🅧🅧🅧🅥🅘

167 11 0
                                    

Jak to mawiają święta święta i po świętach. A w naszej rodzinie ten magiczny okres w roku kończy się wyjątkowo szybko. Wszyscy musieliśmy wracać do szarej rzeczywistości. Moje rodzeństwo zdołało już wyjechać. Zresztą tak samo, jak kuzynostwo i wujostwo. Dom na powrót stał się dziwnie pusty. Chociaż nie mogłem powiedzieć, że zrobiło się nudno.

Ślub w pół roku? Można powiedzieć, że wręcz niewykonalne. No, chyba że rozmawiamy o wilkołakach. Które potrzebują średnio trzech dni, by zorganizować idealny ślub. Jednak wampiry nie były znane z takiego pośpiechu. Chociaż pół roku to też nie tak dużo. Zazwyczaj na przygotowanie ślubu schodzi się coś koło dwóch lat. Więc jak można się domyślić, czasu wcale nie było tak dużo jakbyśmy tego chcieli.

Co mnie w ogóle podkusiłoby godzić się na czerwiec?

- Oszalałeś. - Stwierdziła Amida, patrząc na mnie jak na kompletnego wariata. - Kto normalny chajta się tak szybko!? Czy ciebie bogini opuściła?

- Już dawno. - Przyznałem, krzyżując ramiona na piersi. - Wiem, że to szybko. Pewnie nawet za szybko. Jednak zmarnowałem ostatnie pół roku na użalanie się i żałowania tego, co straciłem. Nauczyłem się tego, że życie jest kruche i, że nie mogę go marnować. A może popierdoliło mnie jak Julie, kiedy zabijała się dla Romea. Sam już nie jestem pewien.

- Czyli cię popierdoliło. Przynajmniej tyle już ustaliliśmy. - Przyznała mimo wszystko o wiele spokojniej, niż mi się wydawało. - Niechaj stracę. Pomogę Ci ogarnąć ten syf.

- Czekaj. Czyli ty myślałaś, że masz jakiś wybór? - Spytałem, unosząc jedną brew. Starałem się udawać poważnego i zarazem zaskoczonego co udawało mi się do momentu, w którym ta szturcha mnie w ramię.

- Nie wkurwiam mnie. Ostrzegam. - Rzuciła, wyjmując z kieszeni telefon. - Ja rozumiem, że takie najważniejsze rzeczy pokroju gdzie weźmiecie ślub macie ustalone? Mimo wszystko to głównie przez to śluby tak się odkładają. Te terminy są szalone. Ludzie serio zamawiają sale z pięcioletnim wyprzedzeniem.

- Teraz powinienem spytać, skąd się na tym znasz? - Spytałem, na co ta jedynie wzruszyła ramionami.

- Lubie oglądać programy o ślubach okej? - Dopytała, na co uniosłem ręce w geście obronnym. - To macie te sale czy nie?

- Już się tak nie bulwersuj. - Poprosiłem, na co ta zmierzyła mnie morderczym spojrzeniem. - Weźmiemy ślub w posiadłości Filipa.

- Mogłeś tak od razu, a nie. - Mruknęła, zapisując coś na telefonie. - Będziecie mieć taki ślub, że mucha nie siada.

- Już żałuję, że zadzwoniłem. - Przyznałem, spoglądając nieco przestraszony na wampirzyce. Kiedy dzwoniłem do Amidy, byłem przekonany, że się ucieszy. Jednak nie przypuszczałem, że zechce pomóc nam w przygotowaniach. A tym bardziej że weźmie to aż tak na poważnie.

- A ja nie. - Wtracił Filip, wchodząc do salonu w którym przesiadywaliśmy. - Dobrze będzie mieć kogoś, kto pomoże nam to wszystko ogarnąć.

- Miło, że chociaż jedna osoba docenia mój wkład. - Dorzuciła wampirzyca, uśmiechając się szeroko. - Chociaż nie wiem, czy o to chodziło mojemu ojcu, kiedy mówił, zbliż się do niego i pociesz go. - Dodała, krzywiąc się lekko.

No tak wampiry zwłaszcza stare bywały mało subtelne. W jakimś tam ich mniemaniu śluby nadal były interesem. Czystą polityką. Dlatego dobrze było wydać córkę za faceta z majątkiem i dobrym pochodzeniem. Więc nie trudno było się domyślić, że o to chodziło ojcu Amidy i mojemu dziadkowi, kiedy nas poznawali. Liczyli, że się w sobie zakochamy lub po prostu znajdziemy w sobie pocieszenie. I ostatecznie skończymy razem na ślubnym kobiercu.

- To się tatuś zdziwi, jak dostanie zaproszenie na ślub twój i Filipa.

- Zbliżyłaś się i go pocieszyłaś. Więc koniec końców spełniłaś jego prośbę. - Zauważył mój narzeczy, na co Amida skinęła głową.

- Wasza logika to jakiś wyższy poziom. - Stwierdziłem, spoglądając na nich z politowaniem. - No, ale przynajmniej się dogadaliście, więc nie zamierzam narzekać.

- Tak samo, jak charakter twojego pisma. - Zauważył król wampirów, na co obdarzyłem go morderczym spojrzeniem.

- To było zabawne raz. Może dwa. Teraz już kompletnie takie nie jest. - Zapewniłem, na co ten pokręcił głową, by pokazać, że kompletnie się ze mną nie zgadza.

- Widziałam jak piszesz. Dlatego zgadzam się z królem. - Przyznała wampirzyca, na co Filip podszedł do niej i zbił z nią żółwika.

- Nawet ty Brutusie przeciwko mnie. - Mruknąłem niepocieszony co spotkało się z ich parsknięciem śmiechem.

Szczerze nie przypuszczałem, że może jeszcze być tak dobrze. Byłem pewien, że reszta mojego przesadnie długiego życia będzie pustą egzystencją. Opartą jedynie na desperadzkiej próbie przeżycia każdego dnia. A jednak coś się zmieniło. Z niemałym trudem, ale jednak ruszyłem do przodu. I teraz wydawało się, że może być tylko lepiej. Nawet jeśli gorsze dni były nieuniknione.

- Już się tak nie zapeszaj Cezar. - Rzucił Filip, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. - Mamy za godzinę spotkanie z krawcem. Więc mam nadzieję, że nie ustaliłeś sobie innych planów.

- Tak. Sto dwudziesty drugi garnitur do kolekcji. - Zauważyłem, analizując zawartość swojej garderoby. Serio czasem zastanawiałem się, czy naprawdę potrzebuje tyłu garniturów. A potem uświadamiałem sobie, że i tak praktycznie w niczym innym nie chodziłem.

- Oj już nie narzekaj. Kto jak kto, ale ty akurat wychodzisz sto dwadzieścia dwa garnitury. - Zapewnił, zresztą pewnie nie mijając się z prawdą. - Pod tym względem akurat jesteś typowym wampirem.

- Prawda. Mój ojciec ma jeden garnitur, w którym chodzi na każdą uroczystość. I pewnie pokaże się w nim i na naszym ślubie i za sto lat na ślubie Arjuny. W końcu, po co komu więcej garniturów? - Zacytowałem ulubione słowa mojego ojca. Które powtarzał do znudzenia za każdym razem, kiedy mama proponowała mu zakup nowego garnituru. Nawet ja już nie mogłem tego słuchać. I w takich chwilach naprawdę mocno podziwiałem tę kobietę.

- Typowy wilkołak. Te to chodziłyby gołe, gdyby mogły. - Zauważył, na co skinąłem głową. Kiedy wampiry lubiły się elegancko ubrać, wilkołaki wolało trochę więcej pokazać. Słowem im miej tym lepiej. Co dobrze było widać środkiem zimy, kiedy wilkołaki wydały się nie zmienić garderoby a jedynie narzucić na letnie ubrania zimowe kurtki.

- Mi to tak nie przeszkadza. Przynajmniej jest na co popatrzyć jak przechodzi się koło domu watahy. - Zauważyła Amida, przypominając nam o swojej obecności.

- Jeszcze chwila a pomyślę, że nam pomagasz tylko po to, by wprosić się na ślub pełen seksownych wilkołaków. - Zasugerowałem, na co ta od razu skrzywiła się lekko.

- A co ty myślałeś? Że ja was lubię? Nieśmieszne żarty. - Stwierdziła, podnosząc się z miejsca. - Jak będziecie wiedzieć coś więcej, to dzwońcie. Ja muszę wymyślić co ubiorę, na ten pokaz szlacheckiej mody. - Rzuciła i nawet nie czekając na naszą relację wyszła z domu.

- Lubie ją. - Stwierdził Filip, spoglądając na drzwi, którymi wyszła dziewczyna.

- Ja też. I to nawet bardzo.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz