47.

2.4K 131 158
                                    

Stojąc nad grobem, patrzyłam na niego pustym, wypranym z emocji wzrokiem i szczerze mówiąc nie musiałam mieć przed sobą lustra, by wiedzieć jak bardzo pusto wyglądało w tej chwili moje spojrzenie. Czułam gulę w gardle i wiedziałam, że byłam w tej chwili bardzo bliska płaczu, jednak nie miałam siły płakać, choć zmieniło się to już chwilę później. Cmentarz był zupełnie pusty, chyba nawet tak samo jak mój wzrok. Prawdopodobnie z uwagi na to, że był późny wieczór. Spoglądałam na miejsce spoczynku osoby, którą kocham i którą straciłam tak nagle i w tak niesprawiedliwy sposób. Przyszłam tu z myślą, że tak powinnam zrobić, że ta wizyta pozwoli mi na to, by w jakiś sposób ruszyć naprzód, uspokoić się i złapać przysłowiowy oddech. By mieć siłę na to, żeby móc ruszyć do przodu, bo nie chciałam drugi raz stać w miejscu tyle czasu. Choć podobno nieważne jest ile razy upadnę, a ważne jest, że dam radę się podnieść. Bo upadać będę jeszcze wiele razy, a któregoś dnia nadejdzie taki moment, że podniosę się i zamiast upaść, wzlecę do góry. Choć to nie ma logiki ani sensu, tego nauczyła mnie ta czerwonowłosa "pesymistka" widząca świat w czarnych barwach z perspektywy spojrzenia samego diabła.

Patrząc w ten grób, a raczej już tak właściwie nie patrząc w nic innego jak w samą przestrzeń, w pewnym momencie już nie mogłam powstrzymać łez, które spływały po moich policzkach, choć obiecałam sobie, że nie będę już płakać. Tylko przez chwilę nie miałam siły na płacz, ale ta chwila była tak ulotna jak chwile spędzone z moją ukochaną wariatką. Znowu sobie obiecałam siłę i brak łez oraz znowu nie dotrzymałam tej obietnicy, bo próbowałam z siebie wyprzeć to jak bardzo rozjebana psychicznie w tej chwili byłam. Nie da się tego wyprzeć ani nie da się tego zapomnieć, bo choć może i można oszukać wszystkich wokół, tak nie da się oszukać samego siebie. O tym doskonale wiedziała osoba, która również i tego mnie nauczyła. Moja ukochana wariatka w czerwonych włosach.

Wzięłam głęboki wdech czując jak bardzo trzęsły mi się ręce. Trzęsły się, choć było lato i mimo późnego wieczoru wcale nie było zimno. Wypuściłam powietrze z płuc i zamrugałam kilka razy oczyma, by jakoś "otrzeźwić" swój umysł i pozbyć się na tę chwilę nadmiaru emocji. Upojenie emocjonalne bywało czasem niestety dużo gorsze niż upojenie alkoholem. Jeszcze bardziej nie pozwalało racjonalnie myśleć i to również odkryłam dzięki swojej ukochanej.

Wiedziałam, że gdyby ona wiedziała o tym ile mnie nauczyła to chodziłaby dumna jak paw. Wielki mędrzec życiowy, który pozjadał wszystkie rozumy.

Taka była.

Zwariowana i narcystyczna, popadająca ze skrajności w skrajność, z sekundy na sekundę potrafiła zmieniać podejście i koncepcję, a jej szeroki, szczęśliwy uśmiech w ciągu również tej magicznej sekundy mógł zamienić się w grymas złości. Potrafiła zranić do bólu jak nikt inny kilkoma słowami, ale potem miała w oczach łzy i szczerze żałowała, choć nie zawsze potrafiła o tym powiedzieć. Tak samo jak nie potrafiła niekiedy powiedzieć otwarcie o tym co czuje, a czasem mówiła aż za dużo i zbyt dosadnie o swoich emocjach. Potrafiła również być romantyczna i urocza oraz mówić tak czule, że serce się rozpływało i potrafiła też motywować jak nikt inny, a niekiedy była w tym lepsza niż sam Jacob. W głowie miała totalny chaos, a w sercu mnóstwo uczuć, które starała się ukrywać. Z kolei jej czarne spojrzenie potrafiło niekiedy wręcz uderzyć swoją intensywnością i wywoływać w innych ogromny mętlik w głowie, a czasem wyrażało więcej pięknych emocji niż jakiekolwiek słowa i zapierało dech w piersiach albo też powodowało szybkie bicie serca. Czasem ta jej chaotyczna osobowość mnie przerażała, a czasem po prostu przytłaczała, ale w takiej chaotycznej niej się zakochałam na zabój.

Taka właśnie była ta Alex. Jedyna w swoim rodzaju Alexandra Brown nieustannie balansująca pomiędzy piekłem pełnym manipulacji i gorzkich słów, a idyllą pełną dobrych intencji i uroczych, czułych słówek.

Pani Mecenas [ZAKOŃCZONE ☑️]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz