🅧🅧🅧🅘🅧

167 11 12
                                    

Filip

Poprawiłem krawat całkiem zadowolony z tego, jak wyglądam. Burgundowy garnitur był jednak dobrym wyborem. To zdecydowanie był mój kolor. Chociaż początkowo wahałem się, czy nie postawić na klasyczny granat. Jednak ostatecznie stwierdziłem, że na swoim ślubie chce wyglądać nieco inaczej niż na co dzień. I zaryzykowałem, co ostatecznie się opłaciło.

Mam tylko nadzieję, że mój mąż będzie myślał podobnie.

A nawet jak nie to i tak pozbędziemy się go w nocy więc to żaden problem.

Poza burgundowym garniturem miałem na sobie czarną koszulę i buty w tym samym kolorze. Po chwili wahania zdecydowałem się na krawat. Chociaż zastanawiałem się nad muszką. Ostatecznie jednak stwierdziłem, że ta mi się nie podoba.

Wyjąłem telefon z kieszeni, sprawdzając powiadomienia. Zakląłem pod nosem zirytowany. Niby spodziewałem się, że ta idiotka się spóźni. Jednak nie przypuszczałem, że pięć minut przed wyjściem tej nadal nie będzie.

- Spokojnie. Jak zawsze wpadnie w ostatniej chwili. - Zapewniła Mira moja matka. Która teraz stała obok mnie pomagając mi się przygotować. - To twoja najlepsza przyjaciółka niemal siostra i bliźniaczka twojego narzeczonego. Nie zawiedzie was, tego jestem pewna.

- Obyś miała rację mamo. - Mruknąłem, spoglądając na kobietę. Moja rodzicielka zawsze mnie akceptowała. I nigdy nie miała problemu z tym że jestem gejem.

I w tym momencie drzwi się otworzyły. Toni ubrana w czerwony kombinezon z naprawdę głębokim dekoltem weszła do pokoju. W dłoni trzymała kieliszek z szampanem, na którym już zdołała odbić się jej czerwona szminka dobrana kolorem do lakieru na jej paznokciach, które ta bardzo rzadko malowała. Jej włosy, które teraz były czarne a od połowy czerwone jednak przez to, że były zaczesane do tyłu, na pierwszy rzut oka było to niezauważalne. Na stopach miała czarne szpilki, które jak na nią były wyjątkowo wysokie. Kobieta obróciła się wokół własnej osi, podchodząc do mnie z szerokim uśmiechem na ustach.

- Chciałbym tak ufać ludziom, jak ty temu dekoltowi. - Stwierdziłem wskazując na dekolt, który kończył się pod linią biustu. Brunetka pokazała mi środkowy polec i podeszła do mnie składając całusa na moim policzku. - Co ty męża będziesz szukać na moim ślubie?

- Raczej pocieszenia. - Rzuciła, siląc się na sztuczny uśmiech. - Bo to wcale nie dobijające, że mój brat bierze drugi ślub, kiedy mój facet siedzi na innym kontynencie i obraca blond sekretarkę na biurku w swoim gabinecie. - Zapewniła, biorąc dużego łyka szampana.

- Tylko się nie napierdol jeszcze przed weselem. Głupio będzie jak moja świadkowa, przewróci się przed ołtarzem. - Zauważyłem, na co ta machnęła ręką olewczo.

- Ty mnie nie znasz, jak ty myślisz, że opije się jakimś tam szampanem. - Zauważyła, dopijając alkohol. - Dobra jedziemy z tym koksem. Idę powiedzieć bratu, że już wychodzimy, a ty idź pod drzwi. - Poleciła, wychodząc z pokoju.

- Tak Toni nic się nie zmieniła. - Zauważyła Mira, na co skinąłem głową. Byłem święcie przekonany, że Toni będzie dokładnie taka sama i za tysiąc lat.

Zaproponowałem mamie ramię, które ta przyjęła. Razem ruszyliśmy pod drzwi sali, w której miała odbyć się ceremonia. Już tylko czekaliśmy na znak, by zacząć. Moja świadkowa minęła mnie w drzwiach i podeszła pod ołtarz. Tam czekał już Niko, który był świadkiem Eliota. Wszystko było już gotowe, a ja byłem maksymalnie podekscytowany.

I kiedy w głośnikach rozbrzmiała piosenka "A thousand years" Christina Perri wszystko się zaczęło. Ruszyłem przed siebie, szybko pokonując drogę do ołtarza. Stanąłem na podwyższeniu i spojrzałem w stronę wejścia. I wtedy zobaczyłem jego. Elio szedł w moją stronę prowadzony przez swoich rodziców. I na boginie wyglądał idealnie, a ja miałem ważenie, że zakochałem się w nim na nowo.

Ubrany w granatowy garnitur ze skórzanym kołnierzem. Do tego założył białą koszulę i czarne buty w tym samym kolorze co krawat. Jego włosy zaczesane były do tyłu. Naprawę wyglądał idealnie. I było coś w tym wyglądzie przez co, mimo że codziennie nosił garnitury, dzisiaj wyglądała inaczej. Jak jeszcze nigdy wcześniej.

- Dbaj o niego. - Poprosił Richard, z którym wymieniłem uścisk dłoni.

- Przysięgam, że będę. - Zapewniłem, wymieniając jeszcze szybki uścisk z Adel.

Przeniosłem spojrzenie na narzeczonego i je na nim zablokowałem. Nie dochodziły do mnie żadne słowa wypowiedziane przez kapłankę. Byłem zbyt skupiony na Eliocie. I z tego stanu letargu wyrwały mnie dopiero słowa, które opuściły jego usta.

- Może ci się wydawać, że cię nie wybrałem. W końcu nim poślubiłem ciebie miałem żonę. Jednak to nie tak, że kiedyś cię nie kochałem. Bo zawsze darzyłem cię tym uczuciem. Jednak byłem zagubiony. Kochałem was obu. Jednak to miłość do Blanki była tą, którą wszyscy uznawali za słuszną. Dlatego to ją poślubiłem. Nie znaczy to jednak, że żałuję pierwszego ślubu. Uważam, że tak właśnie miało być. I wszystko, co wydarzyło się do tej pory, prowadziło nas do tego momentu. Bo może nie jesteś moim mate, jednak bez wątpienia jesteś moim przeznaczonym. - Wyznał, patrząc mi prosto w oczy. Czas jakby się zatrzymał, a wszyscy wokół przestali się liczyć. - Kocham cię Filip i chce spędzić z tobą resztę wieczności.

- Dzień, w którym wziąłeś ślub, był dla mnie tragiczny. Poczułem wtedy, że cię straciłem, co było głupie. W końcu nigdy nie miałeś prawa być mój. Byłeś niedoścignionym marzeniem. Snem, który nie miał prawa być rzeczywistością. A jednak stoję tutaj dzisiaj. Przysięgając ci miłość i wierność, do końca wieczności. Która może być bardzo krótka. - Zauważyłem powstrzymując łzy, które pchały mi się do oczu. - Chodzi mi o to, że ten dzień to moje marzenie, które chociaż to śmieszne i pewnie żałosne przeżywałem w marzeniach już tysiące razy. Jednak ten dzień nigdy w żadnym z tych marzeń nie był tak wyjątkowy i cudowny jak jest w rzeczywistości. - Wyznałem, uśmiechając się mimowolnie. - Kocham cię Eliot. Chce spędzić z tobą wieczność nieważne czy będzie ona dla nas znaczyła dzień, czy tysiąc lat.

Po moich słowach podano nam sztylet. Oboje rozcięliśmy dłonie, z których krew spłynęła do misy. Kapłanka włożyła do niej dłoń i za pomocą naszej krwi zaznaczyła symbole nieskończoności naszej kultury na czołach mojego i męża.

Męża jak to pięknie brzmi.

Po chwili podbiegł do nas Amaru, który przyniósł nasze obrączki. Wziąłem jedną i nałożyłem na palec Eliota. On zrobił to sama, a chłopiec widocznie dumny z dobrze wykonanego zadania pobiegł do babci.

- Ogłaszam was małżeństwem. Oboje możecie pocałować pana młodego. - Oświadczyła kapłanka, a mi nie trzeba było dwa razy powtarzać. W jednym kroku podszedłem do męża i pocałowałem go z pasją w akompaniamencie braw naszych gości.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz