🅘🅥

259 13 3
                                    

Noce w zasadzie były najgorsze. Kiedy otaczały mnie jedynie samotność i ciemność, a ja nie byłem w stanie się z nich wyrwać. Musiałem spać. Chciałem spać. Sen skutecznie skróciłby dobę, co znacząco ułatwiłoby sprawę. Poza tym przez to ile pracowałem, naprawę byłem zmęczony. Potrzebowałem odpoczynku, jednak sen niezbyt chętnie mnie nawiedzał. A zawsze, kiedy to robił, towarzyszyły mu koszmary. Które równie skutecznie niszczyły moje życie. W końcu jak żyć każdej nocy wiedząc jej śmierć? Za każdym razem na inny bolesny sposób. I za każdym razem równie okrutny.

Zrezygnowany podniosłem się do siadu, słysząc dzwonek do drzwi. Były to co najmniej dziwne. Z reguły nikt mnie nie odwiedzał. Zazwyczaj kiedy miałem się z kimś spotkać, to ja fatygowałem się do niego. By jak najmniej czasu spędzić w tym domu.

Wstałem z łóżka i od razu ruszyłem na dół. Ziewnąłem cicho, czując zdrętwienie w całym ciele. Dlatego jeszcze szybko się przeciągłem, by pozbyć się tego uczucia. Szybko podszedłem do drzwi i je otworzyłem. A moim oczom pokazał się ktoś, kogo raczej się tutaj nie spodziewałem.

- No część. - Rzucił wampir, posyłając w moją stronę szeroki uśmiech. - Mieliśmy się niedługo spotkać, więc jestem. - Oświadczył Filip, wyjmując dłonie z kieszeni płaszcza. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam w niczym ważnym.

- Hej. - Mruknąłem nieco zszokowany. Szczerze spodziewałbym się wielu osób jednak nie króla wampirów. - Nie przeszkadzasz....wejdź. - Rzuciłem odsuwając się, by zrobić mu miejsce w drzwiach. - Rozgość się, ją pójdę się ubrać. - Dodałem kierując się z powrotem w stronę schodów.

Wróciłem do swojej sypialni i otworzyłem szafę. Szybko ubrałem na siebie koszule i spodnie od garnituru. Przeważnie właśnie takie ubrania nosiłem. Zresztą jak większość wampirów na podobnych mi stanowiskach. Chociaż wszystkie wampiry lubiły elegancji styl, można powiedzieć, że po prostu ubierałem się jak wampir.

Wróciłem na dół i odnalazłem Filipa w salonie. Przyglądał się zdjęcia rodzinnym ustawionym na kominku i wiszącym na ścianach. Blanka zadbała, a to by w domu panował całkiem ciepły i rodzinny wystrój, chociaż wampiry zazwyczaj lubowały się w nieco innych klimatach.

- Piękna. - Rzucił nagle, przyglądając się zdjęciu Blanki. - Nie pytam, czy to twoja żona, bo te zdjęcia mówią same za siebie. - Przyznał, przyglądając się fotografią.

- Tak. Miała na imię Blanka. - Oświadczyłem, na co ten spojrzał na mnie nieco zdziwiony. - Miała w czasie przeszłym, bo zamordowali ją łowcy. Już jakiś czas temu.

- Dlatego łowcy są tak absurdalnie w tym, co głoszą. Jednocześnie mówią o nas jak o potworach z drugiej zabijając osoby, które były dla nas ważne. Odbierają dzieciom rodziców. W ogóle robią w chuj niemoralne rzeczy. Jakby byli ślepi na to, że też jesteśmy żywi i potrafimy kochać. - Przyznałem, przenosząc na mnie spojrzenie. W którym wcale nie było współczucia, którego miałem po wyżej uszy. Nie chciałem już go widzieć. Ani słuchać tych głupich tekstów, że jest im przykro. Bo niby co to zmieniało? On za to patrzył na mnie wzrokiem pełnym chęci do zemsty. Tym wzrokiem, który szczerze podobał mi się o wiele bardziej.

- To Amaru. Ma teraz dwa lata. - Wyjaśniłem, wskazując zdjęcia starszego syna. - A to Alexander ma niecały rok.

- Alexander? To po twojej babci? - Dopytał, a ja skinąłem głową. - To na pewno świetne dzieciaki.

- To prawda. Chociaż prawda jest taka, że teraz spędzają więcej czasu z własnymi dziadkami jak ze mną. - Przyznałem, chociaż nie lubiłem o tym mówić. Filip budzik we mnie zaufanie, którego nie umiałem wyjaśnić. - I tak w ogóle miałem tam dzisiaj jechać. - Rzuciłem, w końcu sobie o tym przypominając. Wcześniej kompletnie o tym zapomniałem

- Może pojadę z tobą? Chętnie zobaczę Adel poza tym miałem pogadać z twoim ojcem. Są jakieś spięcia między wilkami i wampirami, a my musimy to jakoś wyjaśnić. - Zasugerował, a ja skinąłem głową. Szczerze wolałem tam jechać z nim niż kompletnie sam. - Więc chodźmy. Pojedziemy moim samochodem. - Zarządził i ruszył w stronę wyjścia. No tak. Filip zawsze lubił się rządzić.

Bez słowa ruszyłem za nim. W przedpokoju włożyłem jeszcze buty i wyszedłem z domu od razu kierując się do jego samochodu. Po drodze rozmawialiśmy na różne tematy. Głównie o tym, co działo się z nami przez te kilka lat. Okazało się, że Filip przez ten czas miał całkiem ciekawe życie. W przeciwieństwie do mnie nie poświęcił się zakładaniu rodziny. Za to zwiedził trochę świata i wychodziło na to, że naprawdę dobrze się bawił.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, nieco się spiąłem. Prawda była taka, że się bałem. Byłem chujowym ojcem i nie umiałem tego zmienić. A może po prostu nie chciałem? W końcu synem i bratem też najlepszym nie byłem. I na to wychodzi, że mężem też nie.

- Powiedzieć ci coś? - Spytał nagle Filip, a ja przeniosłem na niego spojrzenie. - Miałem z ojcem chujowe relacje mimo tego, że rzekomo zawsze był gdzieś blisko mnie. Żyliśmy razem, chociaż tak naprawdę osobno. Prawda jest taka, że być to o wiele za mało. Może teraz to cię przerasta. Jednak musisz zrobić pierwszy krok. By przede wszystkim twoi synowie wiedzieli, że zawsze mogą na ciebie liczyć. A ty musisz wiedzieć, że nie jesteś idealny. Tak jak nikt nie jest. I jak każdy możesz nie dawać sobie rady i czasem zawodzić. Ciebie też uderzyła śmierć Blanki. I nie możesz być na siebie zły, bo jesteś w rozsypce po tym, jak osoba, która kochałeś zmarła. W końcu się podniesiesz. I wtedy będzie już tylko lepiej. Bo uwierz mi lepiej czasem nie być w ogóle jak być tylko ciałem i traktować dziecko jak swój największy błąd. - Wyjaśnił wpatrując się we mnie tymi oczami, które tak mocno się zmieniły. Nie wyrażały już tej radości i bijącej pewności siebie. Teraz pokazywały ból. Skrywany przez lata tak głęboko pod grubą warstwą obojętność, że dla innych zdał się nie istnieć. Może nawet dla niego stał się już tylko przykrym wspomieniem. Które jednak w tym momencie postanowiło go nawiedzić przypominając mu o wszystkich tych okropnych chwilach, które przeżył.

Nawet nie wiem, jak i dlaczego, ale złapałam go za rękę. Mocno ścisnąłem na niej swoje palce, jakby chciał pokazać mu wsparcie. Co było trochę absurdalne. Po tych wszystkich latach gdzie rozmawialiśmy niezbędne minimum, a potem rozstaliśmy się bez cienia żalu próbowaliśmy być dla ciebie wsparciem, którym nie były dla nas nawet najbliższe osoby.

- To ja Ci powiem, że nie możesz obwiniać się za błędy ojca. To nie w tobie był problem tylko w nim. - Zapewniłem, w końcu puszczając jego dłoń. - Chodźmy.

Filip skinął głową i szybko wysiadł z samochodu. Ja zrobiłem to samo jeszcze wtedy nie wiedząc, co ten jeden z pozoru błachy gest zapoczątkował.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz