🅥🅘

228 13 12
                                    

Kątem oka spojrzałem na Filipa, który w skupieniu prowadził samochód. Był całkowicie skupiona na drodze, która przez słabą widoczność ciężko było dostrzec. Na zewnątrz panowała już niemal całkowita ciemność. Co zwarzywszy na porę roku, nie było niczym dziwnym. Ciemno robiło się już koło siedemnastej i to momentami było nawet bardzo dobijające. Chociaż kiedy dłużej nad tym pomyśleć nie robiło mi to na ten moment większej różnicy. Często nawet nie zauważałem zmieniających się pór dnia. I często fakt, że było już ciemno, zaskakiwał mnie bardziej niż śnieg w tym kraju.

- Powiedz mi, co ty planujesz? - Spytał nagle Filip, kompletnie zaskakując mnie tym pytaniem. - Nie patrz tak. - Poprosił, kiedy obdarzyłem go zaskoczonym spojrzeniem. - Nie wierzę, że nie pragniesz zemsty za żonę. Każdy by pragnął. A zwłaszcza ty.

- Co to znaczy zwłaszcza ty? - Dopytałem, nie odrywając od niego spojrzenia.

- Jesteś pół wilkołakiem. One nieco bardziej przywiązują się do swoich przeznaczonych i są mocno mściwe. Co wiąże się z tym, że odczuwają emocje nieco mocniej niż wampiry. - Tłumaczył jednak dostrzegając moje zniecierpliwienie, postanowił się streścić. - Chodzi mi o to, że boję się, że zrobisz coś głupiego.

- Nie zrobię. - Zapewniłem, odrywając od niego spojrzenie. Widok za oknem w tym momencie wydawał się dużo bardziej pociągający niż widok zdecydowanie zbyt poważnego króla.

- A ja ci nie wierzę. - Kontynuował, na co odruchowo przewróciłem oczami. - Wiem, że zechcesz ją pomścić. I ja nie zamierzam ci w tym przeszkadzać. - Zapewnił, czym nieco mnie zdziwił. Byłem raczej przekonany, że będzie robił wszystko by mnie od tego odwieść. - Jednak jeśli zamierzasz się mścić to, chociaż zrób to z głową. I pozwól sobie pomóc. Łowcy nie są głupi i już nie jeden próbował się zemścić i znaczna większość z nich kończyła źle. Bo łowcy to łowcy i są dobrzy w tym, co robią a ktoś, kto nie przemyślał planu, bo liczyła się tylko jak najszybszą zemsta gówno zdziałał.

- Uwierz mi, że nie wiem co robię. - Przyznałem, chociaż ciągnięcie tego tematu nie było czymś, na co miałem ochotę. - Nie wiem, czy chce zemsty, czy po prostu chce o tym zapomnieć. Jest mi ciężko i nie umiem podjąć żadnej decyzji.

- I nie zamierzam cię w tym pospieszać. Po prostu, kiedy już podejmiesz decyzję, która według ciebie będzie właściwą, zrób wszystko by nie zginąć... Oni stracili już matkę. I nie powinni trącić ojca. - Oświadczył, spoglądając na mnie kątem oka. Szybko, jednak oderwał ode mnie spojrzenie, by ponownie skupić się na drodze. - Poza tym ktoś musi rządzić tym krajem. Nie, żeby było to najważniejsze jednak z twoim dziadkiem... No cóż, ciężko się z nim pracuje.

- To akurat wiem. Jest uparty i uwielbia stare metody. Gdyby mógł, wszystkich by biczował. - Przyznałem, na co Filip skinął głową w ramach przyznania mi racji. - Cała moja rodzina jest trudna, jednak nic na to nie poradzisz.

- Tak to już jest, kiedy wilkołaki, która są skurwielami mieszają się z wampirami, które są jeszcze większymi skurwielami. - Stwierdził wampir, na co tym razem ja Przyznałem mu rację skinieniem głowy. - No, ale wyszły z tego ciekawe połączenia, nie ma co.

- Niko jest uparty i cholernie dumny a z wiekiem jeszcze mu się pogarsza. Toni też ma problemy z uporem i jest szalona... No i chyba momentami zbyt odważna. No a ja...

- Ty jesteś cholernie inteligentny, chociaż często pozwalasz, by to emocje brały nad tobą górę. Chociaż w przeciwieństwie do wilkołaków potrafisz nad nimi zapanować. Jednak kiedy to robisz po jakimś czasie, po prostu wybuchasz. - Oznajmił, będąc zaskakująco blisko prawdy. - No a Toni to Toni. Jej chyba nikt nigdy nie ogarnął.

- Nie licząc Brendana. - Zauważyłem, przypominając sobie o jego istnieniu. - On serio w jakiś sposób ją ogarniał. Przy czym umiał ją zrozumieć i nigdy nie wymagałby się zmieniła. Zresztą w końcu to jej mate.

- Nie wierzysz w miłość bez więzi? - Spytał nagle czym nieco mnie zaskoczył.

- Sam nie wiem. - Przyznałem zgodnie z prawdą. - Od dziecka mówiono mi o więzi. Obiecywano mi przeznaczoną i w końcu ją znalazłem. I chyba nigdy nie myślałem o tym, by w ogóle próbować szukać kogoś innego. Jej istnienie po prostu było naturalne. Tak jak myśl o niej. I szczerze teraz też nie koniecznie o tym myślę... Nie mam pojęcia czy kiedykolwiek zdołam kogoś pokochać, tak jak kochałem Blankę.

- Miła wielkie szczęście, że ktoś kochał ją tak jak ty. - Stwierdził, na co ja jedynie wzruszyłem ramionami.

- Byliśmy swoimi przeznaczonymi więc to chyba oczywiste. - Zauważyłem, z czym Filip chyba nie do końca się zgadzał.

- Uwierz mi widziałem związki partnerów więzi, które były kompletnie do dupy. Nie było w nich miłości ani przywiązania tylko czysty obowiązek i przyzwyczajenie. Widziałem też związki bez więzi, które były cudowne. Pełne miłości i przywiązania. Tutaj nie chodzi o więź, tylko to, co łączy obu przeznaczonych. - Wyjaśnił, wzdychając cicho. - Moi rodzice tego nie mieli. Dlatego się rozeszli. Za to Twoi to mają. Łącza ich wspólne chwile i walka o to, co między nimi... Uwierz mi, że największym przeciwnikiem każdego związku mate jest myśl, że więź zrobi wszystko za nas. Tak nigdy nie jest.

- Pewnie masz rację. - Stwierdziłem, spoglądając na niego nieco nieśmiało. - Nigdy nie mówisz o ich rozwodzie. - Zauważyłem, na co ten widocznie nieco się spiął.

- Nikt nie lubi mówić o rzeczach, które tak mocno go zraniły. - Rzucił, zatrzymując samochód. - Do następnego Eliot.

- Do następnego Filip. - Odpowiedziałem, posyłając mu jedynie krótkie spojrzenie.

Wysiadłem z samochodu i od razu ruszyłem w stronę domu. Tak naprawdę dopiero ta rozmowa uświadomiła mi, że nadszedł czas by podjąć decyzję. Musiałem zrobić coś, co pozwoli mi ruszyć dalej. Jedna z możliwości było zapomnieć. Co wcale nie było takie łatwe. A z drugiej strony była zemsta. Wszyscy zawsze powtarzają, że zemsta jest zła. Ponoć niszczy bardziej ciebie niż kogokolwiek innego. Poza tym nie przynosi ulgi. Jednak mimo to chciałem to zrobić. Chciałem się zemścić za wszystko to, co mi odebrali. I przy okazji sprawić by nie odebrali tego już nikomu innemu. To mogło mnie zniszczyć. Sprawić, że już nigdy nie będę sobą. Jednak prawda jest taka, że teraz też sobą nie byłem. Musiałem zrobić cokolwiek by ruszyć dalej. Postawić ten pierwszy najbardziej bolesny krok w stronę jakby się teraz wydawało nieosiągalnej normalności. Tak bym mógł któregoś dnia wstać i stwierdzić, że odzyskałem przynajmniej namiastkę ten normalności. Bo prawda jest taka, że bez zemsty nie osiągnę zapomnienia.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz