🅧🅧🅘🅘

165 12 3
                                    

Eliot

Otworzyłem oczy, niechętnie obracając się na drugi bok. Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie co wydarzyło się ostatniego poranka. I wtedy wróciły do mnie wszystkie wspomnienia. Okropny film i przeszywający ból, który odbierał umiejętność racjonalnego myślenia. Ten, który sprawił, że targnąłem się na własne życie w ramach desperacji.

To było w tej więzi najgorsze. Bez skrupułów odbierała nam możliwość racjonalnego myślenia. Czyniła z nas desperatów, którzy ganiali za tą jedną osobą. I nie umieli bez niej przetrwać. Już nie raz mogłem usłyszeć straszne historie o tym, jak wilkołaki lub wampiry po stracie przeznaczonego odbierały sobie życie. Chociaż zdecydowanie częściej robiły to wilkołaki. Które były jeszcze mocniej przywiązane do partnerów jak wampiry. Miały na punkcie więzi wręcz niezdrową obsesję która bywała przerażająca. A same wilkołaki z jej powodu często nazywane były psychopatami i prześladowcami. Co w zasadzie miało jakieś tam swoje uzasadnienie.

Powoli przypominałem sobie wszystko, co się stało. Łącznie z tym że to Filip mi pomógł. Miałem jakieś tam przebłyski z jego udziałem. Chociaż nie pamiętałem ostatnich godzin zbyt dobrze. Były zwyczajnie krótkimi zlepami jakoś scen. Które w zasadzie nie tworzyły wspólnej całości. I ciężko było po nich wywnioskować, co tak właściwie się stało.

Przeniosłem spojrzenie na otwierające się drzwi. Stanął w nich Filip, przyglądając mi się z uwagą. Jakby zastanawiał się co tak naprawdę ma mi powiedzieć. Od czego zacząć. Chociaż dla nas obu widocznie nie było to łatwe. I chyba w tym momencie po prostu nie było dobrych słów, by zacząć. A może były tylko ja nie umiałem ich odnaleźć.

- Powiedz mi jedną rzecz. - Poprosił, wchodząc do pokoju. Postawił kubek z herbatą na szafce nocnej i usiadła na łóżku, skupiając na mnie spojrzenie zielonych tęczówek. - Czemu nieustannie powtarzasz, że jest dobrze, chociaż wcale tak nie jest? - Spytał, unosząc jedną brew.

To pytanie wbrew pozorom było całkiem łatwe. Łatwiej było się uśmiechać jak tłumaczyć, o co chodzi. Łatwiej było udawać silnego, niż mówić wszystkim jak źle się czuje. Bo lepiej było zaciskać zęby niż użalać się nad sobą. W końcu to koniec końców i tak do niczego nie prowadziło. A jedynie martwiło innych.

- Było dobrze. - Zapewniłem, poniekąd mówiąc prawdę. - Jednak potem wróciłem do domu. Na progu leżało pudełko podpisane moim imieniem. W środku leżał pendrive z nagraniem. Które przedstawiało egzekucje Blanki. - Wyjaśniłem, starając się odpychać od siebie wszystkie wspomnienia związane z nagraniem. Które było makabryczną sceną odbierania komuś życia. Zresztą nie byle komu. Bo odbierania życia mojej przeznaczonej.

- Wiem, że mnie okłamujesz. - Przyznał wampir, nawet na moment nie odrywając ode mnie spojrzenia. Skrzyżował ramiona na piersi, widocznie myśląc co ma teraz powiedzieć. - Jednak chwilowo to przemilczę. Tylko chwilowo. - Podkreślił, jakby chciał mieć pewność, że będę pamiętać o tym, że na pewno wrócimy do tej rozmowy. - Teraz już przynajmniej wiem co jest nagrane na tym pendrive.

- Znalazłeś go? - Spytałem, jakby odpowiedź na moje pytanie nie była oczywista.

- Posprzątałem gabinet, który zmasakrowałeś i go znalazłem. Jednak nie otwierałem bez twojej zgody. - Wyjaśnił, na co jedynie skinąłem głową. - I zanim to zrobię spytam ciebie. Mogę go wysłać do analizy? Może uda się na jego podstawie coś wywnioskować.

- Tak... I tak nie chce, by był w moim zasięgu. To za dużo złych emocji. - Wyjaśniłem, chociaż było we mnie odrobina wahania. Jednak prawda była taka, że na zimną kalkulacje lepiej było, oddać go do analizy licząc, że coś znajdą. Jak trzymać go w domu nie wiadomo po co. - Potem niech go zniszczą. Nikt więcej nie musi, a nawet nie powinien oglądać tego nagrania.

- Tak polecę. - Zapewnił cały czas, uważnie mi się przyglądając. Cały czas mi się przyglądał. Analizując, każdy centymetr mojej twarzy.

- To był impuls. Gdyby nie nagranie nigdy bym tego nie zrobił. - Zapewniłem wiedząc, że teraz będzie się martwił. Chociaż całkiem niesłusznie. - I więcej nie zrobię. - Obiecałem posyłając w jego stronę lekki uśmiech, który raczej wcale go nie przekonał.

- I tak tutaj zostanę. - Oświadczył tonem nieznającym sprzeciwu. - Mimo wszystko ktoś musi cię pilnować.

- Niech będzie. - Uległem wiedząc, że kłótnie i tak nie mają żadnego sensu. Filip był królem. I raczej mało kto się mu stawał. Poza tym był cholernie uparty i kiedy coś sobie postanowił, raczej mało kto mógł go odwieźć od tego pomysłu. - Jednak obiecaj, że nie powiesz mojej rodzinie. - Postawiłem warunek, wpatrując się w niego z uwagą.

Wiedziałem, jacy byli rodzice. Dla mamy jej dzieci były całym światem. Zawsze była nieco nerwowa, a kiedy jej dzieciom coś groziło to już w ogóle. Wtedy niczym nie przypominała z pozoru spokojnej i delikatnej kobiety, którą była na co dzień. Z tatą było podobnie. Mimo posiadania czwórki dzieci nadal nie umiał pozbyć się tej wstrętnej cechy, jaką była nadopiekuńczość. Miał na tym punkcie hopla. I nikt nie mógł mu odmówić bycia dobrym ojcem. Chociaż z natury był przewrażliwiony. I miał skłonności do przesadzania.

Nie mówiąc o moim rodzeństwie, które wbrew pozorom też umiało przestawić dobro rodziny ponad wszystko inne. I o reszcie rodziny, która była nawet całkiem zżyta.

- Nie podoba mi się ten warunek, ale niech już będzie. Nikomu nie powiem o tym, co się tutaj stało. Oprócz nas wie tylko moja doktor. - Przyznał, na co nie mogłem się gniewać. W końcu jasnym było, że się martwił i chciałby zbadał mnie specjalista. Nie byłem idiotą i rozumiałem takie rzeczy.

- W porządku. - Rzuciłem, wzdychając cicho. Całkiem szczerze byłem tym wszystkim już nieco zmęczony. Gonieniem za łowcami, tym co tworzyło się między mną a Filipem, sytuacją rodzinną i w ogóle życiem. Powoli zaczynało mi brakować sił, by każdego dnia się uśmiechać i udawać, że wszystko jest dobrze.

- Jak się czujesz? - Spytał z dobrze wyczuwalna troską w głosie. - Tylko szczerze. - Poprosił, cały czas mi się przyglądając.

- Szczerze jestem zmęczony. - Przyznałem poprawiając na sobie kołdrę, która pewnie ten wcześniej mnie przykrył. - Muszę odpocząć. - Dodałem, na co ten skinął głową.

- Zostawię cię samego, a ty się prześpij. A w tym czasie załatwię sprawę z nagraniem. I może uda mi się czegoś dowiedzieć. - Stwierdził, na co tym razem ja skinąłem głową. Filip zbliżył się do mnie pewnie z zamiarem pocałowania. Jednak ja się wycofałem. - Dobranoc. - Rzucił, widząc moja niechęć. Wstał z łóżka i ruszył do wyjścia. - Wypij herbatę, póki jest ciepła. - Polecił, wychodząc z pokoju.

Cieszyło mnie to, że nie naciskał. Chwilowo byłem zmieszany i potrzebowałem to wszystko ponownie przemyśleć.

Dlaczego życie jest zawsze tak cholernie skomplikowane?

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz