19.

3.3K 165 37
                                    

Zadzwonił Eliott.

- Mamy ich. Jadą czarnym vanem, powoli, cały czas na północ. Mają fałszywą, rosyjską rejestrację. Mijaliśmy ich na drodze do Handsworth i przykleiliśmy im lokalizator. Zaraz wyślę wam namiary.

Znów przyspieszyłam. Czułam, że byliśmy blisko celu i nie myliłam się.

- Spójrz! - powiedział Max pokazując mi ekran laptopa. - Teraz wystarczy, że skręcisz w lewo i mamy ich!

- O tak..

Skręciłam w lewo z piskiem opon. W oddali widziałam czarnego vana.

- Alex! Nie możesz rzucać się w oczy!

- Przestań pieprzyć. Masz broń?

Zdziwił się.

- Tak, ale.. Nigdy nie posuwałaś się do tego.

- Różnie może być, a tutaj stawka jest trochę większa.

W końcu chodzi o życie Rose.

Przekręciłam kierownicę maksymalnie w prawo i momentalnie zajechałam im drogę hamując gwałtownie.

Dostrzegłam w oddali jadący taki sam samochód jak nasz. Uśmiechnęłam się w momencie, gdy samochód zatrzymał się taranując drogę vanowi z drugiej strony.

- Eliott już jest.

Nie było mi jednak do śmiechu, gdy z samochodu wysiadło trzech mężczyzn celując do nas z broni.

- Zaczekaj tu! - Zażądał Max, a następnie wysiadł z samochodu celując do mężczyzn z karabinu.

- Cholera..

Mój wzrok utkwił w jednym mężczyźnie. Nasze oczy na moment się spotkały. Nie widziałam jego twarzy, zasłaniała ją kominiarka, jednak jego zielone oczy widziałam bardzo wyraźnie.

Mężczyzna otworzył oczy szerzej i pokazał coś dłonią swoim ludziom. Jego ludzie natychmiast opuścili broń.

Wysiadłam z samochodu pełna wściekłości.

- Co jest, kurwa?! - Wrzasnął Max.

- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę!

Roześmiałam się histerycznie podchodząc do mężczyzn.

- Panienka Alex.. - szepnął ten mężczyzna w zielonych oczach.

Ochroniarz w naszej posiadłości oraz osobisty ochroniarz mojego taty. Nie raz zatruwał mi życie szpiegując mnie na polecenia mojego ojca.

- We własnej osobie - powiedziałam z przekąsem. - Miło pana znów widzieć, panie Johnson.

Mężczyzna wyraźnie się spiął, gdy tylko wypowiedziałam jego nazwisko.

- Alex o co tutaj chodzi?! - Dobiegł Eliott z resztą moich ludzi.

- To są ludzie mojego starego. - Prychnęłam. - To nie sprawka Rebecci.

- Proszę się w to nie mieszać, panienko - odpowiedział twardo mężczyzna.

- Gdzie jest Rose?!

Spojrzałam mu twardo w oczy.

Pan Johnson zdjął maskę ukazując swą twarz ze zmarszczkami. Nie był już tym samym uśmiechniętym ochroniarzem. Momentalnie dał znak swoim ludziom, którzy na jego polecenie zaczęli mierzyć z broni do Maxa i naszych ludzi. W tym samym czasie dałam znak Eliottowi, który razem z ekipą zrobili to samo.

- Nie mieszaj się w to, dobrze ci radzę. Ciebie nie możemy zabić, ale za to twoich kolegów już tak. Dlatego lepiej dla was abyście w tej chwili się wycofali. My musimy wypełnić polecenie.

Pani Mecenas [ZAKOŃCZONE ☑️]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz