23.Supermarket

934 34 17
                                    

Pov. Novia

- Kochanie! Dostałaś kolejny bukiecik słoneczników od Cristiana. - mówi moja mama.

- Kolejny? - odpowiada tata. - Powoli doprowadza mnie to do szału. Mam już dość tego chłopaka. Niedługo nasz dom zamieni się w kwiaciarnię.

- I czego się denerwujesz Pedro? Chłopak żałuję i stara się przeprosić naszą córkę, a ty go przeklinasz. - wzdycham ciężko i postanawiam przerwać im tą bezsensowną wymianę zdań.

- Daj ten bukiet mamo. - mówię do mojej rodzicielki, a ta z uśmiechem na ustach podaje słoneczniki. Idę na górę do mojego pokoju i kładę je pomiędzy bukietami z różowych mieczyków, a trzema dużymi hortnesjami. Tak, ojciec miał rację. Jeszce trochę i będę mogła sprzedawać te wszystkie bukiety. Muszę powiedzieć, że Cristian jest naprawdę hojny, ale nie mam zielonego pojęcia skąd on bierze tyle pieniędzy. W końcu profesorowie nie zarabiają dużo, a codzienna dostawa pięknych bukietów musi sporo kosztować. Wiem, że próbuje mnie przeprosić, ale nie pozwolę znowu wciągnąć się w jego gierki. Zresztą moi rodzice, a szczególnie ojciec, nie byliby zadowoleni gdybym znów wróciła w takim samym stanie, jak dwa tygodnie temu. Cała zapłakana i roztrzęsiona. Oczywiście pytali co się stało i choć długo nie chciałam mówić to w końcu się przemogłam i odpowiedziałam to co się stało na urodzinach Mii jak i w szpitalu. Z nieoficjalnego źródła wiem, że Mia szybko doszła do siebie i już kilka dni później wróciła zdrowa do domu. Szczerze? Naprawdę się z tego cieszę bo nie chciałbym mieć na sumieniu dziewczynki, która ma przed sobą jeszcze całe życie. Wzdycham ciężko i idę pod prysznic żeby trochę się odświeżyć. Po wykąpaniu się ubieram się w ciemne dżinsy, czerwoną bluzkę i postanawiam iść chwilę na spacer.

- Mamo, tato idę na miasto! - krzyczę do rodziców.

- O to przy okazji zrób zakupy jak byś mogła. - odpowiada mama, a ja wzdycham ciężko. No i po moim wolnym, sobotnim poranku. Podchodzę do matki, biorę od niej listę zakupów i ruszam do dużego supermarketu niedaleko domu państwa Makeli. Mam tylko nadzieję, że nie spotkam żadnego członka tej rodziny.

- Mleko, śmietana, chleb, pomidory... - czytam po cichu to co mam kupić. - przecier pomidorowy, puszka fasoli, pasta do zębów. O nie, przecież przecier pomidorowy znajduje się na samej górze, jak ja go zdejmę? - mówię głośno.

- Może ja pomogę? - nagle zza moich pleców odzywa się męski głos. Obcy męski głos. Odwracam się niepewnie i zauważam mega przystojnego nastolatka. Blondyn o pięknych czekoladowych oczach, wysoki i chociaż ma na sobie szary płaszcz to widać że jest bardzo umięśniony.

- Słucham?

- Mówiłaś, że nie sięgniesz do przecieru pomidorowego. Chętnie ci pomogę.

- Podsłuchiwałeś? - pytam i uśmiecham się zadziornie.

- Wiesz, trudno było cię nie usłyszeć. - odwzajemnia uśmiech. Kurczę, przystojny jest.

- Zdradzę ci w tajemnicy, że często mówię do siebie. - szepcze do niego, a ten cicho się śmieje.

- Zdradzę ci w tajemnicy, że nie spotkałem dotąd tak zabawnej i ładnej dziewczyny. - Rumienię się na jego słowa. No cóż, nie często każdy obcy mnie podrywa. - Jestem Lucas. - przedstawia się i wyciąga rękę na przywitanie.

- Novia. - odwzajemniam gest.

- W taki razie Novia, prowadź do przecieru. - Już mam zamiar ruszyć, ale zatrzymuje mnie kolejny głos. Tym razem znany. Głos, którego nie chciałam więcej słyszeć

- Nie trzeba chłopaczku. My jej pomożemy. - przewracam oczami i odwracam się w stronę Cristiana. O dziwo zauważam również obok niego Celin, która patrzy na mnie oczami pełnymi smutku i jednocześnie złości.

PorzeczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz