🅧🅘

170 11 68
                                    

Wracałem do domu, licząc, że to na dzisiaj koniec wrażeń. Jednak życie nie bywa spokojne. Zwłaszcza życie w naszym świecie. Wśród stworzeń nadprzyrodzonych w zasadzie zawsze coś się dzieje. Czasem zastanawiałem się jak wyglądałoby moje życie, gdybym był człowiekiem. Czy byłoby spokojniej? Pewnie tak. Żadnych wojen między watahami czy wampirzymi rodami. Dziedzictwa Wielkiego przywódcy i żadnego mate.

Już samo założenie więzi było złe. Przypinanie kogokolwiek do jakiejkolwiek osoby niemal zmuszając ich do małżeństwa, nie było dobre. A na pewnie dobre nie było to uzależnienie. Niemal obsesyjna potrzeba posiadanie tej drugiej osoby. Uzależnienie, w które sam wpadłem. I którego teraz żałowałem jak mało czego. Oczywiście kochałem swoją żonę. Przyniosła mi dużo szczęścia jednak czasem myślę, że przyniosła mi dużo więcej cierpienia, w którym będę tkwił do końca. W końcu jak ruszyć dalej? Jak kochać następną osobę nadal czując zobowiązania wobec pierwszej żony? Nie miałem pojęcia. I to był jeden z moich największych problemów.

Spojrzałem kątem oka, na Filipa którego telefon zaczął dzwonić. Odebrał połączenie, włączając tryb głośno mówiący.

- Wasza wysokość. - Zaczął spokojny kobiecy głos po drugiej stronie.

- Co się stało Anna? - Spytał Filip, skupiając swój wzrok na drodze.

- W lesie zlokalizowano łowców. Ktoś najpewniej podał im lokalizację pałacu. - Wyjaśniła kobieta, a gdzieś w tle można było usłyszę jej obcasy uderzające o parkiet. - Dlatego dzwonię, by poradzić, aby król nie wracał dzisiaj do domu.

- Anna nie będziecie się bić, kiedy ja będę siedzieć w domu. - Oświadczył, chwilowo przenosząc spojrzenie na ekran telefonu.

- Poradzimy sobie. - Zapewniła wampirzyca. - Teraz priorytetem jest bezpieczeństwo króla. Nie powinien się król niepotrzebnie narażać. My sobie poradzimy, a rano wasza wysokość wróci i ustali co teraz. - Zaproponowała kobieta przyśpieszając kroku.

- Na pewno sobie poradzicie? - Dopytał jeszcze Filip.

- Oczywiście. Nieskromnie przyznam, że bije się całkiem dobrze. - Zapewniła kobieta, która chyba pozbyła się obcasów. - Do zobaczenia wasza wysokość. - Pożegnała się i zakończyła połączenie.

- Mogę pozawracać ci trochę głowę? - Spytał, spoglądając na mnie.

- I tak bez przerwy to robisz. - Zauważyłem, na co ten prychnął.

- Powinieneś się czuć zaszczycony moją obecnością w twoim życiu. - Zauważył, zmieniając bieg.

- Ja też jestem szlachcicem. I to zarówno w wilczym jak wampirzym świecie. - Zauważyłam, na co ten przewrócił oczami.

- Jednak to ja jestem królem i jestem ważniejszy. - Zapewnił, uśmiechając się mimowolnie. - No, ale niech Ci już będzie. - Wtrącił widząc, że chce coś jeszcze dodać. - Twoja obecność w moim życiu też jest pewnym zaszczytem. - Przyznał, parkując na moim podjeździe.

Weszliśmy do domu, a ja od razu zdjąłem marynarkę i buty. Filip zrobił to samo, kierując się do salonu. Ruszyłem za nim, rozpinając po drodze guziki koszuli.

- Przyniosę Ci coś do ubrania. - Zaoferowałem, na co ten skinął głową.

Ruszyłem na górę i wszedłem do swojej sypialni. Od razu podszedłem do szafy, by coś wybrać. Byłem nieco wyższy i lepiej umięśniony niż Filip. Dlatego ubrania pewnie będą za duże. Jednak to nie powinno mu przeszkadzać.

Wziąłem z szafy koszulkę i dresowe spodnie i z tym wróciłem do Filipa. Podałem mu ubrania. Ten wyjątkowo nie był zaintrygowany fotografiami, które już pewnie wyoglądał na wszystkie możliwe strony.

- Widać, że twój ojciec to wilkołak. - Zauważył wampir, na co spojrzałem na niego pytająco. - W sensie jesteś wampirem jednak widać, że nie czystej krwi. Jesteś wyższy i lepiej umięśniony. Zwykle wampiry są bardzo szczupłe, u ciebie masa mięśniowa jest lepiej rozwinięta. Jednak jest to tak subtelną różnica, że ktoś, kto ci się nie przyglądał, nie jest w stanie tego dostrzec.

- Czyli przyznajesz, że się we mnie wpatrujesz? - Dopytałem, co spotkało się ze zdziwieniem króla.

- Tak. Jesteś wyjątkowy i miło się na ciebie patrzy. - Przyznał, czym kompletnie mnie zadziwił. Poczułem jak momentalnie moje serce przyśpiesza. A po mojej klatce piersiowej rozniosło się przyjemne ciepło. - W tym, jak chodzisz, mówiszw każdym twoim najmniejszym geście widać ogrom wrodzonego wdzięku. Czegoś, czego nie można się nauczyć. Z tym się po prostu rodzi.

- Ty też masz w sobie tego masę. Zresztą jesteś królem, więc czemu miałbyś nie mieć. - Rzuciłem nie myśląc nad tym, co mówię. -... Chyba pójdę już spać.

- Tak ja raczej też. Dobranoc. - Rzucił Filip, idąc w stronę łazienki. - Który pokój mogę zająć?

- Jak wejdziesz na górę to ostatni pokój po prawej. I dobranoc. - Odpowiedziałem, idąc na górę.

Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w coś wygodnego. Tak położyłem się do łóżka, jednak długo nie mogłem zasnąć. Kręciłem się, po łóżku licząc, że w końcu uda mi się zasnąć i przespać chociaż chwilę. Jednak jak się okazało nie byłem wystarczająco zmęczony, by to się udało.

Noramalnie pewnie zszedłbym na dół i szukał jakiegoś zajęcia. Jednak kiedy w domu był Filip, wolałem tego nie robić. Dlatego do oporu leżałem w łóżku, licząc, że w końcu zasnę.

I zasnąłem. Jednak mój błogi sen nie trwał długo. Bo jak niemal zawsze koszmary nie zamierzały dać mi spokoju. Kiedy tylko zamykałem oczy, zawsze było to samo.

Wyraźny obraz Blanki. Jakby dokładnie w tym momencie stanął tuż przede mną. Uśmiechała się jak zawsze. Przysięgam, że zawsze ją słyszałem. I to było okropne. Bo te koszmary nie pozwalały mi o niej zapomnieć. Bo noc zdała się ją ożywiać.

Tylko po to, by bez końca mi ją odbierać. Bo sen zawsze kończył się tak samo. Ginęła na moich oczach. Wykrwawiała się a ja nie mogłem nic zrobić. Byłem jedynie biernym obserwatorem. Byłem słaby. Za słaby, by uratować najważniejszą kobietę mojego życia. I to była moja największa porażka życiowa.

Podniosłem się do siadu a z moich ust wyrwał się krzyk. Wziąłem kilka głębokich wdechów i rozejrzałem się po pokoju. Nie mam pojęcia ile czasu minęło, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły. Nawet na nie nie spojrzałem. Nie oderwałem wzroku od białej ściany, nawet kiedy Filip usiadł obok mnie. Położył dłoń na moim ramieniu chcąc zwrócić moją uwagę. I dopiero wtedy przeniósł na niego spojrzenie.

- Wszystko w porządku? - Spytał tak łagodnie, że ledwo poznałem jego głos.

- Nie... Tak... W zasadzie to nie wiem. - Mruknąłem, biorąc kolejny głęboki wdech.

- Nie musisz nic mówić. - Zapewnił, pocierając dłonią moje plecy.

- Chce zostać sam. - Poprosiłem jednak Filip ani myślał się ruszyć.

- Zbyt długo byłeś sam. Wśród czterech ścian tego wielkiego domu. Teraz tak nie będzie. Bo jestem ja. A ja cię nie zostawię. - Zapewnił, przeczesując moje włosy palcami. - Jesteś zmęczony. Idź spać. - Polecił, sam kładąc się na łóżku.

Położyłem się obok Filip i przysięgam, że dawno nie zasnąłem tak szybko.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz