-Scott...- szturchnęłam chłopaka dyskretnie tak, aby nauczycielka niczego nie zauważyła.
-Co? - mruknął.
-Zrywam się z reszty lekcji? - zapytałam niepewnie, ponieważ nigdy przedtem nie robiłam takich rzeczy. Nie mam dzisiaj ochoty na szkołę i mam wrażenie, że jeszcze trochę, a wybuchnę tutaj. Czuje się jak tykająca bomba.
-Who...to do ciebie niepodobne, ale oferta nie do odrzucenia - uśmiechnął się i najwidoczniej jemu też się poprawił humor.
Wczorajsze wydarzenia tak namąciły mi w głowie, że trudno mi jest obliczyć najprostsze działanie. Boję się, że Harry odwali coś w stylu rozwieszania moich nagich zdjęć w szkole. Wczoraj ledwo co zasnęłam, ponieważ miałam ciągle wrażenie, że mnie obserwuje czy coś. Według mnie on może zrobić wszystko. Właśnie. Prawdopodobnie dramatyzuje i to zamienia się w paranoję, ale no błagam. Chyba każdy byłby przerażony na moim miejscu. Ta relacja zamienia się w ciągłe mszczenie. Tutaj już nie ma zwyczajnego 'nie lubię cię'.
Kiedy zadzwonił dzwonek, szybko podniosłam się z ławki i wybiegłam ze Scottem ze szkoły. Na parkingu jest tylko kilka osób, których raczej nie obchodzi to, że właśnie wsiadamy do auta i zrywamy się ze szkoły.
Kiedy rozsiedliśmy się w fotelach i wyjechaliśmy z parkingu, Scott zapytał się gdzie ma jechać.
-Proponuje sushi - powiedziałam, a mój przyjaciel jęknął. No tak, zapomniałam. Scott lubi jedynie jedzenie tanie i pożywne, ale przecież raz na jakiś czas mozna pozwolić sobie na coś innego niż pizza.
-Bez sensu. To jest tak cholernie drogie i mało pożywne. - powiedział zniechęcony. Mówiłam? Mówiłam.
-Ugh, no dobra, to jedziemy do wesołego miasteczka, a tam zahaczymy jakiegoś fast fooda -zaproponowałam, na co chłopak od razu się uśmiechnął. Typowe.
-Taki tok myślenia lubię - wyszczerzył się.- Może znajdę tam jakiegoś zagubionego instruktora, który wyjaśni mi co nieco...
-Przestań bo zwymiotuję - jęknęłam i zasłoniłam mu dłonią usta. Oczywiście oblizał mi rękę, więc szybko ją zabrałam.
----------
-Boże! Myślałam, ze ta kolejka jeździ wolno! - ledwo powiedziałam kiedy wysiedliśmy z kolejki górskiej. Jest mi nie dobrze.
-A ja myślałem, że się porzygasz ze strachu, ale się myliłem! - zaśmiał się, ale mi nie jest do śmiechu.
-Dobra, dobra idź kup nam coś do picia, ja idę do kibla - powiedziałam na co chłopak przytaknął.
Skierowałam się w kierunku toi-toi, które odpychają nie dość, że wyglądem, to jeszcze zapachem.
Nie chętnie, ale zrobiłam to co musiałam i ruszyłam w kierunku stoiska, w którym stoi Scott. Niestety na kogoś wpadłam. Wymamrotałam przepraszam i chciałam pójść dalej, ale ta osoba, która okazała się być Harrym złapała mnie za ramię.
-Czego chcesz?! - fuknęłam zła. Prawdopodobnie powinnam teraz kulić ogon i jeszcze bardziej mu nie podopadać, ale nie jestem w nastroju bycia miłą.
-Cóż. Chcę lepszych ocen, willi z basenem, lodów czekoladowych, większych kieszonkowych, więcej przywilejów, dziewicy i oh, ty jesteś dziewicą. - zaśmiał się, a mi mina zrzedła. Automatycznie się spięłam i zaczęłam analizować jego słowa, które swoją drogą źle wróżą.
-Nie mam czasu...- mruknęłam i szybko go ominęłam i podbiegłam do Scotta, który podał mi zimną coca-cole.
Stwierdziliśmy, że jest już późno i pojedziemy do domu.
CZYTASZ
school enemy | harry styles
Fiksi Penggemarharry styles; complited; when they have always hated and she comes back years later