🅧🅧🅘

157 10 3
                                    

Filip

Wybrałem numer do Eliota i zadzwoniłem po raz kolejny. Mimo licznych prób nie odebrał ani razu. Początkowo dzwoniłemby dowiedzieć się jednej rzeczy odnośnie urządów. Wampir je kontrolować i mógłby mi pomóc. Jednak teraz bałem się, że coś się stało. W krótkim czasie zadzwoniłem do Adel i do Meko. Jednak żadne z nich nie widziało dzisiaj Eliota ani nie miało z nim żadnego kontaktu, co tylko wprowadziło mnie w panikę.

Ostatecznie zebrałem swoje rzeczy, by do niego pojechać. Wsiadłem w samochód i od razu skierowałem się w kierunku jego domu. Droga oczywiście dłużyła mi się jak nigdy. Czyli standardowo, kiedy gdzieś mi się spieszyło.

Wysiadłem z samochodu i podszedłem do drzwi. Zapukałem do nich, jednak nie było żadnej reakcji. Powtórzyłem czynność jeszcze kilkukrotnie, jednak nic się nie zmieniło. Dlatego stwierdziłem, że nie będę ryzykować. Pociągnąłem za klamkę i jak się okazało drzwi, były otwarte. Co świadczyło o tym, że raczej ktoś powinien być w domu.

- Eliot! - Rzuciłem w nadziei, że ktoś mi odpowie, tak jednak się nie stało.

Sprawdzałem po kolei każdy pokój, nawet nie wiedząc co tak naprawdę chciałem znaleźć. Jednak coś mówiło mi, że powinienem wszystko dokładnie sprawdzić. Kiedy na dole nie znalazłem nic oprócz zdewastowanego gabinetu, co mnie zaniepokoiło i to dosyć mocno skierowałem się w stronę schodów. Wszedłem na górę i od razu skierowałem się w stronę uchylonych drzwi. Wszedłem do łazienki i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Na podłodze odnalazłem Eliota, który był nieprzytomny. Od razu do niego podszedłem i sprawdziłem mu puls. Jak u każdego wampira był słaby, co były dobrym znakiem.

- Eliot ty idioto. - Mruknąłem, biorąc puste opakowanie po lekach które leżało na podłodze. - Zabije cię kiedyś, przysięgam. - Dodałem, czytając etykietę leków. - Eliot! - Krzyknąłem potrząsając wampira, który zakasłał kilkukrotnie. - Nie będzie kurwa miło. - Stwierdziłem mówiąc do nieprzytomnego faceta, jakby to miało mu pomóc.

Przesunąłem go na tyle, by znalazł się nad toaletą. Utworzyłem mu usta i wepchnąłem palce do jego gardła. Ten zwymiotował, mrucząc coś niezadowolony.

- Teraz za późno na skargi. - Rzuciłem, starając się zachować spokój. W rzeczywistości ta sytuacja była cholernie stresująca. Tylko cudem udało mi się utrzymać nerwy na wodzy.

Wyjąłem telefon z kieszeni i zacząłem przeszukiwać urządzenie. W końcu odnalazłem w nim odpowiedni kontakt, który od razu wybrałem. Czekałem chwilę aż kobieta odbierze, co było doprawdy irytujące.

- Czym zawdzięczam sobie ten telefon? - Spytała, kiedy tylko odebrała.

- Potrzebuje twojej pomocy. Zresztą, z jakiego innego powodu mógłby dzwonić? - Dopytałem, na co odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. - Wyślę Ci adres a ty przyjedź.

- Będę najszybciej, jak tylko się da. - Zapewniła, kończąc połączenie.

Odsunąłem telefon od ucha i wysłałem adres do swojej lekarki. Następnie schowałem telefon. Podniosłem wampira i z trudem przeniosłem go na łóżko.

Nie mogłem uwierzyć, że zrobił coś tak głupiego. W końcu niby dlaczego? Miał powód, by żyć i miał dla kogo żyć. Dlatego nie umiałem tego zrozumieć. I może właśnie w tym był problem? Znałem go w zasadzie całe życie, a nie umiałem dostrzec, że coś jest nie tak.

Usiadłam na brzegu łóżka i przyglądałem się Eliotowi. Obróciłem go na bok i złapałem za rękę, próbując to zrozumieć.

- Co takiego się stało, że zrobiłeś coś tak głupiego? I czemu nic mi nie powiedziałeś? - Spytałem tak, jakby mógł mi odpowiedzieć.

Wpatrywałeś się w niego nie miałem pojęcia jak długo. Aż do momentu, w którym do pokoju weszła kobieta. Wysoka szatynka ubrana w luźne spodnie i koszule idącą na wysokich szpilach z taką gracją jakby się w nich urodziła. Jej długie włosy upięte były w wysokiego koka, a ona spoglądała na mnie brązowymi tęczówkami.

- Co sobie zrobił? - Spytała, kładąc torbę na łóżku.

- Wziął tabletki. - Wyjaśniłem, rzucając w jej stronę opakowaniem po lekach.

Kobieta złapała opakowanie i na nie spojrzała. Zmarszczyła dokładnie wyrysowane brwi, spoglądając na nie spod doczepionych rzęs. Salian była zadbaną kobietą. I do tego cholernie inteligentną. Dlatego też była moim lekarzem. Poza tym pochodziła z rodziny, która od pokoleń zajmowała się naszą rodziną.

- To mocne leki. Byłeś na tyle mądry, by zmusić go do wymiotów? - Spytała, na co skinąłem głową. Poważną wadą tej kobity było to, że miała w sobie wrodzone poczucie wyższości. Czasem miałem wrażenie, że czuję się lepsza nawet ode mnie. - Zbadam go, jednak raczej nic mu nie będzie. Wampira ciężko zabić. A on nie wygląda aż tak źle. - Stwierdziła i zaczęła badać Eliota.

Nie skupiałem się na tym, co robi. Raczej na myślach, które krążyły w moim umyśle. Miałem mnóstwo pytań i w zasadzie żadnej odpowiedzi.

- Nic mu nie będzie. Jest zmęczony fizycznie i psychicznie pewnie też. Zadbaj o niego wasza wysokość. - Zasugerowała, zbierając swoje rzeczy.

- Coś sugerujesz? - Spytałem, unosząc jedną brew.

- To, że nie jestem ślepa. W przeciwieństwie co do niektórych. - Rzuciła przenosząc na mnie spojrzenie. - To, że jesteś gejem to żadne odkrycie. Tak samo tak to, że go kochasz.

- Niby skąd te wnioski? - Dopytałem, krzyżując ramiona na piersi.

- Gdybyś nim nie był, miałbyś już żonę i dziecko. Wątpię byś był tak obojętny, na przedłużenie rodu. Do tego wystarczy dostrzec, jak na niego patrzysz. - Wyjaśniła z kamiennym wyrazem twarzy. Mało kiedy wyrażała coś więcej oprócz zimnej obojętność. - Można z ciebie czytać jak z otwartej księgi. O ile człowiek skupia się na czymś więcej niż na czubku własnego nosa.

- Kiedy ty jesteś egoistką. Tylko że tu lubisz analizować ludzi. Dlatego dostrzegasz rzeczy, których inni nie widzą. - Stwierdziłem, na co ta jedynie wzruszyła ramionami.

- Każdy ma jakieś wady. - Zauważyła wyjątkowo mało odkrywczo jak na siebie. - A nawet wady, które czasem są zaletami. Dzięki temu, że wszystkich analizuje mało kto, umie mnie zaskoczyć.

- I jesteś mało lubiana. Jednak tobie chyba nie przeszkadza samotność. - Zauważyłem, na co ta skinęła głową. - Nigdy cię nie rozgryzę.

- Muszę być bardzo specyficzna skoro nawet syn króla mnie nie rozumie. - Zauważyła, kierując się do wyjścia. - Jest między nami jedna różnica. Twoja matka była dobrą kobietą. Ja miałam twojego ojca razy dwa. - Zauważyła, wychodząc z sypialni.

Mój ojciec był okropnym wampirem. Staromodnym i nieprzyjmującym do siebie tego, że świat się zmienia. Do tego zimny i odległy umiejący myśleć tylko o pracy. I jeśli mam być szczery jego wyjazd niewiele zmienił. Chociaż może były nieco lepiej. Jego wieczne ocenianie i porównywanie mnie do innych było uciążliwe. Dlatego ostatecznie jego zniknięcie było na plus. Jednak i tak za te wszystkie krzywdy, które wyrządził, powinien skończyć gorzej.

Westchnąłem cicho i spojrzałem na Eliota. I już teraz wiedziałem, że to dopiero początek katastrofy.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz