🅧🅧🅧🅥🅘🅘

169 13 17
                                    

Spojrzałem na telefon, na którym po raz kolejny pojawiła się masa powiadomień. Przygotowania do ślubu, praca i dzieci pochłaniały masę czasu. Przez co z trudem udawało mi się wyrobić z czymkolwiek. Spałem absolutne minimum i w zasadzie nigdy nie odpoczywałem w tym momencie, mając w głowie tylko jedno pytanie. Jakim prawem wilkołaki są w stanie zorganizować ślub w trzy dni? Dla mnie pół roku okazało się zbyt krótkim odstępem czasu. Załatwiałem jedną rzecz i w zasadzie od razu musiałem biec i myśleć o kolejnej. I czasem miałem wrażenie, że to wszystko mnie przerasta.

- Halo. - Rzuciłem, odbierając telefon i jednocześnie wsiadając do samochodu. Wsadziłem kluczyki do stacyjki, odkładając papiery do pracy na siedzenie pasażera.

- Jutro mamy przymiarkę garniturów. - Poinformował mnie Filip, który tak jak ja robił wszystko w biegu, przez co niczym bohater filmu nawet się ze mną nie przywitał. - O dwunastej musimy być gotowi.

- W porządku. - Mruknąłem, odpalając silnik. - Ja muszę załatwić jeszcze jedną rzecz i wracam do domu. Potem muszę jeszcze chwilę popracować i na dzisiaj powiedzmy, że to koniec.- Wyjaśniłem, sam z trudem ogarniając to wszystko. Serio praca na wysokim stanowisku nie była niczym fajnym. A początek miesiąca był najgorszy. Wtedy czekały mnie wszystkie podsumowania, sprawozdania i inne tego typu pierdoły, które zajmowały masę czasu.

- Okej. Ja już jestem w domu i teraz siedzę z chłopcami. - Wyjawił, na co mimowolny uśmiech wkradł się na moje usta. - Do zobaczenia wieczorem.

- Do zobaczenia. - Rzuciłem i się rozłączyłem.

Cieszyło mnie to, że Filip tak dobrze dogadał się z Amaru i Alexem. Początkowo bałem się, że trudno im będzie przywyknąć do nowej sytuacji. Jednak ci zaaklimatyzowali się błyskawicznie. Filip miał z nimi świetny kontakt. A czasem nawet zastanawiałem się, czy nie wolą jego ode mnie. Co było trochę bolesne.

Mimo tego całego zabiegania obiecałem sobie, że zajrzę w jedno miejsce. Dlatego korzystając z tej chwili, którą wygospodarowałem, właśnie tam się udałem. Zaparkowałem samochód i poprawiłem ciemny płaszcz, idąc drogą wyznaczoną przez kwadratowe płyty. Westchnąłem cicho spoglądając na nagrobek, na którym wyryto kilka słów, które będą bolały pewnie już zawsze.

Blanka Rooker

Żyjąca w ludziach, którzy ją kochają i dbają o jej pamięć

Te słowa wydawały mi się wyjątkowo trafne. Gdy umarła obiecałem sobie, że nie pozwolę, by o niej zapomniano. Chciałem pielęgnować pamięć o niej. Opowiadając o niej naszym synom, by ci o niej pamiętali. Blanka była zdecydowanie zbyt dobra by tak po prostu została zapomniana. Jakby nigdy nie istniała.

- Hej kochanie. - Mruknąłem mało wyraźnie. - Wiem, że dawno mnie tutaj nie było jednak mam dla siebie dobre usprawiedliwienie, a przynajmniej tak mi się wydaje. - Stwierdziłem, wsuwając dłonie do kieszeni płaszcza. - Zaczęło układać mi się w życiu. Pierwszy raz od naprawdę dawna jestem szczęśliwy. I chociaż nie przypuszczałem, że to możliwe to się zakochałem. Tak wiem totalne szaleństwo. - Przyznałem, wpatrując się w nagrobek. - Sam się tego nie spodziewałem. Jednak Filip sprawił, że znowu czuje się żywy. Nasi synowie go uwielbiają. On zdecydowanie będzie tym luźniejszym tatą. - Przyznałem, uśmiechając się blado. Pewnie rozmawianie z grobem było totalnie szalone. Jednak na swój sposób sprawiało, że czułem się lepiej. - Jednak nie musisz się martwić. Będę dbał o to, żeby chłopcy o tobie pamiętali. Bo to, że znowu się zakochałem, nie sprawiło, że Ty stałaś się mniej ważna. Jednak stoi za nami historia. I to całkiem piękna historia... Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy cię spotkałem. Miałaś na sobie zwiewną sukienkę i skórzaną kurtkę z ciężkimi butami. Zabawne połączenie. A przynajmniej wtedy tak pomyślałem. Zaraz po tym, jak pomyślałem, że chce spędzić z tobą resztę życia. Nie udało nam się. - Zauważyłem jakże odkrywczo, biorąc głębszy wdech. - A spędziliśmy razem tak naprawdę tylko krótki urywek wampirzego życia. Jednak ty sprawiłaś, że ta chwila była po prostu wyjątkowa. Kochałem cię do szaleństwa i tak samo czułem się kochany. Byliśmy dwójka szalenie zakochanych w sobie nastolatków. To była wręcz filmowa miłość. Jednak to koniec. A ja stoję tutaj i mówię, że ruszam dalej. I myślę, że Ty się cieszysz. Bo zawsze chciałaś mojego szczecią. Niezależnie od ciebie. Byłaś dobra. Kompletne przeciwieństwo legendarnego bezdusznego wampira. - Zauważyłem z sentymentem i wielką radością wracając do wspomnień o swojej przeznaczonej. - Może jeszcze kiedyś się spotkamy. Tym razem po drugiej stronie. W Aljanna'ie stworzonej dla nas przez Selen. - Aljanna była czymś w rodzaju odpowiednika raju w naszej kulturze. Tam trafiały szlachetne istoty nadprzyrodzone po śmierci. Z tym że dla nas bycie kimś dobrym znaczyło coś nieco innego niż dla ludzi. - Opowiem Ci o tym, jak było tutaj bez ciebie. Znowu cię zobaczę. Wreszcie będzie Ci dane lepiej poznać Filipa. I tak spędzimy razem już wieczność. - Zapewniłem, odpalając znicz i kładąc go na nagrobku. - Do następnego spotkanie kochanie. Mam nadzieję, że wtedy już w cztery oczy. - Dodałem odchodząc.

Kiedyś spędzałem tutaj masę czasu. Jakby katowanie się widokiem grobu mogło mi pomóc. Tak naprawdę tylko się tym dobijałem. Katując sam siebie, w niewiadomym celu. Dlatego teraz obiecałem sobie, że będę przychodził tutaj rzadko. Bo mimo wszystko myślę, że dla Blanki ważniejsze byłoby bym opowiadał o niej dzieciom i myślał o niej ciepło, jak żebym stał i marznął nad jej grobem.

Ona sama nienawidziła na nie chodzić.

Wróciłem do domu i już od progu usłyszałem śmiech chłopców. Filip kręcił się wokół własnej osi, trzymając na rękach Amaru. Któremu widocznie ta zabawa wyjątkowo przypadła do gustu. Ja podszedłem do kojca i wyjąłem z niego Alexa, który stał, opierając się o jego stelaż.

- Już wróciłeś? - Spytał szatyn, zapewne myśląc, że zejdzie mi się dłużej.

- Tak. To była dosłownie chwila. - Zapewniłem, podchodząc do niego i składając krótko pocałunek na jego ustach.

- Tato. - Rzucił Amaru ciągnąć mnie za koszule.

- Tak kochanie? - Spytałem, spoglądając na syna. Szczerze nie rozumiałem ojców, dla których to było głupie mówić tak do syna. Nie chciałemby między nami był ten dziwny dystans, który często między ojcami i synami odczuwałem. Jakby wmawiali sobie, że się kochają, uwłaczało ich męskości i należało tego unikać.

- Ty bierzesz ślub z Filipem prawda? - Dopytał, na co skinąłem głową. - Czyli on teraz też jest moim tatą? - Spytał, spoglądając to na mnie to na Filipa.

- Jeśli chcesz bym był twoim tatą, to będę zaszczycony. - Zapewnił Filip, poprawiając go sobie na rękach.

- Bardzo chce tato. - Zapewnił chłopiec, przytulając się mocno do szyi wampira. Ja patrzyłem na to, czując jak zbierają mi się łzy w oczach.

I może dla kogoś było to dziwne. Może komuś to nie odpowiadało. Jednak byliśmy rodziną. Prawdziwą rodziną.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz