25.Zagubieni w lesie

890 35 12
                                    

Pov. Novia

- Celin nie chrap. - mówię po cichu do dziewczyny śpiącej koło mnie, ale ta nic sobie z tego nie robi. - Nie chrap. - powtarzam i dalej nic. Wczorajszy dzień naprawdę był udany. Oprócz rozkładania namiotu nauczyciele sprawili nam wiele różnych i ciekawych zajęć. Zbieraliśmy jeżyny, poziomki i grzyby, próbowaliśmy rozpalić ogień za pomocą dwóch patyków czy nawet budować szałasy. Jednym słowem, było świetnie. Obecnie jest jednak szósta rano, a Celin postanowiła urządzić sobie maraton chrapania i nie daje mi dalej zasnąć, a nawet jeśli bym usunęła to o siódmej trzydzieści jest pobudka. Po prostu nie opłaca mi się już spać, ale przecież nie będę tutaj leżeć z hałasującą Cel jeszcze godzinę. Postanawiam wyjść z namiotu i chwilę pospacerować po lesie. Niedaleko widziałam ścieżkę, prowadzącą na małą górę. Mogłabym się tam przejść. Wstaję, zostawiam notkę z informacją, że poszłam się przejść i jak najciszej wychodzę z namiotu. Rozglądam się dookoła i zauważam, że na polanie nikogo nie ma. No tak, kto normalny wstaje o godzinie szóstej rano, gdy nie ma nic do roboty? Wdycham świeże, leśne powietrze i ruszam na ścieżkę. Rozglądam się dookoła i podziwiam zielone modrzewie, świerki, sosny i inne piękne drzewa iglaste. U nas w Norwegii właśnie takie najczęściej występują. Nie narzekam, chociaż przydałby się i te liściaste. Nagle przede mną rozpościera się cała polanka porzeczek, więc jak to ja, szybko do nich podbiegam i kilka minut później odchodzę szczęśliwą i trochę najedzona. Nic na to nie poradzę że kocham porzeczki. Spoglądam na mój telefon i zauważam, że mój spacer trwa już dobrą godzinę, więc postanawiam wrócić. Kilka metrów dalej słychać jednak trzask gałęzi. W tym momencie staję w miejscu i się rozglądam. Z krzaków wychodzi naprawdę duży pies w typie husky i zaczyna na mnie warczeć.

- Spokojnie piesku. - próbuję go minąć, ale pies nagle wpada w furię i rusza na mnie biegiem. Nie czekam nawet minuty i ja także zaczynam biec w zupełnie odwrotną stronę od obozu. Skręcam pomiędzy drzewami w różne strony i po kilku minutach zauważam, że na szczęście psa już nie ma. Najgorsze jest jednak to, że zupełnie nie poznaje miejsca, w którym stoję. - To było do przewidzenia. Zgubiłam się.

Pov. Cristian

- Co się dzieje Cristian? Czemu nie jesz? - pyta się siedzący obok profesor Edward Hoodie, z którym współpracuję na obozie. To starszy nauczyciel, grubo po pięćdziesiątce, z siwymi włosami i zielonymi oczami. Bardzo sympatyczny i przyjacielski człowiek, ale niestety czesto zdarza mu się zapomnieć o jakichś ważnych sprawach. W tym przypadku jednak ma racje, nie jem śniadania bo naprawdę zaczynam się martwić. Wokół ogniska siedzą wszyscy, oprócz Novi. Gdzie ona się podziała?

- Martwię się o jedną uczennicę. Nigdzie jej nie widzę. - odpowiadam, a Edward robi zdziwoną minę.

- Której? - pyta.

- Novi Lysberg.

- Novia, Novia. - zamyśla się mężczyzna. - A tak, już pamiętam, ta z kręconymi włosami. Faktycznie jej nie ma.

- Pójdę do Celin. Obie się przyjaźnią. Może wie, co się z nią stało. - odpowiadam i podchodzę do siostry.

- Braciszku? - pyta, gdy mnie zauważa. - Coś sie stało? Wyglądasz na zdenerwowanego.

- Wiesz gdzie jest Novia?

- Wyszła, gdy jeszcze spałam. Zostawiła mi karteczkę, że poszła na spacer.

- Skoro wyszła, gdy jeszcze spałaś to dlaczego nadal jej nie ma?

- Kurczę, masz rację. Nie ma jej już  ze dwie godziny, a nie wiem dokładnie kiedy wyszła. - Oczy dziewczyny rozszerzają się i wiem, że zaraz wpadnie w panikę. - O boże, dlaczego ja wcześniej tego nie zauważyłam? A jeśli coś się jej stało? Dopiero co odzyskałam przyjaciółkę, nie chce jej znowu stracić. - mówi szybko na jednym wydechu.

PorzeczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz