1.Przeprowadzka i niemiłe spotkanie

1.5K 46 18
                                    

Pov. Novia

Już po raz ostatni spoglądam przez okno na ulicę Karl Johans Gate. Ulicy, na której żyłam całe siedemnaście lat i ulicy, której już nigdy więcej nie chcę widzieć. Szczerze nienawidzę stolicy naszego kraju, jakim jest Oslo. Gdybym mogła to wysadziłabym to cholerstwo w drobny mak. Nie to, że nie lubię Norwegii. Moje państwo same w sobie jest piękne, a leśne i górskie krajobrazy zachwycają. Ale Oslo jest wręcz moim koszmarem i nie umiem w nim normalnie funkcjonować. To pewnie dlatego moi rodzice zdecydowali się na przeprowadzkę, za co szczerze jestem im wdzięczna. Po wydarzeniach sprzed niespełna roku...Zresztą nie chcę o tym myśleć.

- Novia! Skarbie, chodź, musimy się już zbierać! - Tak. Mam na imię Novia, a dokładniej Novia Lysberg. To dosyć dziwne, że moi rodzice nadali mi imię znaczące po hiszpańsku "panna młoda" i to dosłownie. Najlepsze jest to, że rodzice skapnęli się co oznacza, po tym jak już byłam wpisana w akcie urodzenia. I tak właśnie zostałam panną młodą Novią, która zresztą nigdy nie wyjdzie za mąż.

- Już idę tato! - odpowiadam i spoglądam na mój pokój. Kiedyś go uwielbiałam, a teraz niezmiernie się cieszę, że wreszcie nie będę go oglądać. Schodzę powolnym krokiem ze schodów i ruszam do rodziców.

- Jak ci się spało kochanie? - pyta moja mama.

- Jak zawsze mamo. - odpowiadam, a ta smutno kiwa głową.

- Przecież wiesz, że gdy męczą cię koszmary zawsze możesz przyjść do nas i spać w naszym łóżku.

- Mamo, mam siedemnaście lat. Poza tym nie chciałam wam przeszkadzać.

- Przecież wiesz Nov, że nigdy nie będziesz nam przeszkadzać. - moja mama, Sissel jest najbardziej troskliwą osobą jaką znam, no oprócz mojego taty. Jest piękną, trzydziesto siedmio letnią niską brunetką, o pięknych piwnych oczach. Mój tata Pedro jest trochę starszy od mamy, bo ma czterdzieści dwa lata. Jest wysokim, przystojnym brunetem o lazurowych oczach. Oboje są najlepszymi rodzicami jakich można mieć. Zawsze mnie wspierali i nigdy nie powiedzieli złego słowa. A po sytuacji, która zdarzyła się rok temu bardzo cierpieli i jeszcze bardziej mi pomagali. Można powiedzieć, że dzięki nim choć trochę wyszłam ze swojej żółwiej skorupy. Najśmieszniejsze jest jednak to, że prawie w ogóle ich nie przypominam. Swój obecny wygląd odziedziczylam głównie od nieżyjącej juz babci Ingrid, matki mojego taty. Tak samo jak ona w młodości mam długie, mocno kręcone, brązowe włosy, bardzo jasną cerę i lekko zaróżowione usta. Po tacie posiadam niebieskie oczy, a po mamie niski wzrost i szczupłą figurę. Nie jestem brzydka, można nawet uważać, że całkiem nieźle wyglądam. Niestety to właśnie moja uroda wciągnęła mnie w tarapaty.

- Kiedy wyjeżdżamy? - pytam ciekawa.

- Jeśli jesteś gotowa to za kilka minut. - odpowiada mama. - Wszystko spakowane, a niektóre rzeczy są już w Trondheim. - No tak. Chyba zapomniałam powiedzieć, że miasteczko do którego się przeprowadzamy nazywa się właśnie Trondheim u ujścia rzeki Nidelvy. Podobno to jeden z najważniejszych ośrodków portowych i rybackich w Norwegii. Podobno, bo nigdy nie słyszałam o owym mieście. Decyzję o przeprowadzce podjęliśmy pół roku temu, a dzięki temu, że tata, który jest prawnikiem dostał pracę w okolicznym sądzie, właśnie tam dzisiaj przyjeżdżam. Mama, która jest lekarzem także znalazła pracę w pobliskim szpitalu.

- Ach, tak, Trondheim. - mówię ponurym głosem.

- Nie cieszysz się Novia? - pyta zaskoczony tata.

- Nie, cieszę się, tylko boję się iść do nowej szkoły. - odpowiadam szczerze. Pójście do nowego, zupełnie obcego miejsca, gdzie codziennie przychodzi z kilkaset nieznajomych osób napawa mnie poważnym lękiem.

PorzeczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz