🅘🅧

195 12 23
                                    

Ktoś kiedyś powiedział, że w końcu będzie lepiej. Któregoś wieczoru złapie się na tym, że nie pomyślałem o Blance przez cały dzień. Aż nadejdzie dzień, kiedy nie będę pamiętać, dlaczego to tak bardzo bolało. Niektórzy twierdzą, że ból minie. Czas zaleczy najgłębsze i najbardziej bolesne rany a ja po prostu zapomnę i wtedy będę w stanie żyć dalej. Inni jednak twierdzą, że ból nie mija. A ja mogę co najwyżej nauczyć się z nim żyć. Trwać dniami, miesiącami i latami ignorując to, co tak rujnuje mnie od środka. Obie te teorie o cierpieniu wydają się być dość sprzeczne. Jednak łączy je jedno. Praktycznie każdy powtarzał mi, że ból minie lub nauczę się go ignorować, gdy ktoś inny pojawi się w moim życiu. Kiedy zakocham się w innej kobiecie i zastąpię tym uczuciem miłość do mojej żony.

W tym momencie jednak nie czułem, że mogę się zakochać po raz drugi. Ból był świeży. A z ran nadal zdała się sączyć krew. Byłem daleki pogodzeniu się ze stratą. I całkiem szczerze nie miałem siły ani nawet ochoty choćby myśleć o kolejnej miłości.

Bo miłość jest tylko cierpieniem.

- Jesteś chyba urodzonym filozofem. - Stwierdził Filip, przyglądając mi się uważnie. Posłałem mu na to zdziwione spojrzenie, jeszcze nie do końca kontaktując. - Często tak robisz. Skupiasz się na jednym punkcie w pokoju i się w niego wpatrujesz. Jakby w nim była odpowiedź na wszystkie zadane przez ciebie pytania.

- Po prostu się zamyśliłem. - Oświadczyłem zgodnie z prawdą. Chwyciłem kieliszek wina stojący na blacie biurka i wziąłem jeden większy łyk.

- Opijesz się i tyle będzie z tej roboty. - Stwierdził wami sam popijając wino. - A raczej obaj się poopijamy i będziemy spać pod stołem jakby znowu mieli naście lat.

- To były jednak dobre czasy. - Oznajmiłem wspomnieniami wracając do czasów, kiedy wielkie problemy z perspektywy czasu wydawały się po prostu błache. Chociaż wtedy były końcem świata. - Spokojne. Nie byłem, za nim odpowiedzialny i wszystko wydawało się łatwiejsze.

- Ale życie nie jest łatwe. Jest cholernie trudne i każdy prędzej czy później się o tym przekonuje. - Zauważył bardzo trafnie król. - Jednak bywa też dobre. Te momenty wydają się niewiele znaczyć, przytłoczone przez całe życiowe gówno jednak nadal są. I stanowią te ulotne chwile, o które warto walczyć.

- A co jeśli straciło się już tyle, że nie ma się siły walczyć. - Dopytałem rzucając na biurko kolejną przejrzaną teczkę.

- A co jeśli w życiu nie chodzi o to, co straciliśmy a o to, co nam zostało? - Odpowiedział pytaniem na pytanie, uśmiechając się w ten cwaniacki sposób.

Przyglądałem mu się uważnie, szukając odpowiedzi na jego pytanie. Jednak szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, analizując każdy fragment jego twarzy. Tak naprawdę niewiele się zmienił. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie wydawał się nieco dojrzalszy. Jednak w dalszym ciągu było tym samym Filipem, którego znałem te cztery lata temu. Nieco złośliwy i zbyt pewny siebie. Nie umiejący rozmawiać o problemach irytujący przyjaciel mojej bliźniaczki. Który w naszym domu bywał tak często, że można było zapomnieć o tym, że nie jesteśmy rodziną.

- Życie nie jest tak proste. - Rzuciłem nagle, w końcu odrywając od niego spojrzenie. - Nie działa na określonych zasadach. Karma i inne takie to bzdety. Bo zły rzadko wraca do ludzi, którzy postępują źle. A ludziom żyjącym moralnie rzadko żyje się dobrze. - Zauważyłem zgodnie z własnymi obserwacjami.

- Masz rację. A ty i twoja siostra to dobre przykłady. - Zauważył, na co posłałem mu zdziwione spojrzenie. - Kocham Toni i jest mi bliska jednak to nie zmienia tego, jak bardzo jest niemoralna. I ile złego robi na tych studiach. Zabija nie myśląc, komu odbiera życie. Robi to, co jej karzą. Jest bezmyślną marionetką. A ty jesteś dobry. Nigdy nie skrzywdziłeś nawet muchy. A jednak to ciebie spotkała ogromną tragedią.

- Mogę cię o coś spytać? Tylko uprzedzam to nie związane z naszym wcześniejszym tematem, bo chce od niego uciec. - Przyznałem zgodnie z prawdą, na co ten parsknął śmiechem.

- Uwierz mi, też już nie mam ochoty go ciągnąć. - Przyznał czym jak mi się wydało, dał mi pozwolenie na zadanie mu pytania.

- Byłeś kiedyś zakochany w mojej siostrze? Może to brzmi głupio, jednak układa się w dość logiczną całość. - Stwierdziłem, biorąc kolejny łyk alkoholu. - Nigdy nie chciałeś słuchać o swojej przeznaczonej. Nieustannie spędzałeś czas z moją siostrą i bywałeś u nas momentami częściej niż we własnym domu. Coś musiało być na rzeczy.

- Całkiem logiczne. - Przyznał, rozsiadając się wygodnie na fotelu. - Jednak to nie było tak. Zawsze kochałem Toni, ale kompletnie inaczej. Jak siostrę lub po prostu najlepszą przyjaciółkę. - Wyjaśnił, wzruszając ramionami. - Chociaż to, co nas łączyło było całkiem specyficzne i ciężko mi to zaszufladkować... A co do przeznaczonej... Powiedzmy, że od bardzo dawna kocham się w kimś innym. Jednak on...a nigdy nie patrzyła na mnie w sposób, w jaki patrzyłem na nią ja. I pewnie nigdy nie spojrzy.

- Skąd ta pewność? - Dopytałem, ponownie skupiając na nim swoje spojrzenie. Filip wydawał się dziwnie, jak na siebie niepewny mówiąc mi o tej jednej osobie.

- Kocha kogoś innego. I to od jakiegoś czasu. Myślę, że może nigdy nie przestanie jej kochać... Poza tym nie jestem kompletnie w typie tej osoby. - Wyjaśnił dość wymijająco, kończąc wypowiedź wzruszeniem ramionami. Jakby chciał podkreślić, że to wszystko w ogóle go nie rusza. Chociaż ruszało i to było widać.

- Nie w typie? - Dopytałem, na co ten nieco niepewnie skinął głową. - W tym wypadku kompletnie nie rozumiem typu tej kobiety.

- Widać jesteś od niej kompletnie różny. - Rzucił, wzruszając ramionami. - Jednak wracając, to jest ciekawy trop. - Oświadczył, podając mi jedną z teczek. - Sklep z bronią na obrzeżach miasta. Dostaje dostawy i jak się okazało jest w nich więcej, niż rzeczywiście jest w spisie. Poza tym zgodnie z tym co wiemy, w sklepie ktoś dobija interesów po godzinach.

Spojrzałem na teczkę i zacząłem ją wertować. Kilka zdjęć lepszej lub gorszej jakości i kilka mało precyzyjnych informacji. Może to słaby trop jednak zawsze jakiś. A jak to mówią od czegoś trzeba zacząć, a potem to już jakoś idzie.

- Więc chyba trzeba to sprawdzić. - Stwierdziłem, spoglądając na Filipa.

- Idę z tobą. - Oświadczył tonem nieznającym sprzeciwu. - I nawet tak na mnie nie patrz. Wiem, że pójdziesz tam osobiście i osobiście rozwiążesz tę zagadkę. I dosłownie nic cię przed tym nie powstrzyma, a ja nie zamierzam tego przegapić.

- Więc polowanie czas zacząć.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz