🅧🅥🅘🅘🅘

165 12 0
                                    

Uczucia to skomplikowana i trochę nielogiczne sprawa. W końcu logicznym wydawać by się mogło, że każdy rozumie swoje uczucia. Czujesz coś lub nie i już. A jednak wszyscy gubiliśmy się we własnych emocjach. Nie umieliśmy rozgryźć co łączy nas z drugą osobą ani nawet, jaki mamy do niej stosunek. Co powiedziane na sucho wydawało się absurdalne, a jednak właśnie takie było. Przez lata nie rozumiałem uczucia, którym darzyłam Filipa. I to tylko dlatego, że nikt mi nie uświadomił, że mógłbym coś do niego czuć. Aż w końcu, kiedy zobaczyłem go pierwszy raz po czterech latach coś we mnie drgnęło. Jakiś impuls, który w jednej chwili był w stanie uświadomić mi co czuje. Jakbym potrzebował go stracić, by to wszystko do mnie dotarło.

Niestety uświadomienie sobie, jakie są nasze uczucia to jedno. A odpowiednią chwilą na ich rozwijanie to już coś kompletnie innego. Teraz oboje z Filipem chcieliśmy skupić się na dorwaniu łowców. Dlatego chwilowo odstawiliśmy swoje uczucia na drugi plan, by skupić się na naszym zadaniu.

Wampiry, które miały patrolować stary dam, dały nam znak, że to najpewniej kryjówka łowców. I niby mogliśmy im rozkazać, by zajęli się tą sprawą. Jednak dla mnie ta sprawa była mocno osobistą. I zależało mi na tym, by osobiście wymierzyć karę. Nawet jeśli było to ryzykowne i głupie.

- Jak myślisz, co możemy tam znaleźć? - Spytałem, spoglądając na Filipa. Chciałem przerwać panującą między nami ciszę przerywaną w zasadzie tylko przez łamane gałęzie i inne odgłosy towarzyszące naszej przeprawie przez las.

- Dużo broni to przede wszystkim. - Odpowiedział niemal od razu, po czym zrobił pauze, by przemyśleć resztę odpowiedzi. - Pewnie rzeczy codziennego użytku. Chociaż to zależy od tego, czy była to tylko ich przestrzeń pracy, czy też życia. No i może jakieś trofea. Trupy, skóry, poodcinane kończyny i te sprawy. - Stwierdził, zatrzymując się i skupiając swój wzrok na domie, który stał kilka metrów dalej. - Jesteś na to gotowy? - Spytał, spoglądając na mnie kątem oka.

- Spokojnie jeden czy dwa trupy mnie nie odstraszą. - Zapewniłem, na co ten uśmiechnął się cwaniacko.

- W tym wypadku mam nadzieję, że zobaczymy trzy trupy. - Oświadczył, na co posłałem mu pytające spojrzenie. - Żebym znowu mógł wprosić się do twojego łóżka. - Wyjaśnił, na co rozbawiony przewróciłem oczami.

- Po prostu wejdźmy już do środka. - Poleciłem, ruszając w stronę domu.

Rozglądałem się uważnie, by żaden łowca nie zaskoczył mnie atakiem. Okolica jednak wydawała się podejrzanie spokojna. Niepewnie wszedłem do domu, rozglądając się po nim. Budynek urządzony był w starym stylu i nie był już w najlepszym stanie. Odbarwiona tapeta odchodziła od ścian a ktoś zerwał stary parkiet. Zapewne dlatego, że ten skrzypiał i był mało praktyczny dla nowych lokatorów. W niektórych miejscach na ścianach pojawiała się pleśń. Dom jednak był posprzątany i to dosyć dokładnie co było jedyną oznaką, iż ktoś tutaj mieszka.

- Podejrzanie cicho. - Stwierdził Filip i niczym głupi bohater horroru wszedł do pierwszego pokoju. - Jednak jak widać, ktoś tutaj mieszka. - Zauważył, a postanowiłem do niego dołączyć.

W pokoju znajdował się zapas broni. O dziwo stanowiła ją nie tylko broń palna. Zapasy w dużym stopniu stanowiły łuki i różni noże.

- Do zabicia młodego wilka lub wampira jak znalazł. - Stwierdził król wampirów obracając w rękę jedną ze strzał. - To dziwne, że na broni nie ma wyrytych żadnych znaków łowieckich. Kiedy niewyrycie ich było nie do pomyślenia.

- Jednak wszystko się zmienia. A ludzie wbrew pozorom są coraz gorsi. - Stwierdziłem, wychodząc z pokoju.

Jak już próbować się zabić to na poważnie. Dlatego ruszyłem schodami na dół. W piwnicy jak można się było domyślić znajdowała się mała sala tortur. Łańcuchu zwisały z sufitu. A na podłodze i ścianach znajdowały się niedomyte ślady krwi. W rogu jak gdyby nigdy nic stał stół, na którym ułożone były różna narzędzia tortur, których szczerze nie miałem ochoty dotykać. Dlatego po prostu wyszedłem na górę, rozglądając się za swoim towarzyszem.

- Nie jest... Nie wiem zbyt łatwo? Niby gdzie wszyscy? - Spytałem dostrzegając Filipa, wychodzącego z innego pomieszczenia.

- Będę musiał spalić ubrania po wyjściu stąd. - Mruknęł szatyn, krzywiąc się nieznacznie. - Chodźmy stąd. Mieliśmy szukać łowców, a nie oceniać ich warunki życia.

- Wrócimy kiedy indziej. - Stwierdziłem, ruszając do wyjścia. W pewnym momencie odwróciłem głowę w stronę wampira, który szedł obok. Ten gwałtownie wyciągnął rękę przed moją głowę łapiąc strzałę. Odruchowo zrobiłem krok w tył odwracając głowę przeć siebie.

- No popatrz, ktoś jednak jest w domu. - Zauważył mało błyskotliwe obracając strzałę w ręce. Wziął nocny zamach i rzucił nią tak, że ta wbiła się w ramię młodego chłopska. - I z czym do wampirów?

Już mieliśmy do niego podejść z nadzieją, że czegoś się dowiemy, jednak nagle okrążyła nas grupa łowców. Wszyscy celowali do nas z różnego rodzaju broni, zapewne myśląc, że już nas mają.

No coś widać mało doświadczeni.

- Chyba próbują nas obrazić. - Stwierdziłem, uśmiechając się lekko.

- Panie i przystojni faceci mają pierwszeństwo. - Oznajmił Filip, uśmiechając się cwaniacko.

No dobra może nasza sytuacja nie była najlepsza, jednak ktoś kiedyś powiedział mi, że im ty pewniejszy się wydajesz tym przeciwnik jest mniej pewny siebie. Może działa może nie, ale próbować zawsze warto.

Uniosłem wargi i zasyczałem, prezentując wampirze kły. Oczywiście na łowcach nie zrobiło to większego wrażenia, jednak tego mogłem się spodziewać. Podbiegłem w wampirzym tempie do pierwszego. Ominąłem go i wyjąłem strzałę z jego kołczany wbijając ja w jego szyję.

Oczywiście reszta od razu zaczęła atakować. Co było mało rozsądne, zwarzywszy na ich słabe rozłożenie i to, że znajdowaliśmy się w dosyć małym pokoju. Jednak właśnie zwarzywszy na to wszyscy, zdecydowali się na broń białą co nieco ułatwiało nam robotę.

Filip zabił kilku niemal jednocześnie, widocznie świetnie bawiąc się dokonując swojej zemsty. Ja docisnąłem kolejnego do ściany, łamiąc mu kark. Szybko odwróciłem się za siebie, czując mocny ból w ramieniu. Strzała wbiła się do niego, chwilowo odbierając mi część czucia. Nim się obejrzałem mężczyzna z łukiem leżał martwy ze strzałą wbitą w głowę.

- To rzucanie strzałami cię bawi? - Dopytałem, spoglądając na Filipa.

- No sam spróbuj. Wybitna rozrywka. - Zapewnił jak gdyby nigdy nic wbijając zęby w kobietę.

- Ta świetna pora na obiad. - Mruknąłem zrezygnowały, łapiąc chyba najmłodszego z nich wszystkich. Rzuciłem nim, wywarzając drzwi.

Filip jednak widocznie nie planował zostawić tutaj nikogo żywego. I kiedy ja już planowałem, wychodzić on stwierdził, że najpierw dokończy robotę. Ja nie byłem typem osoby, który zotawiłaby go samego. Dlatego wyrwałem strzałę z ramienia i zaatakowałem kolejnego faceta, który widocznie był już lepiej przeszkolony.

Noże wykonał cięcie na mojej klatce piersiowej która zapiekła boleśnie. Ten sprawnie przerzucał nim między dłońmi, zadając mi kilka kolejnych ciosów. Ostatecznie jednak udało mi się wykręcić jego prawą rękę i uśmiercić go szybko pozbawiając go serca. Którego i tak pewnie nie używał za często.

- Słabo wyglądasz Eliot. - Stwierdził Filip, który wydawał się nawet nie zmęczyć.

- Ty weź się nawet lepiej nie odzywaj, bo zaraz będziesz leżał obok tych trupów. - Rzuciłem, ruszając do wyjścia.

- Więc powiem tylko, że teraz obstawiam, że łowcy mają w okolicy więcej baz, które trzeba poszukać. - Stwierdził, na co westchnąłem cicho. Liczyłem, że to będzie tylko mała grupa łowców. A teraz wychodzi na to, że była to duża grupa, która przywlekła ze sobą młodzików do szkoleń. Idealnie. - Chodźmy do mnie. Trzeba cię opatrzyć.


WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz