Zacznijmy. Nazywam się Lizzy, mam siedemnaście lat, przeprowadziłam się ponownie do Londynu, gdyż mieszkałam tu od urodzenia, ale ostatnie trzy lata spędziłam w Toronto. Mam najlepszego przyjaciele Scotta, z którym przyjaźnię się od przedszkola, cały czas utrzymywaliśmy kontakt.
Mam długie, proste, blond włosy, brązowe oczy i wyraziste brwi. Lubię jeść, dlatego jestem wdzięczna naturze za dobrą przemianę materii, ponieważ jestem bardzo szczupła.
W Toronto nie miałam zbyt wielu znajomych, może dwie koleżanki, z którymi jedynie rozmawiałam w szkole. Londyn, tu też nie było lepiej. Jedynie mam Scotta, ale szczerze powiedziawszy nie potrzebuję nikogo więcej. Mój przyjaciel jest homoseksualistą, więc bez obaw rozmawiam z nim o wszystkim.
***
-Lizzy! - krzyknął Scott i mocno mnie przytulił.
-Cześć Scott! - pisnęłam.- Boże jak ja się za tobą stęskniłam! - nie widzieliśmy się trzy lata. Bo chyba rozmowy na facetime się nie liczą, prawda?
-Ja też! - powiedział Scott po czym mnie puścił.- Aż tak się nie zmieniłaś. No co prawda nie masz tego aparatu na zębach, nabrałaś bardziej kobiecych kształtów i oczywiście podrosłaś - stwierdził chłopak uważnie mi się przyglądając.
- Ty też, nadal masz tą czuprynę blond włosów i nadal nie jesteś umięśniony, nic się nie zmieniło!- uśmiechnęłam się zwycięsko.
-Ej, nie prawda! Trochę podrosłem i przybrałem masy mięśniowej! - bronił się na co jedynie się uśmiechnęłam.
- I tak wiem lepiej...- powiedziałam cicho do siebie.- No więc opowiadaj co się zmieniło w szkole? - zapytałam.
-Nie wiele, szkolna elita bez zmian. Styles bóg seksu, Amanda nie grzeszy inteligencją, ale ładna jest, kumple Harry'ego podobnie...-stwierdził. No tak jak zwykle. Tylko, że kiedy mieliśmy 14 lat nikt nie uprawiał seksu, każdy po prostu był z nich wredny. Ich ofiarami byłam ja, Scott i mniej popularna część ludzi ze szkoły. Teraz można powiedzieć, że jest gorzej. Na samą myśl jest mi źle. Ale trudno, jakoś sobie poradzimy.
Nie wiem czy wspominałam, ale najbardziej z całej szkoły nienawidzę Harry'ego Styles'a. Jest wredny, puszczalski, samolubny, snobistyczny, chamski, bezuczuciowy. Myśli, że wszystko mu wolno, ponieważ jest popularny. Jestem pewna, że nic się w jego charakterze nie zmieniło. Przed moim wyjazdem z niewiadomego powodu wylał ze swoimi kolegami na mnie wiadro czerwonej farby! Nie wiem jak można być tak okrutnym! Od tamtej pory jest moim wrogiem numer jeden. Podczas pobytu w Toronto wymyśliłam 1001 sposobów na uśmiercenie go. Najbardziej podoba mi się sposób na zakopaniu go żywcem na cmentarzu! W sumie, to miałam nadzieję, że przejdzie mi ta nienawiść, ale jak można zauważyć, tak się nie stało.
-Lizzy? - głos Scotta wyrwał mnie z zamyślenia.
-Tak?
-Nadal go nie lubisz? - zapytał. Głupie pytanie. Przecież to oczywiste, zamienił moje dzieciństwo w piekło. Czego Scott się spodziewa? Że wybaczyłam wszystko Harry'emu i jest świetnie?
-Scott, ja go nienawidzę - powiedziałam.
-No dobra, pakuj się do szkoły, jutro pierwszy dzień! - powiedział podekscytowany Scott.
-Czym ty się tak cieszysz? - jestem w szoku, bo dawny Scott na wieść o szkole uciekał z piskiem.
-Jak to czym?! Nowy rok szkolny, równa się nowi uczniowie, nowi chłopcy! - krzyknął.- Może wśród nich znajdę swoją miłość.
-Z pewnością! - zaśmiałam się i poszliśmy na górę do mojego starego pokoju.
***
Następnego dnia rano obudziłam się dość wcześnie. Stres mnie zżera jak nigdy! Najbardziej boję się spotkania z Harry'm Styles'em, a wiem, że do tego dojdzie.
Odprawiłam poranną toaletę, ubrałam się w czarne rurki, zwykłą koszulkę i jeansową kurtkę, potem zjadłam śniadanie. Jestem gotowa fizycznie, ale psychicznie niekoniecznie.
-Mamo? - zwróciłam uwagę swojej rodzicielki, gdy zeszłam na dół do kuchni.
-Tak? - zapytała.
-Mogę nie iść do szkoły? -zapytałam z cieniem nadziei.
-Nie ma mowy, to twój obowiązek - zaśmiała się na widok wyrazu mojej twarzy.
- No dobra - powiedziałam rozczarowana i wyszłam z domu, przed którym stał już samochodu Scotta.
-Hej mała! - powiedział, a ja wsiadłam do pojazdu.
-Cześć - przywitałam się i ruszyliśmy. Droga do szkoły minęła szybko, zdecydowanie za szybko.
Budynek szkolny się nie zmienił. Na parkingu stoi wiele samochodów i uczniów. Czuje jak mój żołądek się skręca. Scott zaparkował i opuściliśmy pojazd.
-Twój numer szafki to 70, a tu masz plan lekcji - powiedział chłopak i podał mi kluczyk do szafki, i plan lekcji. - W szafce znajdziesz wszystkie potrzebne książki.
-Dzięki...-mruknęłam.
-Muszę iść, pa!- krzyknął i odszedł. Fajnie zostałam sama, ale w sumie czego ja się spodziewałam? Scott taki już jest, buja w obłokach, myśli o niebieskich migdałach i chłopcach.
Ruszyłam w kierunku szafki. Zaczęłam wyjmować z niej potrzebne książki, ale poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Zresztą to szkoła, nic dziwnego, ale mimo wszystko spojrzałam w bok i zobaczyłam wysokiego bruneta z burzą loków, zielonymi oczami i licznymi tatuażami. Harry Styles.
-Co się gapisz? - zapytałam niezbyt uprzejmie.
- Ja, cześć, eh, jestem Harry...-wyjąkał.
-Wiem kim jesteś idioto... - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy. Dokładnie zaczął skanować moje ciało, wpatrywał się głęboko w moje oczy. Oh, niespodzianka. Czyżbym aż tak się zmieniła?
-Lizzy?! - rozpoznał mnie.
-Tak ciemnoto...-powiedziałam i uśmiechnęłam się złośliwie, ale w rzeczywistości czuję się słabo.
-Już myślałem, że to jakaś fajna dziewczyna, ale się pomyliłem, to ta sama Lizzy z aparatem na zębach i nie wyparzoną gębą...- powiedział chłopak próbując mi dopiec, ale nic ani nic mnie to nie ruszyło.
- No popatrz, drutów pozbyłam się dwa lata temu, ale ty swojego ego nie zgubisz... - odgryzłam się.
- Gdzie się podział moja kochana cnotko? - zapytał.
-Tam gdzie twój mózg Styles! - krzyknęłam.- Po za tym skąd wiesz, że niby jestem dziewicą?
-A nie? Chcesz to chodź, mam kluczyki do schowka woźnego...-zaproponował.
-Co za zaszczyt, król szkoły Harry Styles proponuje mi seks w szkole!
-Zabawne...-powiedział z ironią w głosie.
-Niestety muszę odmówić...-powiedziałam i poszłam do klasy.
______________________
Byłabym wdzięczna za komentarze i votes!
CZYTASZ
school enemy | harry styles
Fanfictionharry styles; complited; when they have always hated and she comes back years later