🅧🅧🅘🅧

173 14 24
                                    

Stanąłem przed pałacem, powoli kierując się w jego stronę. Całkiem szczerze nie byłem pewien, co mu powiem. Przyjazd tutaj był bardzo spontaniczny więc nie miałem czasu, by cokolwiek przemyśleć. Szedłem na żywioł. Co mogło skończyć się źle jak zawsze, jednak tego też nie zdążyłem przemyśleć.

Wszedłem do środka rozglądając się po pałacu. Kilka osób se służby minęło mnie bez słowa już chyba przyzwyczajeni do mojego widoku. Dlatego i ja ich zignorowałem skupiając się na tym, gdzie mógłby być Filip.

- Eliot miło cię widzieć. - Oświadczyła kobieta, która jak na wampirzyce przystało, wyglądała bardzo młodo. Chociaż wcale aż tak młoda nie była.

- Witaj Mira. - Rzuciłem, spoglądając na matkę Filipa i byłą królową. - Nie wiedziałem, że jeszcze tutaj mieszkasz.

- Przyjechałam tylko na święta. Jednak mój syn ewidentnie nie jest w świątecznym nastroju. - Wyjaśniła, poprawiając ciemne włosy. - Mam nadzieję, że chociaż twoja wizyta trochę go rozrusza. Jest u siebie w sypialni. - Dodała, mijając mnie.

Nic już nie mówiąc, ruszyłem na górę. Szybko znalazłem się przed odpowiednimi drzwiami i zapukałem nieco niepewnie. Kiedy usłyszałem pozwolenie, wszedłem do środka i spojrzałem na Filipa, które leżał na łóżku, czytając książkę. Kiedy mnie zobaczył odłożył ją, podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Część. Coś się stało? - Spytał widocznie zdziwiony moją obecnością.

- W sumie to chyba tak. - Stwierdziłem i usiadłem przed nim. Czasem jednak zachowywałem się jak moja bliźniaczka. - Rozmawiałem z Toni.

- Już dobrze się zaczyna. - Mruknął, uśmiechając się rozbawiony.

- Nie wiem, o co ci chodzi. Przecież każda rozmowa z moją bliźniaczką kończy się bardzo dobrze. - Zapewniłem, na co oboje parsknęliśmy śmiechem. - Chodziło mi o to, że mimo wszystko Toni bywa ode mnie dużo mądrzejsza. I zmusza mnie do pewnych przemyśleń. I teraz też tak było... Nie powiem Ci teraz nic odkrywczego. To był ciężki czas w moim życiu. Co mnie oczywiście nie usprawiedliwia. Zresztą nic nie usprawiedliwia bycia totalnym chujem.

- Coraz bardziej podoba mi się ta rozmowa. - Stwierdził wampir, przerywając mi moje pokraczne tłumaczenia. Zdecydowanie powinienem lepiej przemyśleć, co mu powiem.

- Dobra może przejdę od razu do rzeczy, bo z tego rozwodzenia się nie wynika nic dobrego. - Wywnioskowałem, zdejmując z siebie marynarkę. Tak zrobiło się zdecydowanie zbyt gorąco. - Od zawsze strasznie bałem się wykluczenia, a poniekąd zawsze mi towarzyszyło. Niby urodziłem się wampirem jednak to, że nie byłem nim w pełni było dla niektórych powodem, by mnie wykluczyć. No i też nie jest tajemnicą, że bardzo liczę się ze zdaniem mojej rodziny. A jednak nie są oni zbyt postępowi... Chyba mimo tego, że mam dwadzieścia dwa lata nadal nie jestem wystarczająco dojrzały, by budować z tobą związek. Robię głupie uniki i momentami popadają mnie wątpliwości związane z wieloma rzeczami. Poza tym nadal tkwi nade mną widmo Blanki, tego nie da się ukryć. - Przyznałem chociaż było to mało odkrywcze. Chciałem jednak, by ten był w pełni świadomy tego, że wiem co, zrobiłem źle. - I nie mogę obiecać Ci, że więcej nie spieprzę sprawy. Bo rodzice uczyli mnie, że nie składa się obietnic bez pokrycia. I nie poproszę, żebyś tak po prostu mi wybaczył, bo czemu miałbyś to zrobić ot, tak. Więc po prostu spytam, czy chcesz spędzić święta ze mną i moją rodziną jako mój chłopak. - Spytałem nieco nieśmiało z uwaga, obserwując reakcje Filipa.

- Czyli chcesz powiedzieć, że powiesz rodzinie o nas? - Dopytał jakby nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą powiedziałem.

- Tak. Chcę powiedzieć mojej rodzinie. Najwyżej mnie wydziedziczą co mi tam. - Rzuciłem, wzruszając ramionami. - Na szczęście ty jesteś bogaty więc bez problemu.

- A więc to tak? Kochasz mnie tylko dla pieniędzy? - Spytał unosząc jedną brew, na co jedynie uśmiechnąłem się niewinnie. - Muszę jednak jeszcze raz to wszystko przemyśleć.

- To o tak cud, że jeszcze nie wystawiłeś mnie za drzwi po tym wszystkim. - Zauważyłem, rozsiadając się na łóżku.

- Wybaczam Ci z jednego powodu. Takiego, że cię okłamałem w jednej kwestii. - Przyznał, na co obdarzyłem go pytającym spojrzeniem. - Po tym, jak wyjechałeś na studia, a ja opuściłem kraj poleciałem do Francji. Głównie dlatego, że trzeba tam było dojrzeć paru spraw od strony prawnej. Więc w sumie można powiedzieć, że poleciałem tam biznesowe. - Wyjaśnił, uciekając ode mnie wzrokiem. - Poznałem tam wampirzyce. Pochodziła ze szlacheckiej rodziny z tradycjami. Oczywiście była piękną i modrą kobietą. Była moją...

- Przeznaczoną. - Wtraciłem, na co ten skinął głową.

- I przy okazji była niesamowicie próżna. Bardzo przypominała mi mojego ojca. Kochała przepych i miała się za lepszą od całej reszty. A perspektywa tego, że będzie królową, zniszczyła ją doszczętnie. Po pierwszym spotkaniu nim zdążyłem jej coś powiedzieć, zaczęła planować ślub. Była nagła i w ogóle nie chciała mnie słuchać. - Tłumaczył, biorąc głęboki wdech. - Któregoś dni umówiłem się z nią, by to przedyskutować. Ona oczywiście zaczęła swoje. Wtedy jej przerwałem i zacząłem wszystko tłumaczyć. Oczywiście ona miała o to straszne pretensje jakby to była moja wina. Ostatecznie wyszła rzucając kilka homofobicznych tekstów, a ja byłem pewien, że mam ją z głowy. Niestety ona była zbyt uparta. Przyszła do mnie tej samej nocy na tekst o tym, że jest moja przeznaczoną, dostała się do mojej sypialni. Zaczęła się do mnie dobierać, stwierdzając, że kiedy spróbuję seksu z prawdziwą kobietą, to się mi odmieni. Była cholernie zdesperowana. A ja wkurwiony jak nigdy. Zrzuciłem ją z siebie. Ona podła na podłogę bardzo mocno. Zaczęła się po mnie drzeć jeszcze bardziej i w szale wyznała, że jest w ciąży. Chciała mnie w robić w nie moje dziecko. Oklepana historia z dworu niczym ze średniowiecza. Rodzina się jej wyrzekła. A ona? Muszę być z tobą szczery, więc powiem, że znalazła pracę w pałacu. To wariatka jednak ponoć dobrze pracuje i nie robi problemów.

- Więc w rzeczywistości twoja przeznaczona pracuje w jednym z twoich pałaców. Robi się coraz ciekawiej. - Przyznałem, przysuwając się do niego nieco bliżej. - Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.

- Pójdę z tobą jako twój chłopak. - Oświadczył posyłając w moją stronę lekki uśmiech. - Jednak to już ostatnia szansa. Kiedy następnym razem każesz mi zniknąć, ja to zrobię. I już nie przyjmę przeprosin.

- I tak dostałem więcej szans, niż zasłużyłem. - Przyznałem, patrząc prosto w jego zielone tęczówki.

Przysunąłem się do niego jeszcze bardziej i połączyłem nasze usta. Filip od razu odwzajemniła mój pocałunek, przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej.

Zdecydowanie nie zasłużyłem na kogoś takiego jak Filip.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz