🅥

254 14 23
                                    

Spojrzałem na budynek, który kiedyś był mi tak bliski. Na dom, w którym się wychowałem. Pozornie była to tylko budowla z cegieł, jednak dla mnie wiązała się z czymś więcej. Ze wspomnieniami chwil, które już nigdy nie wrócą. Ten dom był dla mnie wyjątkowym miejscem. I jedno spojrzenie na ten wyjątkowy budynek przywracało wiele chwil. I były to raczej dobre wspomnienia. Pozornie ten dom nie różnił się niczym od wiele innych. Jednak był wyjątkowo. Dla mnie głównie ze względu na wspomnienia. Wszystkie te miłe chwile, które w nim przeżyłem. W przeciwieństwie do domu, w którym mieszkałem aktualnie, ten skrywał w sobie raczej dobre wspomnienia. Przez co powroty tutaj były znacznie przyjemniejsze.

Powoli ruszyłem do przodu i po chwili zawahania się wszedłem do środka. Zdjąłem budy, które jedynie przesunąłem w kąt, by nikt się o nie przypadkiem nie zabił. I tak wspomnieniami wróciłem do wszystkich tych chwil, kiedy Toni chciała mnie zabić. Właśnie za to, że o mało nie zabiła się o moje buty. Szczególnie jeden taki incydent zapisał mi się w pamięci. Głównie dlatego, że był to ostatni dzień, kiedy Toni była mi tak bliska. Bo już tej nocy poznała Brendana i wszystko się zmieniło.

- Tata! - Dwuletni chłopiec krzyknął uradowany biegnąc w moją stronę. Uklęknąłem wyciągając przed siebie ręce a Amaru podbiegł do mnie zamykając mnie w mocnym uścisku, który ja od razu odwzajemniłem.

- Hej synku. - Rzuciłem, podnosząc się z ziemi. Chłopca trzymałem na rękach, delikatnie gładząc dłonią jego plecy. - Jesteś dobry dla babci?

- Zawsze. - Zapewnił, nawet na moment nie rozluźniając swojego uścisku. Szczerze nie miałem pojęcia co mu powiedzieć. Dlatego tylko mocno go przytulałem nic nie mówiąc jakby sama moja obecność, mogła mu wynagrodzić to przez ile czasu mnie nie było. - Na długo zostaniesz? - Dopytał po chwili.

- Pewnie na cały dzień. - Zapewniłem, chociaż była to marna obietnica.

- A kiedy w końcu zabierzesz nas ze sobą? - Kontynuował a ja, naprawdę nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Takich pytań bałem się najbardziej.

- Eliot. - Sytuację uratował mój ojciec wchodzący do salonu. Podszedł do mnie i również mocno mnie przytulił. - Jak się czujesz? - Spytał, cały czas mnie obejmując.

- Dobrze... Naprawdę. - Zapewniłem widząc niedowierzanie w jego oczach. - Co tak ładnie pachnie?

- Twoja matka zrobiła obiad. Chodźmy. - Ponaglił, mnie sam idąc do kuchni. Ruszyłem za nim, cały czas trzymając syna na rękach.

- Filip cię szuka. - Oświadczyłem, co mój ojciec skwitował jedynie wzruszając ramionami.

- Elio! - Rzuciła mama, również mnie przytulając. Mieliśmy w tej rodzinie z tym definitywny problem. - Dobrze cię widzieć dziecko. Siadaj i zjedz z nami obiad, bo marnie wyglądasz.

- Tak. Dla ciebie wyglądałem dobrze tylko, kiedy ty mnie karmiłaś. - Zauważyłem, siadając przy stole. Pozwoliłem Amaru siedzieć na swoich kolanach a tata podsunął nam jego talerz.

Nie mam pojęcia czy powinno się na to pozwalać. Nie byłem specjalistą od dzieci. Byłem tylko facetem, który nie radził sobie z władnymi problemami i teraz chciał tylko spędzić trochę więcej czasu z synem. Poza tym pamiętam, że kiedy byliśmy dziećmi, tata też pozwalał nam tak jeść. Zwłaszcza mi. Bo kiedy moje rodzeństwo jadło z chęcią, ja miałem z tym problem. Nie chciałem nic jeść i przeważnie to rodzice karmili mnie na siłę.

- Gdzie Alex? - Dopytałem, karmiąc starszego syna.

- Śpi na górze w twoim dawnym pokoju. Nie chcę go na razie budzić. - Wyjaśniła mama, która już miała siadać do stołu, kiedy ktoś zapukał do drzwi. - Sprawdzę kto to. - Rzuciła i wyszła z kuchni.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz