🅧🅧🅘🅘🅘

163 11 8
                                    

Mimo protestów Filipa nie zamierzałem leżeć w łóżku i wypoczywać. Doskonale wiedziałem, że chce on dla mnie jak najlepiej. Jednak leżenie wcale nie poprawiało mojego samopoczucia. A wręcz je pogarszało. Kiedy nie ruszałem się z łóżka, miałem zdecydowanie za dużo czasu na myślenia i analizę. Wracały do mnie wspomnienia nagrania, które dostałem i ogólnie wiele innych. Przez co czułem jakbym, tylko pogrążał się w cierpieniu. I powoli każdego dnia tracił sens życia.

Wpatrywałem się w talerz z obiadem ugotowanym przez Filipa. Od zawsze wielkim szokiem było dla mnie, to jak ten dobrze gotował. Był w tym znacznie lepszy niż ja. Co utwierdzało mnie w przekonaniu, że moja rodzinna po prostu nie ma talentu kulinarnego.

- Wiadomo już coś w sprawie nagrania? - Spytałem unosząc spojrzenie na Filipa, który siedział naprzeciw mnie.

- Technicy je analizują i próbują dopasować je do jakiegoś miejsca. Jednak to pewnie potrwa jeszcze kilka dni. - Wyjaśnił zbliżając swoją rękę do mojej, która leżała na stole.

Wycofałem rękę niemal od razu przenosząc spojrzenie na talerz. Po tym, co się stało zacząłem czuć się źle przez to, co połączyło mnie i Filipa. Analizowałem to, co wydarzyło się ostatnimi czasy i miałem wrażenie, że to, co robię, jest cholernie niewłaściwe. Blanka została zamordowana pół roku temu. Była całym moim światem. Żyłem dla niej, a teraz jak gdyby nigdy nic próbuje ułożyć sobie życie z królem wampirów. I pewnie nie powinienem tak myśleć. Ona już nie żyje. A ja powinienem żyć dalej. Miałem pełne prawo ułożyć sobie życie i czuć się z tym dobrze. Jednak coś nadal mnie blokowało. Sprawiało, że czułem się jak zdrajca który traktuje miłość swojego życia jak kompletnego śmiecia. Jakbym o niej zapomniał. I to było okropne. I wręcz okrutne. A im dłużej musiałem się z tym mierzyć, tym bardziej nienawidziłem więzi. Która nie dosyć, że mnie ograniczało to jeszcze odbierała mi całe szczęście, które mogłem mieć z Filipem.

- Po prostu mi powiedz, o co chodzi. - Poprosił, a ja poczułem na sobie jego przenikliwe spojrzenie.

- O nic. - Zapewniłem jednak jedno spojrzenie wystarczyłobym wiedział, że ten mi nie wierzy. Labonierr znał mnie chyba już zbyt dobrze. I teraz okłamanie go graniczyło z cudem. - Dobra. - Rzuciłem, wzdychając cicho. - Zacząłem czuć się z tym źle. Z bardzo wielu powodów.

- Mów. Ja słucham i mam czas. - Zapewnił, krzyżując ramiona na piersi. Wbił we mnie spojrzenie zielonym tęczówek, które jak zawsze było przenikliwe i hipnotyzujące. - Całe życie byliśmy tchórzami. Może nadszedł czas na odrobinę szczerości.

- Chodzi o to nagranie. - Przyznałem zgodnie z prawdą, odsuwając od siebie talerz. Jakoś przestałem być głodny. - Czuje się przez nie, jakbym robił coś złego. Jakbym był niewporządku wobec Blanki. Nie umiem pozbyć się poczucia, że to, co robimy, jest po prostu złe. - Wyjaśniłem z uwaga, przyglądając się reakcje Filipa.

Rzadko kiedy było we mnie tyle sprzecznych emocji. Z jednej strony czułem, że to złe. Ze względu na Blankę. I zresztą nie była jedynym powodem moich wahań. Mimo starań nie umiałem pozbyć się homofobicznych stwierdzeń, które były we mnie zakorzenione. I to tak głęboko, że nie umiałem się ich wyzbyć. I chociaż wiedziałem, że to przecież stek bzdur to i tak budziły we mnie wątpliwości.

Filip przyglądał mi się z uwagą wyraźnie zamyślony. Jakby zastanawiał się co w tej sytuacji, powinien mi odpowiedzieć.

- Wiem. - Przyznał po chwili, nie odwracając ode mnie spojrzenia. - To trudne. Nawet bardzo. I to dla nas obu. Z bardzo wielu względów. - Przyznał, na co ja skinąłem głową. - Nie musimy się śpieszyć. Nie chcę na ciebie naciskać. Czekaliśmy tyle lat, to jeszcze trochę czekania nas nie zabije. - Zapewnił, posyłając mi blady uśmiech.

Tylko pytanie, czy czekanie cokolwiek da? Czy kiedykolwiek będę gotowy, by budować z Filipem związek? A może już zawsze będziemy tkwić w tym dziwnym momencie, bo ja nigdy nie będę gotowy, by budować z nim coś trwałego.

A on nie zasłużył na to, by go oszukiwać. By obiecywać mu coś, czego nigdy nie będę w stanie mu dać. Czekał na mnie tyle lat i jak się okazało, zmarnował przez ten czas każdy dzień.

- Nie dam rady. - Rzuciłem, nagle patrząc na wampira. - Nie możesz czekać na kogoś, kto nie da ci tego, czego pragniesz.

- Wiem, że... - Zaczął jednak nie pozwoleń mu dokończyć.

- Nic nie wiesz. - Rzuciłem nagle, biorąc głęboki wdech. - Nie jestem gotowy. I pewnie nigdy nie będę. Zawsze będzie się za mną ciągło widmo mojej przeznaczonej. Poza tym mam dwóch synów, o których przede wszystkim muszę myśleć. Przepraszam.

- Przepraszasz mnie za bycie tchórzem czy za robienie mi nadziei? - Dopytał, unosząc jedną brew.

- Filip...

- Przestań już. - Mruknął, wstając z miejsca. - Myślisz, że tylko tobie jest trudno? Przez pół życia kochałem faceta, który był kompletnie poza moim zasięgiem. Potem on się ożenił i wszystkie głupie i naiwne marzenia poszły w cholerę. Potem dał mi nadzieję, by ostatecznie okazać się tchórzem. - Oświadczył, zataczając koła w jadalni. - Boisz się i postanowiłeś się poddać. Całując mnie na balu wiedziałeś, na co się piszesz. A jednak to zrobiłeś i ciągnąłeś to dalej ostatecznie robiąc to.

Patrzyłem na niego jak głupi. Miał rację. Byłem tym złym w naszej historii i zdawałem sobie z tego sprawę. Prawda zawsze była najbardziej bolesna. A w tym wypadku była jedna. Byłem tchórzem, któremu pisane było skończyć samotnie, bo na tyle zasłużyłem.

- Masz rację. I więcej nie przeproszę. Bo nie zasłużyłem na wybaczenie. - Stwierdziłem, wstając z miejsca. Podszedłem do Filipa i stanąłem przed nim, by ten się zatrzymał. - Zależy mi na tobie, jednak nadal kocham ją.

- Przynajmniej miałeś na tyle odwagi, by mi to powiedzieć. - Mruknął patrzeć mi prosto w oczy. - Kocham cię i może nigdy nie przestanę... Masz cudownych synów, więc o nich dbaj.

- A ty znajdź kogoś wartego tego uczucia. Naprawdę na to zasłużyłeś. - Zapewniłem a ten patrzył na mnie w milczeniu przez chwilę, następnie mnie omijając i wyszedł z mojego domu.

Filip zrobił dla mnie dużo. Więcej niż mogłem poprosić. Czułem się źle z tym, co zrobiłem. Jednak bolesna prawda była lepsze od cudownego kłamstwa. Które dawało nadzieję na coś, co nie miało prawa się wydarzyć.

Schowałem twarz w dłoniach, biorąc głęboki wdech. Mimo wszystko to było bolesne. Chociaż byłem pewnie ostatnia osoba, która to powinno boleć. Ruszyłem do kuchni i podszedłem na barku. Już miałem wyjść z niego wino, kiedy telefon zawibrował. Złapałem urządzenie, by przekonać się, że to telefon Filipa. Wiadomość mówiła o lokalizacji. Jak się okazało lokalizacji miejsca, gdzie zabili Blankę.

- Czyli nie wino tylko zemsta.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz