końcówka przemowy Toni? - Spytałem, na co ten pokręcił głową na nie. - Rzuciła krótkie i konkretne dobrze, że Eliot nigdy nie spał dużo. Bo teraz zapewne nie będzie miał kiedy. Po czym dodała, że za cztery miesiące widzimy się na chrzcinach. I zresztą ze sceny... Było trochę pijana.

- Prawie wyjebała się na schodach prawda? - Spytał rozbawiony, na co pokręciłem głową na tak. - Nie przyzna tego, ale tęskni za Brendanem. Chleje w zasadzie w każdy weekend.

- To akurat robiła już wcześniej, ale masz rację. I ją rozumiem. Ciężko żyć ze świadomością, że ktoś, kogo kochasz, jest poza twoim zasięgiem. - Przyznałem, na co ten uniósł jedną brew.

- Czy to jakaś aluzja do mnie? - Dopytał uśmiechając się szeroko, na co ja tylko wzruszyłem ramionami ignorując kolejną falę bólu przechodząca przez moje ciało.

- Dobrze wiedzieć. - Przyznał, siadając po jakiś kawałek materiału. Zmoczył go w wodzie i zaczął oczyszczać ranę na mojej klatce piersiowej. - Nie powinienem o to pytać, ale jebać. Dlaczego w ogóle zaprosiłeś mnie na swój ślub?

- Blanka stwierdziła, że powinienem, zwarzywszy na to, że byliśmy przyjaciółmi. Trochę jej o tobie opowiadałem... Kiedy stwierdziła, że musieliśmy być bardzo blisko. Bo opowiadam o tobie z takim uwielbieniem. - Wyznałem wracając do tych wszystkich momentów, kiedy o nim rozmawialiśmy. - Dlatego nie przyszedłeś?

- Bo gdybym przyszedł, opiłbym się z Toni i odstawił szopkę w stylu tej z filmu "Mój chłopak się żeni". Serio, kiedy zobaczyłem zaproszenie, moje serce pękło na pół. Nie mogłem przyjechać i patrzyć, jak facet którego kocham, żeni się z kobietą. Patrzyć jak są szczęśliwi i jak rodzą im się piękne dzieci. To by było za dużo. - Wyjaśnił skupiając się na tym, co robił.

- Serio oglądasz takie filmy? Zrobiło się nie męsko. - Rzuciłem, by nieco rozluźnić atmosferę.

- No powiedział facet, co oglądał z siostrą kucyki pony do piętnastego roku życia. - Odpowiedział w odwecie, uśmiechając się cwaniacko.

- Oczywiście, że Ci powiedziała. - Mruknąłem, przewracając oczami. - W ogóle kazała ci przekazać, że możesz jej już oddać tę stówę... O co chodzi? - Spytałem, dopiero teraz sobie o tym przypominając.

- Założyliśmy się, że zostaniemy para w sensie ja i Ty do końca tego roku. Ponoć ona i twój brat też się o to założyli. Toni jest nasza gówno shiperką. Jeszcze ostatnio pytała mnie, czy podoba mi się bardziej Feliot, czy Loker jako nasz ship name. - Wyjaśnił, na co parsknąłem śmiechem. Cała Toni.

- Feliot bardziej mi się podoba. - Przyznałem, na co ten spojrzał na mnie zaskoczony. - No co? I tak będzie to powtarzać bez końca. A to drugie kojarzy mi się z Lokim tym bogiem z mitologi nordyckiej.

- Czyli jednak jesteście bliźniętami. - Zauważył, wyrzucając zakrwawiony materiał. - Jednak ty jesteś tym seksowny. Ona jest tym szalonym z bliźniąt.

- Jestem seksowny? Miło słyszeć. - Przyznałem, spoglądając na niego z cwaniackim uśmiechem.

- Och nawet nie zaczynaj. Przecież wiem, że masz ego wyjebane w kosmos jak każdy wilkołak. - Zauważył, krzywiąc się lekko.

- O czymś zapominasz Filip. Nie jestem wilkołakiem. - Zauważyłem, a zanim ten zdążył coś powiedzieć, pocałowałem go w usta. - Jednak mam po nich kilka cech.

- A ja mam nadzieję, że odziedziczyłeś po nich libido. - Oznajmił, wplatając dłoń w moje włosy.

 

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz