🅧🅧🅥🅘🅘

159 12 5
                                    

Z samego rana obudziły mnie krzyki dzieciaków. Przewróciłem oczami, czując jak bardzo niewyspany jestem i podniosłem się z łóżka. Zająłem aktualnie pokój Niko i szczerze dawno nie spało mi się tak dobrze. Ostatnio byłem tak wypoczęty, kiedy był przy mnie Filip. Co było w tym momencie wyjątkowo dobijającym wspomnieniem. Dlatego szybko je od siebie odrzuciłem. Wstałem z łóżka i wziąłem szybki prysznic. Ubrałam na siebie zwykle dżinsy i koszulkę. Co było dla mnie od dawna obcym stylem. Zazwyczaj chodziłem w garniturach. Jednak gdybym ubrał się tak dzisiaj rodzina chyba by mnie wyśmiała.

Zszedłem na dół, dopiero teraz orientując się ile osób już przyjechało. Było nas dużo głównie przez to, za dziadkowie od strony taty mieli dużo dzieci. Potem te dzieci miały sporo dzieci i tak trochę się nas już uzbierało.

- Eliot. - Rzuciła uśmiechnięta babcia, mocno mnie przytulając. - Słabo wyglądasz skarbie. Na pewno dobrze się czujesz?

- Jestem wampirem babciu. My zawsze tak wyglądamy. - Zapewniłem, odwzajemniając jej uśmiech. Chyba nie znałem na tym świecie drugiej tak rodzinnej i ciepłej osoby jak ona. Która przy tym miała tyle cierpliwości, który przy takiej ilości dzieci, jaką mogli się poszczycić z dziadkiem, była niezmiernie potrzebna. - Lepsze pytanie, jak wy macie się z dziadkiem? - Dopytałam, kiedy Alexandra uważnie mi się przyglądała jakby szukała czegoś, do czego mogłaby się przyczepić.

- My mamy się z dziadkiem fantastycznie. Chociaż Dominic definitywnie nudzi się na emeryturze. - Stwierdziła spoglądając na dziadka, który rozmawiał o czymś z moim ojcem.

- Wiesz, jaki jest. - Zauważyłem, przenosząc na powrót spojrzenie na babcie.

- Wszyscy faceci w tej rodzinie są tacy sami. Zresztą przechodzi to też na kobity. Tylko byście pracowali i pracowali. - Stwierdziła widocznie niezadowolona. - No, ale trudno widać takie spaczenie tej rodziny. - Stwierdził, poprawiając swoje białe włosy. I to nie tak, że osiwiała czy była albinoską. Babcia od zawsze mogła się pochwalić idealnie białymi włosami, przy tym posiadając bardzo ciemne oczy. - Pójdę przywitać się z resztą. - Oświadczyła, na co ja skinąłem głową. Babcia odeszła i niemal od razu zaczęła atakować Cola, który był jej jedyne dzieckiem pozbawionym partnera.

- Kogo moje wilcze ślepia widzą? - Spytał dobrze znany męski głos. Odwróciłem się napięcie i spojrzałem na Rayana. Syna cioci Dakoty. I co za tym idzie mojego kuzyna. - Wampira skrzyżowanego z wilkołakiem.

- Powiedz mi, gdzie ty tutaj widzisz moją bliźniaczkę? - Spytałem, unosząc jedną brew.

- Widzę ciebie i to mi wystarczy. - Zapewnił, zbijając ze mną piątkę. - Jak się trzymasz stary?

- Byłoby lepiej, gdyby wszyscy mnie o to nie pytali. - Zapewniłem, na co ten przewrócił oczami. - Ale jest spoko. Serio.

- Serio spoko to by były, gdybyś nie nosił obrączki. - Zauważył wskazując moją rękę, na której rzeczywiście widniała obrączka. - Słuchaj, na co dzień pracuje z takimi jak ty. Więc taki kit to se możesz cisnąć na przykład mojej tępej siostrze. - Oświadczył trzy ostatnie słowa wypowiadając głośniej by Samantha na pewno go usłyszła. Kobieta stojąca nieopodal nas pokazała bratu środkowy palec, co ten odwzajemnił. Tak wielka kochająca się rodzinka. - Więc lepiej powiedz mi, serio co jest? - Dopytał, krzyżując ramiona na piersi. Rayan był psychologiem. Jednak zajmował się tylko wilkołakami i wampirami. Więc na co dzień spotykał osoby, które straciły swoich przeznaczonych. I nieco się na tym znał.

- Co mam Ci powiedzieć? - Spytałem, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. - Blanka nie żyje już pół roku. A ja w desperacji próbuje żyć dalej.

- Miałem kiedyś pacjentkę, która straciła swojego przeznaczonego. Zajmowałem się nią dwa lata. I w trakcie tego czasu zdążyła się zakochać. Jednak nie umiała się temu poddać. Bo psychicznie nadal należała do swojego przeznaczonego. Nadal nosiła obrączkę, która tylko jej o tym przypominała. - Opowiedział a ja skrzywiłem się lekko nie bardzo wiedząc, do czego ten zmierza. - Jeśli się zakochałeś, nie czuj się winny. Ta kobieta przestała do mnie przychodzić, kiedy pozwoliła sobie znowu się zakochać i oddała się temu w pełni. Ostatnio spotkałem ją w sklepie. Wzięli ślub i spodziewają się dziecka. I wiesz co? Powiedziała mi coś bardzo mądrego.

- Co takiego? - Dopytałem, zapewniając go w tym, że słucham.

- Czułam się martwa, chociaż byłam żywa. A czułam się tak, ponieważ moje serce nie miało powody, by bić. Kiedy na nowo pozwoliłam siebie dać mu powód, ono zabiło mocniej niż kiedykolwiek. - Zacytował, uśmiechając się przy tym lekko. - Twoje życie się nie skończyło. Więc się tak nie zachowuj. A teraz to przemyśl ja idę zadręczać twoją bliźniaczkę psychologicznym bełkotem.

- Idź i dojedź ją mocno. Zasłużyła małpa jedna. - Rzuciłem, na co ten parsknął śmiechem. Przytulił mnie na odchodne i zniknął w tłumie, szukając mojej bliźniaczki.

Ruszyłem do kuchni po drodze dostrzegając moje kuzynki, które zachwycały się Alexem. To upewniło mnie w przekonaniu, że mały ma niezawodową opiekę. Amaru bawił się z resztą dzieciaków z rodziny, które był mniej więcej w jego wieku, więc o niego tego nie musiałem się martwić.

- Hej brat. - Rzucił Niko stojący przy lodówce.

- Wreszcie jesteś. - Rzuciłem, stając obok niego. - Coś ty zrobiłeś z tym samochodem? - Spytałem przyjmując od niego piwo, które ten wyjął z lodówki. Wampiry raczej nie pijały piwa. Jednak ja nie byłem do końca wampirem.

- Nawet mnie nie wkurwiaj. - Mruknął, popijając alkohol. Może dla kogoś było to śmieszne, że piliśmy piwo na spotkaniu rodzinnym. Jednak tak już było w tej rodzinie. Na spotkaniach panowała luźna atmosfera, przez którą każdy czuł się swobodnie. - Boję się zobaczyć rachunek od mechanika. No, ale to nie moja wina, że Toni nigdy nie ma czasu sprawdzić swojego samochodu i to akurat na mnie padło, że ten w końcu jebnął.

- To właśnie jest definicja twojego szczęścia. - Zauważyłem, na co ten przewrócił oczami.

- W końcu to głupi ma zawsze szczęście więc z Toni zgarnęliście całe szczęście tej rodziny. - Zauważył, na co szturchnąłem go lekko.

Już miałem coś odpyskować, kiedy z pomieszczenia obok doszło nas warczenie. Razem ze starszym bratem przeszliśmy do salonu, by sprawdzić co się dzieje.

Ciekawostka małe wilkołaki często się biją. Jest to swego rodzaju trening przed prawdziwymi walkami. Buduję też w szczeniakach poczucie własnej siły i tworzy zachowania społeczne. Bo dzięki temu szczeniaki uczą się kto jest alfa a kto omegą.

Druga ciekawostka Sam i Toni nigdy nie wyrosły z tych przepychanek. Z tą różnicą, że teraz ich przepychanki były o wiele poważniejsze.

Od kiedy pamiętam Sam i Toni uwielbiały się bić. Obie były alfami z mocnym charakterem, co nie ułatwiało sprawy. Dlatego praktycznie wszystkie spotkania rodzinne zawierały atrakcje w postaci ich bójki. A ostatecznie rozdzielania ich przez Richarda i Arona, który był ojcem Sam.

- Następnym razem cię zabije, przysięgam. - Warknęła Sam odciągana przez swojego ojca.

No tak nie ma to, jak rodzina.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz