three

12.5K 665 104
                                    

Harry chyba się mocno wkurzył bo nie odzywał się do mnie cały dzień. Tylko czy to prawdziwy powód? Poważnie, jest zły za taki dziecinny tekst? Nie sądzę, ale mało mnie to obchodzi. Nic dla mnie nie znaczy, więc bez różnicy mi czy jest obrażony czy też nie. Jednakże wolę nawet kiedy jest zły, bo w tedy mnie nie nęka i nie nachodzi w szkole.

Po lekcjach umówiłam się ze Scottem do skateparku. Tak właściwie to ja będę jeździć, a on będzie patrzeć. Scott jest taki leniwi, że nie zdziwię  się, jeśli będzie chciał się wywinąć, ale ja już mam swoje sposoby. Jestem w Londynie od kilku dni, i pomimo faktu iż kiedyś tu mieszkałam, to czuję się dziwnie gdy idę gdzieś sama, więc jego obecność jest dla mnie ważna.

Przebrałam się szybko w krótkie dresowe spodenki, czarna koszulkę i szarą rozpinaną bluzę. Do tego założyłam vansy old skool. Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Pobiegłam do garażu po deskorolkę i pojechałam do Scotta.

Do Scott: Będę za 3 minuty!

Odpowiedź dostałam bardzo szybko.

Od Scott: Nie możemy zostać u mnie, obejrzeć film i zamówić pizzę...?

Tym razem nie ulegnę mu. Tak się działo zawsze. Chcę gdzieś wyjść, aktywnie spędzić dzień ze Scottem. Natomiast on namawia mnie na pizzę i filmy. Przeważnie mu ulegałam bo kocham pizze, ale nie tym razem! Zatrzymałam się przed jego drzwiami i zapukałam w drzwi.

- Wejdziesz? - zapytał z cieniem nadziei Scott. O nie, jak wejdę, to nie wyjdę tak szybko, nie ma opcji.

- Nie, wyłaź, jedziemy do skateparku! - oznajmiłam, a on wykonał moje polecenie z grymasem na twarzy. Trudno.

Oczywiście Scott szedł pieszo, więc ja aby mu dotrzymać towarzystwa i żeby jeszcze bardziej nie żałował tego wyjścia, wzięłam deskę do ręki i szłam obok niego. Po 10 minutach doszliśmy do celu.

Cały skatepark jest ogromny. Wszędzie są rampy wszelkiego rodzaju, tory do wyścigów, gdzieniegdzie stoiska z lodami i napojami. To jest moje ulubione miejsce w Londynie.

- Lizzy... - mruknął Scott.

- Co? - zapytałam. Irytuje mnie jego podejście do sportu. Mój przyjaciel najchętniej by jadł i oglądał telewizję. Rozumiem, ale moglibyśmy od czasu do czasu wyjść w inne miejsce niż kino czy KFC lub inny fast food.

- Styles... - mruknął. Świetnie, chyba jednak wolałabym, żeby Scott narzekał niż aby był tu też Harry.

- Co? Gdzie?! - zapytałam wystraszona, a mój przyjaciel kiwną głową w kierunku rampy, na której muszę przyznać Harry nieźle wymiatał. Świetnie, tak cieszyłam się na to popołudnie. Jest słoneczna pogoda, mało nauki, zero pracy domowej. Niestety cały ten idealny dzień zakłóca mój wróg. Niby nic jak na razie nie robi, ale sam fakt, że tu jest mnie drażni.

-Boże, idziemy jak najdalej od niego! - oznajmiłam. Ruszyłam w kierunku ramy, która jest szczególnie oddalona od tej, na której jest Styles.

Nagle Scott ruszył w kierunku, jakżeby inaczej, jak nie stoiska z lodami. Natomiast ja poszłam na rampę. W Toronto ograniczałam się do jazdy na desce, ponieważ miałam problemy z kolanem. Na szczęście teraz mam stabilizator, który umożliwia mi normalne funkcjonowanie, więc bez obaw o swoje nogi mogę wymiatać.

Po godzinie zeszłam zmęczona z rampy i kupiłam sobie lody. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię.

- Hej - przywitał się  blondyn z niebieskimi oczami.

- Hej Niall, prawda? - zapytałam grzecznie. Jest on przyjacielem Harry'ego, ale nie będę go skreślać ze względu na tamtego dupka.

-Tak, a ty Lizzy? - upewnił się chłopak.

-Tak, więc co chcesz? - zapytałam zdezorientowana, bo mimo wszystko, koledzy Harry'ego i jednocześnie ludzie ze szkolnej elity nigdy tak normalnie się do mnie nie odzywali. Zawsze w ich głosie była nutka nienawiści i pogardy do mniej zamożnych ludzi.

-Nieźle jeździsz, nigdy cię tu nie widziałem - powiedział z podziwem. Nie powiem, jestem dobra, nie ma co ukrywać.

- Dzięki, przeprowadziłam się niedawno z Toronto - wyznałam na co chłopak szeroko się uśmiechnął.

- A więc amerykanka - skwitował.

- Nie do końca, do 14 roku życia mieszkałam tutaj, ale przeprowadziłam się tam na trzy lata. ze względu na pracę mojej mamy i tydzień temu wróciłam -o dparłam odwzajemniając uśmiech.

-Nie możliwe, żebym nie zauważył przez tyle lat tak pięknej dziewczyny...- powiedział, a ja lekko się zarumieniłam. Z jednej strony jestem na siebie zła, bo mimo wszystko jest on przyjacielem mojego wroga, zaś z drugiej to nic złego, zwyczajna rozmowa dwojga ludzi.

-Dzięki - powiedziałam. - A ty umiesz jeździć? - spytałam zaciekawiona.

-Ja nie - wymamrotał z lekkimi rumieńcami na twarzy.

-To co tu robisz? - zapytałam  z uśmiechem. Oh, co za zbędne i idiotyczne pytanie. Oczywiste jest to, iż jest z Harry'm.

-Przyszedłem tu z kumplem - powiedział.

- Okej, a on  gdzie jest? - zapytałam. Czemu udaję kompletną idiotkę.

-O już idzie - odparł, a ja odwróciłam się za siebie. Doskonale wiem co tam zobaczę. W naszym kierunku zmierzał nie kto inny jak Styles. Szybko odwróciłam się w kierunku Nialla i zasłoniłam twarz włosami,  aby Harry mnie nie rozpoznał. Chciałam jak najszybciej z stamtąd zniknąć. Rozmowa z Niallem jest przyjemna, ale Harry'ego znosić nie będę.

-Hej Niall, ładną pannę poderwałeś - powiedział Harry, a ja poczułam jak bacznie mi się przyglądam, a w szczególności mojej pupie. Boże, gorszej sytuacji nie może być. Jaki on jest bezczelny, niech zajmie swoje oczy czymś innym.

-Em, Niall to ja już pójdę...-szepnęłam tak, aby tylko blondyn mnie usłyszał i powoli zaczęłam się wycofywać.

-Czemu, Lizzy zostań...- prosił Niall. Świetnie czy on musiał wypowiedzieć moje imię na głos?

-Lizzy? - zapytał zdezorientowany Harry, który podszedł bliżej mnie i zgarnął moje włosy. Kiedy mnie dotknął poczułam dziwne dreszcze. Boże.

-No cześć Harry...-mruknęłam.- Tak właściwie dziękuję za komplement - powiedziałam zadziornie. Skoro mnie już zdemaskował to dlaczego by się z nim nie podroczyć?

-Zapomnij...- wymamrotał wyraźnie zdziwiony Harry kręcąc głową.

-Znacie się? - zapytał Niall.

-Niestety...- mruknęłam. Teraz żałuję, że nie przystałam na propozycji Scotta na pozostaniu w domu. Jadłabym sobie pizzę i oglądała rodzinkę Kardashianów, ale nie... Zachciało mi się sportu.

-No więc Lizzy, co ty na to, aby urządzić mały pojedynek? - zapytał Harry, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Zaś na mojej twarzy maluje się sam strach. Dlaczego? Otóż moje kolano nie pozwala mi na bardo ekstremalną jazdę, nawet ze stabilizatorem. Zapewne wyścig z Harry'm byłby ekstremalnie szybki i niebezpieczny, bo przecież musiałabym wygrać.

-Nie, dzięki-powiedziałam i mam nadzieję, że na tym się zakończy temat pojedynku.

-Wymiękasz?  Założę się, że boisz się bo wiesz, że przegrasz - powiedział, co mnie bardzo wkurzyło.

-Nie, po prostu nie mogę, rozumiesz? - podniosłam ton. Nie chcę mu się tłumaczyć, ale obawiam się, ze to będzie konieczne.

-A może mały zakładzik cię zmotywuje? - zachęcał mnie.

-A dokładnie? - zapytałam z czystej ciekawości.

-Niall, zostawisz nas samych? - zapytał Styles. Nie, nie, Niall zostań.

-No więc? - zapytałam zniecierpliwiona, gdy zostaliśmy sami.

-Jeśli ty wygrasz to dam ci spokój do końca roku, będziesz mogła wyzywać mnie ile chcesz, a ja nic z tym nie zrobię - mruknął. Atrakcyjna propozycja.

-A jeśli ty wygrasz? - zapytałam od niechcenia.

-To rozbierzesz się dla mnie.

school enemy | harry stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz