🅧🅧🅧🅥🅘🅘🅘

153 12 30
                                    

Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze, poprawiając marynarkę. Byliśmy już na samym finiszu przygotowań. Zostały nam już tylko ostatnie przymiarki i kontrolę na sali. Data ślubu wyznaczona była już na za dwa tygodnie, a ja ledwo w to dowierzałem. W dalszym ciągu byłem w głębokim szoku w związku w zasadzie z wszystkim, co się działo. Drugi ślub do tego z facetem. Coś, o czym w życiu nie pomyślałbym jeszcze kilka miesięcy temu. A teraz stawało się rzeczywistością. Co jednocześnie mnie cieszyło i przerażało. Zdecydowanie nie byłem gotowy na wszystko, co czekało mnie już niedługo.

- Myślę, że wszystko jest w porządku. - Stwierdził krawiec wyrywając mnie z zamyślenia. - Chyba że mam coś zmienić w kroju? - Dopytał sięgając po notes, by zapisać ewentualnie uwagi.

- Nie jest w porządku. - Zapewniłem, przenosząc spojrzenie spowrotem na lustro. Filip stwierdził, że teraz będzie przesądny i stanowczo zabronił mi oglądać go w garniturze, w którym pójdzie do ślubu. Tak samo, jak on nie zamierzał oglądać mnie.

- Proszę jeszcze się pooglądać i upewnić, że wszystko jest tak jak sobie Pan tego życzy. Ja pójdę do narzeczonego. - Wyjaśnił, zgarniając część swoich rzeczy. Wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samego.

Po upływie kilku minut usłyszałem pukanie do drzwi. Co nieco mnie zdziwiło. Raczej nikogo się nie spodziewaliśmy. Chłopcy jak nigdy zgodnie stwierdzili, że to pora na drzemkę. A Amida mordowała ludzi odpowiedzialnych za wystrój sali stwierdzając, że to niekompetentni idioci. Którzy nawet stołów nie umieją dobrze poukładać. Tak nie ma to, jak romantyczna atmosfera przed ślubem.

- Proszę. - Rzuciłem, obracając się przodem do drzwi.

- Naprawdę potrzebujesz kolejnego? - Spytał dobrze znany mi męski głos, kiedy jego właściciel wszedł do pomieszczenia. Ręce wsunął do kieszeni spodni i przyglądał mi się z dokładnością, która była dla niego typowa. - I to dokładnie takiego samego jak reszta?

- Wypraszam sobie, ten jest inny. Takiego odcienia granatu jeszcze nie mam w szafie. - Zapewniłem, co spotkało się z parsknięciem śmiechem mojego rozmówcy. - Hej tato. Co tutaj robisz?

- Przyszedłem spotkać się z synem. - Zauważył jakże odkrywczo. - Nie co dzień mierzy się garnitur na drugi ślub.

- Jak to mawiają do trzech razy sztuka. - Mruknąłem, podchodząc bliżej niego. - A tak na poważnie, o co chodzi? Jesteś ostatnio jakie dziwny. I to bardziej niż zazwyczaj, a to już jakiś wyczyn.

- Dzięki synu. - Rzucił z lekkim wyrzutem. - Po prostu to dla mnie nowa sytuacja. Nie chcę, żebyś myślał, że tego nie akceptuje. Bo miłość twoja i Filipa w żaden sposób nie jest gorsza czy mniej ważna od tej na przykład twojej siostry i Brendan... - Zaczął, jednak ja postanowiłem mu przerwać czując, że już się pląta.

- Zwarzywszy na to, jak nie lubisz Brendana to marny przykład. - Zauważyłam, na co tata wzruszył ramionami. - I nie musisz się przejmować. Rozumiem, że to dla ciebie też trudne. Wychowałeś się w innych czasach. Takich gdzie gej to był ten zniewieściały facet cały czas mówiący o kutasach, bo to było zabawne. A przynajmniej wtedy twórcą filmów tak się wydawało. - Zauważyłem, krzywiąc się lekko. Już nawet nie komentowałem tego, że to było obrzydliwe niezabawne. - Nigdy też pewnie nie przypuszczałeś, że jestem inny.

- Zawsze byłeś inny. - Zauważył, siadając na kanapie ustawionej w pokoju. Nic nie mówiąc, podszedłem do niego i usiadłem obok. - Kiedy twoja siostra i brat byli bardziej wilkołakami, ty byłeś wampirem. Byłeś spokojniejszy. Wolałeś czytać jak się bić. Co było dla mnie dziwne. Bo wychowałem się wśród wilkołaków. Jednak to nigdy nie znaczyło, że byłeś gorszy. Czy, że mógłbym cię mniej kochać. - Zapewnił spoglądając na mnie brązowymi tęczówkami, które bez wątpienia odziedziczyłem po nim. - Wiesz, mój ojciec zawsze powtarzał, że ludzie to prostaki i debile, bo zamiast poznawać nowe rzeczy oni się ich boją. Wtedy tego nie rozumiałem. I to bardzo długo. W zasadzie aż do teraz. Bo teraz kiedy powiedziałeś nam o sobie prawdę, zacząłem lepiej się temu przyglądać. I to, że problem dobrze się ignoruje, póki nie dotyczy ciebie to też prawda. Dopiero teraz dostrzegam jak ludzie, zresztą nie tylko oni traktują osoby innej orientacji. Wcześniej pewnie byłoby mi to obojętne. A teraz myślę, że to samo mogłoby spotkać ciebie i jestem z tego powodu wkurwiony. I się martwię.

Niektórym wydawało się, że ojciec alfa to przesrana sprawa. Zakładali, że jest surowy i nieczuły. Nie wspiera nas i rozumie tylko język siły i dominacji. Jednak to nie była prawda. Bo Richard zawsze był, kiedy go potrzebowaliśmy. Był kochającym i wspierającym ojcem na każdym etapie życia. Bo może był surowym i władczym alfą jednak był też tatą, który uczył mnie czytać i jeździć na rowerze. Był przy mnie, kiedy kłóciłem się z Blanką jeszcze, kiedy byłem nastolatkiem. I kiedy poczuł ode mnie papierosy, kazał mi wypalić całą paczkę. No i nie raz witam mnie w drzwiach o trzeciej nad ranem, kiedy liczyłem, że już będzie spał. Bo taki już był. Momentami aż denerwująco nadopiekuńczy. Jednak to wszystko mu się wybaczało, bo robił to wszystko z miłości. Co, teraz kiedy sam byłem ojcem, rozumiałem aż za dobrze.

- Nie musisz się martwić. Jeśli coś po tobie odziedziczyłem to zdecydowanie oczy i siłę. Poradzę sobie ze wszystkim, co szykuje dla mnie los tak jak do tej pory. - Zapewniłem, chociaż wiedziałem, że może być trudno. Jednak życie w zasadzie nigdy nie bywało łatwe i każdemu rzucało kłody pod nogi.

- Wiem jednak taka już rola rodzica. Martwić się, nawet jeśli wam wydaje się to bez sensu. - Wyjaśnił, posyłając mi lekki uśmiech. - Chce, żebyś wiedział, że jestem z ciebie bardzo dumny. Przeszedłeś piekło, z którego pewnie ja nie zdołałbym pokonać.

- Zrobiłem to, bo miałem dla kogo. - Wyjaśniłem, odwzajemniając jego uśmiech. Zbliżyliśmy się do siebie i przytuliliśmy. Byłem wielkim szczęściarzem, mając taką rodzinę. W końcu nie każdy umiałby mnie akceptować takim, jakim jestem. - Kup nowy garnitur.

- Po co mi ich aż tyle? - Spytał, co spotkało się z moim zdziwieniem.

- To będzie twój drugi garnitur. - Zauważyłem, odsuwając się od niego.

- Trzeci. Jeden jest granatowy na śluby i spotkania a drugi czarny na potrzeby i bardziej snobistyczne spotkania. - Wyjaśnił, na co przewróciłem oczami. - No dobrze. Twój ślub twoje zasady.

- Dziękuję łaskawco. - Mruknąłem, na co ten parsknął śmiechem.

- Pójdę już. Obiecałem twojej matce, że odbiorę jej matkę z lotniska. - Zdradził, podnosząc się z miejsca.

- Gdzie była babcia? - Spytałem zdziwiony. Nie miałem pojęcia, że gdzieś poleciała.

- Twoja babcia i moja teściowa to wampirzyca pochodzenia szlacheckiego. Która poleciała do Francji, żeby kupić sukienkę na Twój ślub. Lubię ją, ale bywa królową przesady. - Zauważył, krzywiąc się przy tym lekko.

- To powodzenia. Na pewno Ci się przyda. - Zapewniłem, na co ten skinął głową. Babcia była naprawdę fajna jednak miała swoje snobistyczne zachowania, które bywały absurdalne. W końcu kto normalny leci do Francji, żeby kupić sukienkę?

- Dzięki młody. - Rzucił jeszcze mój ojciec, wychodząc z pokoju.

Teraz chyba powinienem zacząć się bać, że wszyscy będą wyglądać na moim ślubie lepiej niż ja. I w sumie to nawet trochę zacząłem.

- Więc jest Pan przekonany? - Spytał krawiec, który po chwili wrócił od Filipa.

- W zasadzie chciałbym zmienić jeszcze jedną rzecz.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz