🅧🅧🅧🅥

167 10 8
                                    

Uniósłem jedną brew, patrząc na budynek malujący się przede mną. Pałac króla wampir był stary. Nawet bardzo. Wzniesiono go po upadku średniowiecza, kiedy wampiry przestały tak obsesyjnie się ukrywać. Robił ogromne wrażenie na wszystkich. Ludzie byli przekonani, że rodzina Labonierr to niezwykle wpływowi i bogaci ludzie, chociaż to, skąd mają pieniądze, nie było pewne. Jednak nikt nie zawracał sobie tym głowy. A póki nikt nie pytał, nie należało wymyślać zbędnych wymówek.

Przemilczmy fakt, że część majątku jest ukryta pod wieloma przekrętami.

- Co my tutaj robimy Filip? - Spytałem spoglądając na wampira, który stał widocznie dumny z siebie. Bez słowa wyjaśnienia ruszył w stronę pałacu, a ja przewróciłem oczami. - Nic nie powiesz? - Dopytałem, ruszając za mężczyzną.

- To zepsułoby niespodziankę. - Zauważył, wchodząc do pałacu. Rozejrzał się po nim i poprawił marynarkę. - Lubie ten pałac.

- Ja też. Nawet jeśli dla niektórych posiadłości wampirów przypominają domu strachów. - Zauważyłem, na co ten skinął głową. - Powiesz mi w końcu, po co tutaj przyszliśmy? Czy będziemy tutaj tak stać i podziwiać stare budownictwo.

- Wiesz. Kiedy byłem dzieckiem, mieli wobec mnie wielkie oczekiwania. Przez to zawsze czułem się niewystarczająco dobry. - Wyjaśnił, odwracając się i podchodząc do mnie. - Dlatego nie koniecznie chciałem przyznawać, że jestem gejem. Może dlatego nigdy wcześniej nie powiedziałem Ci, co czuje.

- Nie tylko Ty jesteś tchórzem. - Przyznałem, biorąc go za ręce. - Nasza droga była wyboista. Jednak nie musimy się na tym skupiać. Ruszmy dalej. - Poprosiłem, kładąc dłoń na jego policzku.

- Pokaże ci, po co tu przyszliśmy. - Oświadczył, odchodząc ode mnie.

Wyjął telefon z kieszeni i włączył na nim muzykę. "Aerosmith - Cryin" nie było może najlepszym wyborem, jednak to w tym momencie nie było najważniejsze. Przyglądałem mu się uważnie, kiedy zdjął z siebie marynarkę i rzucił ją na bok.

Filip podszedł do mnie i ukłonił się lekko i mi się ukłonił. Przewróciłem oczami, zdejmując z siebie marynarkę. Rzuciłem ją na bok i przyjąłem jego dłoń. Pozwoliłem mu się przyciągnąć. Położyłem lewą dłoń na jego ramieniu. I oparłam czoło o jego czoło. Przymknąłem powieki pozwalając mu się prowadzić.

- Żałuję, że nie mogliśmy tak zatańczyć na tym nieszczęsnym balu. - Przyznał, kładąc jedna dłoń na moich plecach. - Wiesz ja i Ty na środku wielkiej sali. Wśród tych wszystkich ludzi liczący się tylko my.

- Już widzę te pogarszające wzroki tych wszystkich starych dziadów. - Zauważyłem, na co wampir parsknął śmiechem. - Niektórzy z nich mają tyle lat, że współczuję im tak długiego życia.

- Mam nadzieję, że my nie będziemy się tyle męczyć. - Stwierdziłem, na co ten skinął głową.

Przez chwilę panowało między nami milczenie. Jednak nie było ono niezręczne. Wręcz przeciwnie. Było cudownie. Im starczy jest człowiek, tym lepiej przekonuje się, że najbardziej pasują do nas ludzie, przy których możemy milczeć. I mimo całkowitego braku tematów nie jest nudno.

- Myślisz, że szybko podejmowane decyzję są głupie? I nie chodzi o jakieś głupoty. Tylko o poważne życiowo decyzję. - Dopytał, na co zamyśliłem się na chwilę. Takie pytania zawsze są trudne. I nie ma na nie dobrych odpowiedzi.

- Myślę, że po tym co przeżyłem, rozumiem jakie życie jest krótkie. I, że czasem po prostu nie można zwlekać. Bo może braknąć nam czasu. - Przyznałem, wzdychając cicho. - Nie mówię, że szybko podjęte decyzję są odpowiedzialne. Jednak z Blanką podjęliśmy szybko decyzję o posiadaniu dzieci. Nie wiem, czy była to racjonalną decyzją. Jednak kocham swoich synów. Gdyby nie szybko podjęta decyzja może dzisiaj by ich nie było.

- Życiowe. - Przyznał, na co skinąłem głową. - Ja nie żałuję niczego. Nawet dni kiedy w jakąś minute podjąłem decyzję o wyjeździe, nigdy jej nie żałowałem. To zabrzmi głupio, ale myślę, że to zmieniło mnie na lepsze. Pomogło odkryć siebie i inne pierdoły. To jeszcze nie ostatnią niespodziankę. - Przyznał, robiąc krok do tyłu.

Złapał delikatnie moją rękę i przeprowadził mnie do sali obok. Przed dużym kamiennym kominkiem rozłożony był koc. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Powoli usiadłem na kacu i spojrzałem na wampira. Ten przyglądał mi się z uwagą.

- Długo to planowałeś? - Spytałem, rozkładając się na kocu.

- To była spontaniczna decyzja. Jak wszystkie najlepsze decyzje w moim życiu. - Przyznał, podchodząc bliżej mnie. Usiadł obok, biorąc mnie za rękę. - Długo zastanawiałem się, czy kiedyś naprawdę się zakocham. Wiesz, przeżyje głupi szczeniacki romans z wielkimi słowami i obietnicami. Taki gdzie zawsze i na zawsze to jakieś dwa miesiące. Zastanawiało mnie to głównie dlatego, że, chciałem zapomnieć o tobie. Facecie, totalnie poza moim zasięgiem, który mimo wszystko zakręcił mi w głowie. Potem wziąłeś ślub, ja spróbowałem zapomnieć. Jak można się domyślić poszło mi wyjątkowo słabo. - Zauważył, parskając cichym śmiechem. - No i tutaj dochodzimy do tego dziwnego momentu, w którym okazało się, że coś między nami jest a może nie. Zrobił się niezły syf. I teraz kiedy zrobiło się trochę spokojnie, stwierdziłem, że chce spędzić z tobą wieczność. I może to się nie uda. Może za dwa miesiące nie będziemy mogli się już znieść. Jednak jeśli będziemy razem zawsze i na zawsze przez dwa miesiące to mi wystarczy. Marzyłem o tym tak długo, że nie planuje już czekać. Jebie mnie to, że to głupie, dziecinne i jak ze słabego romansu. - Przyznał, sięgając do kieszeni spodni. Wyjął z nich sygnet z herbem swojej rodziny. - Wyjdź za mnie Eliot. Będzie razem zawsze i na zawsze.

Szczerze byłem w szoku. Nie spodziewałem się tego, że Filip oświadczy mi się tak szybko. Byłem przekonany, że byliśmy dopiero na początku naszej drogi. Jednak oboje czekaliśmy. Wiedzieliśmy, jak życie jest kruche. Poza tym znaliśmy się całe życie. I przez to całe życie zdążyliśmy nieco się poznać.

- Jesteś szalony. Nikt normalny nie wziąłby ślubu na tym momencie znajomości. - Wyznałem, biorąc od niego sygnet. - Jednak żadne z nas nie jest zbyt normalne. Więc niechaj stracę.

- Ty tak na serio? - Spytał zszokowany. - Byłem pewien, że powiesz zdecydowane nie.

- Widać, że jeszcze nie do końca wiesz, z kim rozmawiasz. - Przyznałem, nakładając sygnet na palec. - Filipie Niginan Labonierr zostanę twoim mężem. Chociażby na dwa miesiące. Chociaż tak między nami daje nam więcej czasu.

- Totalne szaleństwo. - Zauważył, łącząc nasze usta. - Podoba mi się i to nawet bardzo.

- Też nie lubię nudy. - Mruknąłem, przytulając się do niego. - To zły moment, żeby powiedzieć, że nie lubię tej piosenki. I kompletnie nie pasowała.

- O dwa słowa za daleko. - Zauważył, na co zaśmiałem się lekko.

- Przywyknij. Tak będzie już zawsze. - Zapewniłem, przytulając się do niego jeszcze mocniej.

Tak moje życie to totalne szaleństwo. I coraz bardziej mi się to podoba.

WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz