🅧🅧🅧🅘🅥

143 10 31
                                    

Spałem spokojnie, nie przypuszczając, że coś zdoła wyrwać mnie z letargu. Jednak prawda była taka, że zapomniałem już, jak to jest mieć przy sobie dzieci. Które budzą się o absurdalnych godzinach. Przy okazji nie dopuszczając do siebie, że kto mógłby jeszcze spać. Dlatego jeszcze przed wschodem słońca obudził mnie Amaru, który wdrapał się na łóżko, zaczynając po nim skakać. Uchyliłem niezadowolony powieki spoglądając na syna, który widocznie świetnie się bawił śmiejąc się głośno.

- Mam nadzieję, że do szkoły też będzie wstawał z takim entuzjazmem. - Mruknął Filip, spoglądając na chłopca. Ten położył się między nami, a król niemal momentalnie go objął. - Coś ty w takim dobrym humorze?

- Tak po prostu. - Stwierdził chłopiec, wzruszając ramionami. - Ciocia Toni idzie pobiegać po lesie. Mogę iść z nią? - Spytał energicznie kręcąc głową, raz patrząc na Filipa i raz na mnie.

- Pewnie. Niech ona też się trochę pomęczy. - Stwierdziłem, na co mój syn uśmiechnął się jeszcze szerzej podnosząc się do pozycji stojącej.

- Też cię kocham brat. - Zapewniła moja bliźniaczka, stając w drzwiach sypialni. - Chodź młody. Ubierzemy cię i pójdziemy pobiegać. Ona zasłużyli na jeden spokojny dzień.

- Tylko ubierz go ciepło. Na dworze jest zimno. - Zarządziłem, na co ta pokręciła głowa.

- Idziemy z tatą, więc nie musisz się niczym martwić. Udanego dnia byle nie zbyt udanego. - Rzuciła, puszczając nam oczko. Nim zdążyłem coś powiedzieć, Toni wyszła z sypialni zamykając za sobą drzwi.

Przewróciłem oczami, naciągając na siebie kołdrę. Liczyłem na jeszcze chwilę snu, nim będę musiał podnieść się z łóżka. I wtedy usłyszałem dzwonek telefonu. Już czułem rosnąca w sobie wściekłość, kiedy zorientowałem się, że to telefon Filipa.

- No cóż, miałem wstać wcześniej i zrobić ci śniadanie. Jednak Amaru zniszczył moje plany. - Wyjaśnił, wyłączając telefon.

- Ciężko być romantykiem przy dzieciach. - Zauważyłem, spoglądając na wampira. - Jednak śniadanie możesz zrobić. Ja nigdzie się stąd nie wybieram.

- Znając ciebie i tak za chwilę zaśniesz. Jesteś strasznym leniem. - Stwierdził, a ja już miałem zaprzeczyć. Jednak jak się okazało, wampir nie miał ochoty na słuchanie moich tłumaczeń. Rzucił na mnie kołdrę, jednocześnie się odkrywając. Wstał z łóżka i opuścił sypialnie.

Zrzuciłem z siebie przykrycie i pokręciłem zrezygnowany głową. Wiedziałem, że już raczej nie zasnę, więc po prostu wstałem z łóżka i udałem się do łazienki. Tam załatwiłem swoją potrzebę i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałem strasznie. Zresztą to nic nowego.

Zrzuciłem z siebie ubranie i wszedłem pod prysznic. Puściłem gorąca wodę, która po prostu uwielbiałem. Zresztą wampiry ponoć kochały ciepłą wodę, bo ich ciała były zimne, a wilkołaki miały na odwrót.

Stałem tak przez dłuższą chwilę, pod ciepłym strumieniem myjąc dokładnie swoje ciało. Kiedy skończyłem, wyszedłem spod prysznica i wytarłem swoje ciało ręcznikiem, który następnie obwiązałem sobie w biodrach. Oczywiście, że zapomniałem wziąć ze sobą ubrań.

Wróciłem do pokoju i podszedłem do toreb, której nawet nie zdążyłem rozpakować. Miałem ostatnio znacznie większe zmartwienia niż walizka.

- Jak dla mnie możesz się nie ubierać. - Zapewnił Filip, odkładając tace z jedzeniem na jedną z szafek nocnych. - Jak Twoje plecy?

- Już lepiej. - Zapewniłem, przenosząc na niego spojrzenie. Wampir podszedł do mnie i połączył nasze usta w delikatnym pocałunku. - Lepiej idź się umyj, bo śmierdzisz.

- Prawdziwi z ciebie romantyk nie ma co. - Mruknął niepocieszony szatyn, kierując swoje kroki w stronę łazienki.

Ubrałem na siebie bokserki, stwierdzając, że na razie to wystarczy. Następnie wróciłem do łóżka i się w nim położyłem, przykrywając się nadal ciepłą kołdrą.

Filip po dłuższej chwili wyszedł z łazienki. Od razu położył się obok mnie, kładąc między nami tace z jedzeniem. Uśmiechnąłem się lekko na ten gest. Nie pamiętałem, kiedy ostatnio było tak dobrze.

- Wprowadźcie się do mnie. Ty, Amaru i Alex. - Zasugerował nagle Filip, na co spojrzałem na niego zdziwiony. - Wiem, że to mogłoby wydawać się szybko, jednak ja z natury nie jestem zbyt cierpliwy. I czekałem na ten dzień już wystarczający długo.

Ta propozycja wydawała się kompletnie szalona. Jednak jeszcze bardziej szalone było to, że chciałem się zgodzić. Lubiłem swój dom. Niestety ten aktualnie kojarzył mi się tylko i wyłącznie z bólem. Przypomniał mi w bolesny sposób o niej i o wszystkich zdecydowanie najgorszych chwilach mojego życia. Oczywiście miałem z nim też ogrom dobrych wspomnień. Jednak te złe zdecydowanie przeważały. A ja chciałem a może nawet, musiałem zacząć od nowa.

- Zgoda. Możemy się przeprowadzić zaraz po świętach. - Zaproponowałem, na co ten uśmiechnął się lekko kiwając głową.

Zjedliśmy śniadanie przygotowane przez Filipa. Ten w międzyczasie opowiedział mi o swoich podróżach po świecie. To było zdecydowanie niesamowite. Zwiedzać świat i poznawać nowe kultury. Ja nigdy nie miałem na to czasu. Stosunkowo szybko zostałem ojcem. Wampiry przesz ograniczony czas płodności muszą szybko decydować się na to, czy chcą dzieci, czy też nie. Zazwyczaj wampiry decydują się na dzieci a podróże i inne tego typu przyjemności odkładają na czas, kiedy te dzieci są już dorosłe.

- Kiedy chłopcy będą starsi, możemy polecieć w jakieś fajne miejsce. Jeszcze nie wiem gdzie, ale to kwestia do przedyskutowania. - Zaproponował, gładząc mnie po ramieniu. Leżałem oparty o jego klatkę piersiową, kiedy ten obejmował mnie ramieniem.

- Ta, jeśli będą mniejsi, będą bez przerwy marudzić, że im się nudzi. A jak będą starsi to, że nie ma zasięgu. - Stwierdziłem, na co ten parsknął cichym śmiechem. - No przykro mi. To tylko jeden z wielu uroków posiadania dzieci.

- Więc spędza wakacje u dziadków a my gdzieś w jakimś fajnym ciepłym kraju. - Mruknął, całując mnie w czoło. - Wtedy ich narzekania nie będą naszym problemem.

- Ależ ty jesteś okrutny. - Rzuciłem, rozbawiony łącząc nasze dłonie.

- Ty jeszcze mnie okrutnym nie widziałeś. - Zapewnił, schodząc pocałunkami niżej. - I nie chce zobaczyć.

- Uważaj, bo się przestraszę. - Ostrzegłem rozbawiony poprawiając się, by leżeć nieco wygodniej.

- No zobaczymy, co będziesz mówił później. I coś czuję, że to ja będę wygrany w tym układzie. - Zdradził, na co jedynie przewróciłem oczami co ten skomentował parsknięciem śmiechem.

Leżało nam się świetnie. Dzień mijał miło i względnie spokojnie co było miłą odmianą. To było coś prostego jednak zaskakująco cudownego.

- Zbieraj się. Chcę cię gdzieś zabrać. - Oświadczył nagle Filip, zabierając swoją rękę z mojego ciała. - No już ruchy.

- Gdzie mnie zabierasz? - Spytałem, podnosząc się z łóżka. Podszedłem do walizki, wiedząc, że już teraz muszę się ubrać.

- Nie powiem. - Oświadczył, również podnosząc się z łóżka. - Zresztą co to za różnica? I tak włożysz garnitur.

- Mam inne ubrania. - Zauważyłem, jakby to wcale nie było takie oczywiste.

- Pójdziesz w piżamie? - Spytał całkowicie na poważnie, na co rzuciłem w niego poduszką, która jakimś cudem znalazła się obok mnie. - Dobrze już spokojnie. Garnitur będzie w porządku.

- No dzięki. Teraz już wiem wszystko. - Rzuciłem mało entuzjastycznie, co wydawało się w ogóle nie przejść Filipa.

- Nie ma za co kochanie.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz